Pod rozdziałem ważna wiadomość, która musi zostać przez was przeczytana!
_______________________________Następnego dnia, postanowiłam odpuścić sobie śniadanie, ponieważ nie miałam najmniejszej ochoty wysłuchiwać tego, że zniszczyłam obiad.
Dlatego z pokoju, wyszłam dopiero wtedy, gdy upewniłam się, że nikogo nie ma.
Moim dzisiejszym zajęciem, a raczej celem, było dostać się do skrzyni na strychu, lecz do tego, musze mieć ten głupi klucz.
I nawet chyba wiem, gdzie go znajdę.
Uchyliłam drzwi od pokoju ciotek, a następnie weszłam do środka.
Rozejrzałam się wkoło, a mój wzrok, zatrzymał się na skrzynce z biżuterią ciotki Zeldy.
Jeśli ma on, gdzieś być, to na pewno tam.
Podeszłam do wcześniej wspomnianego przedmiotu, i zaczełam szukać w szufladkach kluczyka do niego.
Po chwili, w końcu go znalazłam, był w ostatniej szufladzie.
Wyciągnęłam maleńki kluczyk, a następnie otworzyłam szkatułkę, a jej zawartość wysypałam na podłogę.
Pełno bransoletek, naszyjników i innych błyskotek, ale zero kluczy.
-Niech to szlag-mruknęłam, wsypując wszystko z powrotem, a następnie zamknęłam ją i odstawiłam klucz na swoje miejsce.
-Gdzie schowałabym klucz, gdybym była ciotka Zeldą...
Myśl Cassidy, myśl! -burknęłam.
-Na pewno, w jakimś dziwnym miejscu, w którym nikt, by nie szukał-usłyszałam czyjś rozbawiony głos.
-No co ty nie powiesz-prychnęłam, nawet nie odwracając się w jego stronę.
Trzeba było przyznać, że ten kretyn ma racje.
Ciotka Zelda na pewno przewidziała to, że będę chciała go szukać i schowała go gdzieś, gdzie nawet nie będę szukać.
-Co ty robisz? -zaśmiał się, widząc, jak kładę się na podłodze i prawie wchodzę pod łóżko.
-To co widzisz. A jak już tu jesteś pacanie, to może rusz ten swój tyłek i mi chociaż pomóż szukać -powiedziałam, wkładając głowę pod łóżko.
Kurz, kurz i odstająca deska...
Bingo.
Odhaczyłam ją, po czym wyciągnęłam woreczek.
-Co tam masz? -popatrzyłam na Lucyfera, który trzymał w ręce, jakieś czarne pudełko.
-Coś-pomachał mi nim z cwanym uśmieszkiem.
Prychnęłam, po czym otworzyłam woreczek, w którym no niestety, nie było tego czego szukałam, a jedynie, jakieś zioła.
Wywróciłam zirytowana oczami, po czym schowałam go na swoje miejsce.
-Gdzie to znalazłeś? -spytałam wstając.
-W ścianie-powiedział patrząc na przedmiot, który był zapewne w środku.
-Pokaż! -westchnęłam podchodzi do niego, ale kiedy tylko to zrobiłam, on schował znaleziony przedmiot.
-Nie, nie-pokręcił głową.
-Coś za coś-wyjaśnił uśmiechając się.
-Nie denerwuje mnie, tylko oddaj to-podniosłam głos, ponieważ traciłam już cierpliwość.
-Najpierw, powiesz mi, czego chce ten kretyn, z którym się wczoraj kłóciłaś-stwierdził patrząc na mnie poważnie, co w jego przypadku, było rzadkością
-To nie był, Nikt ważny i nic nie chciał-próbowałam go zbyć, ale on nie dawał za wygraną.
-Jeśli mi nie odpowiesz, to nie dostaniesz pudełka, w którym raczej znajduje się to, czego szukasz-uśmiechnął się, wiedząc, iż ma przewagę.
-No dobra - westchnęłam.
-To był mój były Klaus, ale to się dowiedziałeś. Rozstaliśmy się i on nie może tego znieść.
Robi wszystko, żebym za wszelką cenę do niego wróciła-wyjaśniłam, czekając aż w końcu odda mi klucz, który chyba znalazł.
-A ty, nie chcesz do niego wrócić-stwierdził patrząc na mnie uważnie.
