Rozdział 14

1.2K 68 23
                                    

Od kąt razem z Sabriną,  uratowałyśmy Greendale,  przed trzynastką czarownic, i czerwonym aniołem śmierci,
minęło dużo czasu.
A mianowicie, moi drodzy, prawie dwa miesiące, bo dziś mamy święta czy jak to nazywają czarownice Jul.

Niezbyt, wiele się działo.
No może, nie licząc tego, że od  kilku tygodni, noszę nazwisko matki, czyli Spellman.
Wszyscy doszliśmy do wniosku, że będzie lepiej, jak zakończę,  tamten rozdział, w moim życiu, i nie będę miała nic wspólnego, z moimi śmiertelnymi rodzicami.
Dlatego też, i zmieniłam nazwisko, a poza tym, jestem dumna, z tego, że mogę je nosić.

W tej chwili, właśnie stoję, i razem z ciocią Hildą, ubieram choinkę.

-Ciociu, czy to mama? -spytałam wskazując, na blond włosom kobietę, która była na zdjęciu, wraz z ciociami.

-Ah, tak.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, zrobiliśmy to zdjęcie,  w święta-powiedziała z uśmiechem.

-Tak bardzo, chciałabym ją chodź na chwile, zobaczyć
-powiedziałam.

-Ojj, nie smuć się kochanie.
Mogę ci zagwarantować, że jest z ciebie, dumna -powiedziała, przytulając mnie.

-Upieczemy, razem pierniczki? -spytałam.

-Oczywiście - stwierdziła z uśmiechem.

-Przepuśćcie mnie, muszę zapalić, kłodę jul-powiedziała ciocia Zelda, kładąc jakiś kawałek drewna, w kominku.

-Do czego ona służy? -spytałam.

-Ma chronić nas, przed duchami, w najkrótszy dzień, i najdłuższą noc, w roku.
Gdyby jej nie było, nawet nie będę mówić, jakie okropne dusze, mogłyby się tu dostać.
Dlatego, pilnujmy by nie zgasła -powiedziała.
-A teraz, odmówmy modlitwę -powiedziała, a następnie wszyscy, wraz z Sabriną, która nawet nie wiem, kiedy zeszła, złapaliśmy się za ręce, i zmówiliśmy całą formułkę. 

-Dobrze, a teraz pójdziemy upiec pierniczki -powiedziała ciocia Hilda, patrząc na mnie.

-Dobrze ciociu, ale najpierw pójdę, na chwile do siebie-powiedziałam, a kobieta pokiwała głową, i poszła do kuchni.

Będąc w swoim pokoju usłyszałam rozmowę Ambrose'a i Sabriny.

-Co się z tobą dzieje?
Od tygodnia, prawie z nikim,  nie rozmawiasz -powiedział.

-No, bo w tym roku, wszystko jest inne, wpisałam się do księgi bestii -powiedziała.

-Ale to, nie usprawiedliwia cię, przed tym, żeby nie rozmawiać z bliskimi, a zwłaszcza Cassandrą, która przez cały czas, była przy tobie-powiedział.

-Masz racje, faktycznie,  ostatnio nie byłam, zbyt miła dla niej-westchnęła.

-Musisz to naprawić -powiedział.

-Wiem-to były, ostatnie słowa, jakie usłyszałam.

Poprawiłam, jeszcze kucyka, i postanowiłam zejść, do cioci Hildy.



-Już jestem -powiedziałam, ale w kuchni nie było cioci.

-Cassidy, ktoś do ciebie -usłyszałam, dobiegający głos cioci, z holu.
-To ja was zostawię
-powiedziała widząc, że już jestem.

-Nick? -spytałam zdziwiona.
-Nie miałeś, spędzać świąt, po za Akademią? -spytałam.

-Tak, ale wcześniej, chciałem ci coś dać-powiedział, wyciągając z torby, jakieś pudełko.

-Ale, ja nie byłam przygotowana, i nic dla ciebie nie mam -powiedziałam szczerze.

-Nic nie szkodzi-powiedział podając mi pudełko.
-Otwórz potem-powiedział, z tajemniczym uśmiechem

-Mam się bać? -spytałam.

-Nie, nie musisz-zaśmiał się.

-Dziękuje-posłałam mu uśmiech, i zabrałam pudełko.

-Muszę już niestety iść-powiedział, a ja pokiwałam głową.
-To... -zaczął, ale przerwało nam czyjeś krząknięcie.