-Dokładnie, to egoistyczny kretyn, który myśli wyłącznie o sobie-burknęłam.
-I nie chce ci dać spokoju? -spytał, a ja już czuję, że coś knuje.
-Ani mi się waż mieszać, w moje sprawy! -ostrzegłam mrużąc oczy.
-Co od razu tak ostro?
Tylko sobie z nim porozmawiam-wyjaśnił unosząc ręce w geście obronnym.
-Nie ma mowy, nie masz do tego prawa, więc się nie mieszaj i koniec, kropka -powiedziałam poważnie, zabierając mu pudełko, które trzymał w ręce.
-Oczywiście -wywrócił oczami, ale ja i tak wiedziałam, że zapewne zrobi swoje.
-Nareszcie! -zignorowałam go, widząc klucz.
Zamknęłam pudełeczko, a następnie wyszłam z sypialni ciotek i ruszyłam w kierunku strychu, słysząc oczywiście kroki Lucyfera za sobą.
Weszłam do środka i od razu, podeszłam do skrzynki, by sprawdzić czy klucz pasuje.
-Idealny! -pisnęłam, widząc, że to na pewno ten.
-Co to? -zapytał czarnowłosy, kucając obok mnie i przyglądając się skrzynce.
-Nie wiem, ale miałam się od tego trzymać z daleka, czyli jednak musi być to coś ciekawego-stwierdziłam podekscytowana.
-Czekaj, kazali ci się trzymać od tego z daleka, bo prawdopodobnie, może być coś tam czego nie powinno się uwalniać, a ty jednak robisz to otwierając skrzynie? -spytał z szerokim uśmiechem.
-No tak, dokładnie tak-zmarszczyłam brwi, nie wiedząc do czego zmierza.
-Bardzo dobrze-zaśmiał się, na co ja lekko uniosłam kąciki ust.
-No dobra, chwila prawdy-mruknęłam, wkładając klucz do zamka, a następnie przekręcając go.
Kiedy tylko usłyszałam, że zamek puścił, to od razu uchyliłam wieko.
-I niby co tu takiego groźnego jest? -spytałam, jakby lekko zawiedziona tym, że w skrzyni było jedynie małe pięknie zdobione lusterko z rączką, jakaś buteleczka z proszkiem w środku, dwie bardzo stare książki i kilka innych rzeczy, które nie wyglądały na groźne.
-Coś musi być, chyba bez powodu, by ci nie zabraniali tego otwierać-powiedział, oglądając butelkę.
-Ta, pewni tak, ale ciekawe co... -mruknęłam zamyślona.
-Potem zobaczę -wzruszyłam ramionami, chowając lusterko, oraz butelkę do środka, by po chwili, z powrotem zamknąć skrzynię.
-Tylko, jakby faktycznie coś tam było, to nie rozwal całego Greendale - zażartował.
-A czemu nie? co ci zależy, to tylko małe miasteczko -stwierdziłam prowokująco.
-Racja, jedno z wielu-pokiwał głową.
-No właśnie... ale mniejsza, będę musiała podrzucić, jakiś inny klucz, bo zorientują się, że go zabrałam, jak zobaczą puste pudełko-mruknęłam, wiedząc, że to bardzo prawdopodobne, iż sprawdzają co, jakiś czas, czy jest on na swoim miejscu.
-Zacieramy ślady, bardzo mądre posunięcie-zaśmiał się.
-Wiem, ale nawet mam pomysł, jaki klucz im podrzucić uśmiechnełam się
-wstając i idąc w stronę wyjścia.
Po wejściu do pokoju, przypomniałam sobie, że powinnam coś z nim wyjaśnić...
-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? -spytałam, będąc już u siebie w pokoju.
-Niby o czym? -spytał.
-Jak to o czym?! -popatrzyłam na niego wkurzona, bo udawał, że nie wie co mam na myśli.
-Ahh, o tym -machnął lekceważąco ręką.
-Nie rozumiem, o co tyle zamieszania-wywrócił oczami.
-Nie rozumiesz?! -robiłam się coraz bardziej zła, bo jego ignorancja, doprowadzała mnie do szału.
-Owszem, to był tylko zwykły pocałunek, więc nie wiem, z czego robisz dramat, a zresztą podobał ci się on-stwierdził z uśmiechem.
Cholera, ma racje...
-I co z tego, nie oznacza to, że możesz sobie na tyle pozwalać! -krzyknęłam.
-Kochanie, nie złość się, bo robisz to całkowicie niepotrzebnie. Wiesz ile kobiet marzy o tym? Nie powinnaś narzekać-powiedział, jakby nigdy nic.
-Ja nie jestem, jak inne kobiety, więc masz pecha!
A teraz wypierdalaj! -krzyknęłam.
-Cassidy... -westchnął wstając.
-Dobrze wiesz, że nie jestem ci obojętny, ale nie dopuszczasz do siebie tej myśli, ponieważ nie chcesz, aby znowu cię ktoś zranił-stwierdził stając naprzeciwko mnie.
-Nieprawda-powiedziałam.
-To dlaczego, nie chcesz dać nam szansy?! -teraz to on, zaczął się denerwować.
-Dlaczego?! -zaśmiałam się gorzko.
-Ponieważ nie jestem głupia!
Jesteś Lucyferem, masz mnóstwo panienek, które zostawiasz, jak ci się znudzą i ja mam uwierzyć w to, że akurat ze mną ma być inaczej?!
Nie rozśmieszaj mnie-popatrzyłam na niego z politowaniem.
-Masz racje, jestem Lucyferem i nie wiązałem się, z żadną kobietą dłużej niż na jedną noc. Tak było do tej pory, dopóki nie spotkałem ciebie!
Nie wiem, co w tobie takiego jest, ale intrygujesz mnie kobieto i dlatego, możesz sobie wmawiać, co chcesz, ale ja nie odpuszczę! -warknął.
-Każdy z was tak mówi, a potem i tak wam się nudzi to staranie, i jednak odpuszczacie-prychnęłam.
-No to się jeszcze zdziwisz!
Pokaże ci, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz i wcześniej, czy później będziemy razem! -powiedział pewnie.
-Świetnie, chętnie popatrzę sobie na te twoje starania, ale dopóki sama nie uznam, że jesteś inny, to możesz sobie o czymkolwiek pomarzyć! -uśmiechnełam się złośliwie.
-Zobaczymy! -uśmiechnął się, po czym ku mojemu zdziwieniu, wyszedł normalnie drzwiami, bo po chwili, usłyszałam trzask tych wejściowych.
Podbiegłam szybko w podskokach do okna, żeby zobaczyć czy na pewno zniknął, a kiedy się już upewniłam, ze śmiechem padłam na łóżko.
-To będzie bardzo ciekawe-zaśmiałam się.
W gruncie rzeczy, miał racje coś do niego czułam, ale nie pozwolę mu tak łatwo wtargnąć do mojego życia, już raz na to komuś pozwoliłam, i więcej nie popełnię tego błędu.
Hm... Mam nadzieję, że nie zanudziłam, a rozdział w miarę wyszedł😁Informacja!
Moi kochani, ostatnio w mojej głowie, bardzo wiele się dzieje (nie pytajcie czemu, bo ja sama nie jestem w stanie, tego wyjaśnić) pewnie ma to, jakiś swój związek z nadchodzącą szkołą, ale mniejsza.
Chciałabym was poinformować, że ten rozdział, jak narazie jest ostatnim. Tak dobrze czytacie, narazie jest OSTATNI.
Muszę zrobić sobie przerwę, od tematyki fantasy.
Ostatnio rozdziały nie wychodzą tak, jakbym tego chciała, a pisanie ich już mnie nie zadowala, tak jak kiedy, a wręcz mogę powiedzieć, że trochę męczy.
No, a przecież nie o to w tym chodzi.
Chciałabym, aby pisanie tej książki od nowa, zaczeło mi przynosić radość, a nie poczucie obowiązku i dlatego, jak narazie rozdziały nie będą się pojawiać.
Ale nie martwcie się, jak najbardziej wrócę do tej książki i ją skończe, ale nie teraz, tylko dopiero wtedy, gdy odpocznę i będę pełna nowej motywacji.
Mam nadzieję, że to zrozumiecie i będziecie w cierpliwości czekać, aż wrócę do jej pisania.
To byłoby na tyle.
Dziękuje za uwagę.Do Zoba!
Ash🖤⛧
CZYTASZ
Chilling Adventures of Cassandra
FanfictionCzęść druga Little Evil. Nowe życie. Nowe miasto. Nowa szkoła. Nowe znajomości. Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń. No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...