Popatrzyłam do góry i co tam zobaczyłam?
Jemiołę, a na schodach, Ambrose'a uśmiechniętego, od ucha do ucha.

-Chyba nie mamy wyboru- zaśmiałam się, i pocałowałam chłopaka, co on odwzajemnił.

-No, i to rozumiem - usłyszeliśmy.

-Jeszcze raz,  dziękuje-szepnęłam, zamykając za nim drzwi.

-Co to? -spytała, uśmiechnięta ciocia Hilda, kiedy weszłam do kuchni.

-To od Nick'a-powiedziałam z uśmiechem.
-I nie, ciociu jesteśmy, tylko przyjaciółmi -powiedziałam, wyprzedzając kobietę.

Potem, już o nic, nie pytała, tylko zaczęłyśmy, piec pierniczki.

Skończyłyśmy, jakieś półtora godziny później, i wtedy też,  poszłam do siebie, by otworzyć prezent od Nick'a.

Usiadłam na łóżku, i otworzyłam pudełko, w którym była, piękna szklana kula.
Potrzepałam nią, a ona zaczęła, się świecić i grać,  jakąś melodie.
Była piękna, położyłam ją na nocnej półce.


Jakąś godzinę później, mogłam usłyszeć wkurzoną ciotkę Zeldę, więc postanowiłam, zejść i zobaczyć, co się dzieje.
Jak się okazało, kłoda Jul zgasła, i do domu, dostały się duchy dzieci, które może zabrać, tylko jakaś kobieta, którą ciocię muszą wezwać.




Następnego dnia, po szkole Sabrina spytała, czy chcę razem z nią iść do sklepu z zabawkami, gdzie w tym roku elfem jest Susie.
Oczywiście się zgodziłam, więc kilka minut później, byłyśmy na miejscu.

-Ojeju, Susie wyglądasz,  przecudnie -powiedziałam.

-Dzięki Cass -powiedziała z uśmiechem.
-Bardzo się cieszę, bo to chyba już ostatni rok, kiedy się mieszczę w ten strój-powiedziała.

Po chwili zawołał ją Mikołaj, i niestety musiała iść.
Dlatego razem z Sabriną, postanowiłyśmy, że nie będziemy jej przeszkadzać, i pogadamy kiedy indziej.

-Pójdę do Harvy'ego powiedziała Sabrina, w drodze powrotnej.

-Zgoda-pokiwałam głową.




Nieco później, kiedy już wróciła, ciotki wezwały te całą Gryle.
I kazały, nam iść z Leticią do piwnicy, żeby jej pilnować.
Oczywiście, plan nie wypalił, bo w pewnym momencie, małej wyleciał smoczek i zaczęła płakać, wtedy przyszła mama Sabriny, i zrobiłyśmy mały przekręt, rzucając czar iluzji, na misia.
Następnie był mały "pojedynek" o dziecko, który wygrała Gryla, i ciocia Zelda musiała oddać to "dziecko".
Cały przekręt wydał się dopiero wtedy, kiedy ona poszła.
W tamtej chwili, ciocia Zelda zrozumiała też, że nie może trzymać dalej dziecka, i odda je na wychowanie wiedźmie leśnej.

W pewnym momencie, ktoś zaczął się dobijać, dlatego poszłam otworzyć.

-Rosie? -spytałam otwierając drzwi.

-Susie nie wróciła do domu.
Pan Patnam usnął na fotelu i nie słyszał jak wracała.
Potem zobaczył, że łóżko jest w ogóle nie tknięte, coś musiało się jej stać! -powiedziała.
-A po za tym, miałam wizje, w której pan Bartel, przetapia dzieci, na rzeźby woskowe- powiedziała.

-Bartel? -spytała ciocia Hilda, a Rosie pokiwała głową.
-To demon święta Jul, to nie może być przypadek
-powiedziała.

Tak, jak się potem okazało, nie był.
Demon, chciał przetopić Susie na lalkę, i pewnie gdyby nie Gryla, którą poprosiliśmy o pomoc, by się mu udało.



-Pokręcony był, ten dzisiejszy dzień- westchnęłam, siedząc wieczorem, przed kominkiem.

-Tak, ale na szczęście, już wszystko jest dobrze
-powiedziała Sabrina.

-Ambrose, czytaj dalej -powiedziała, ciocia Zelda.

Reszta świąt, na szczęście minęła, już w spokoju.











Nie wiem, czy wyszedł mi do końca, dobrze, ale ja uważam, że jest okej 🙂

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Chilling Adventures of Cassandra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz