Drogi Pamiętniku,
Od rytuału wskrzeszenia Kath, minęły trzy dni. Aż trzy.
Powoli zaczynam się martwić, że to wszystko było na darmo, a cały plan nie wypalił, ale jednak mimo to, nie tracę nadziei na to, że w końcu Kath do mnie zadzwoni.
Tak, zadzwoni, bo razem z Bex postanowiłyśmy, zostawić jej komórkę.
Więc mam nadzieję, że nastąpi to już niedługo i nareszcie będę mogła ją zobaczyć, oraz przytulić.
Z czynności, którą wykonywałam, wyrwał mnie krzyk ciotki Zeldy. Domyślałam się, o co chodzi, ale szczerze jednak miałam odrobinę nadziei, że może nie po to mnie woła.
-Cassandro Alison Spellman! Zejdź natychmiast na dół! Ale już! - wściekły krzyk ciotki Zeldy, dudnił mi w uszach.
Trudno, jestem dumna z tego co zrobiłam.
-Co znowu zrobiłam? -spytałam, wchodząc do kuchni.
Postanowiłam, że udam nic niewiedzącą, a wtedy dowiem się, czy moje domyślenia są słuszne.
-Oj zrobiłaś, zrobiłaś moja droga-skomentowała ciocia Hilda.
-Jak mogłaś być, tak nie rozsądna, żeby wzywać ducha, a potem jeszcze ożywiać, jakąś wampirzyce! -spytała zła ciotka Zelda.
-Czekaj co?! Skąd o tym wiesz?! -spytałam zdziwiona.
-Sabrina z Agatą i Dorcas, nam powiedziały-westchnęła ciocia Hilda.
-Kochanie, wiesz jakie to było nierozsądne? A jakbyście uwolnili, jakiegoś nie chcianego ducha?
Nie mówiąc już, o tym ożywianiu -westchnęła.
-To było moja droga panno, bardzo nierozsądne! -ciotka Zelda, była strasznie zła.
-Co się dzieje? -spytała, jakby nigdy nic biało włosa, wchodząc do kuchni.
-Ty cholerny kablu! -syknęłam, nie panując nad sobą.
-Wiem, że ostatnio mamy słaby kontakt, ale żeby od razu na mnie kablować do ciotek?! -podniosłam wściekła głos, podchodząc do niej.
-To było nierozsądne, i ja coś o tym wiem, dlatego uważam, że postąpiłam słusznie-skomentowała poważnie.
-Od, kiedy ty się o mnie martwisz?! -prychnęłam.
-To była ważna sprawa! -syknęłam.
-Co z tego, nawet to cię nie usprawiedliwia -powiedziała, nalewając sobie soku do szklanki.
-Posłuchaj moja droga! -zaczełam, podchodząc do niej.
-Nie wtykaj nosa, w nie swoje sprawy dobrze ci radzę!
A za to, mi zapłacisz! -popatrzyłam na nią morderczo.
-Cassandro! -ciotka Zelda mnie upomniała.
-No co?! Jej błędy uszły płazem! Więc dlaczego moje, też mi nie ujdą?! -spytałam z żalem.
-No dobrze, spokojnie już.
Cassidy to było nierozsądne, ale nic się nie stało, dlatego uważam, że możemy zapomnieć o sprawie.
A na przyszłość, po prostu będziesz bardziej ostrożna-powiedziała ciocia Hilda z uśmiechem.
-Hildo! Czy ty siebie słyszysz?
Ona postąpiła bardzo niemądrze, i musi zapłacić za swój czyn-skomentowała surowo.
-A Sabrinie, jakoś te wybryki odpuściłaś! -krzyknęłam z żalem.
-Ale moja droga, ty jesteś starsza od Sabriny i powinnaś dawać jej przykład, a tym czasem robisz wręcz przeciwnie! I dlatego, nie ujdzie ci to na sucho-powiedziała.
-To nie fair! -oburzyłam się.
-Życie jest nie fair, a ty musisz się nauczyć płacić, za swoje błędy i koniec!
Dlatego, razem z ciotką Hildą, wymyślimy dla ciebie karę -stwierdziła.
-Nie będziesz mi mówić, co mam robić! -uderzyłam ręką o stół.
-A właśnie, że będę, bo jesteś pod moim dachem! -powiedziała.
-Zeldo proszę cię... -zaczęła ciocia Hilda, ale tamta jej przerwała.
-Nie Zeldo, ta dziewczyna jest dokładnie taka, jak jej matka! Myśli tylko o sobie, nie zważając na konsekwencje! -podniosła głos, a ja już wiedziałam, że miarka się przebrała.
-Zeldo... -ciocia Hilda popatrzyła na mnie, co po chwili tamta druga również zrobiła.
-Ciociu przesadziłaś-powiedziała Sabrina, widząc mój obecny stan.
Łzy napłynęły mi do oczu.
Doskonale wiedziała, jaki temat mamy, był dla mnie delikatny i specjalnie go poruszyła!
Pokręciłam głową, po czym wybiegłam z kuchni.
-Cassidy, wróć! -usłyszałam jej głos, jednak nie słuchałam.
Chyba zdała sobie sprawę, co zrobiła, bo był on przepełniony troską.
Weszłam do swojego pokoju, po czym zatrzasnęłam za sobą drzwi i zaniosłam się płaczem, siadając uprzednio na łóżku.
Po chwili, drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanęła oczywiście ciotka Zelda.
-Cassidy ja... nie powinnam była, poruszać tego tematu-westchnęła, siadając obok mnie, a pomiędzy nami zapanowała cisza.
-Razem z Mirandą, byłyśmy bardzo zżyte, może wydawać się to niewiarygodne, ale ciężko mi było, kiedy dowiedziałam się, że uciekła-powiedziała, a ja nie mogłam uwierzyć, że ciotka Zelda zdobyła się na, jakiekolwiek wyznanie, to do niej niepodobne.
-Dosłownie? -spytałam.
-Tak, dosłownie-potwierdziła.
-Bardzo mi ją przypominasz, co wcale nie jest łatwe-przyznała.
-Rozumiem, ale to nie wyjaśnia tego, czemu jesteś dla mnie taka surowa-wywróciłam oczami.
-Wyjaśnia, bo nie chce, abyś popełniła jej, oraz moje błędy. Tak, ja też popełniłam wiele błędów w młodości-uśmiechnęła się.
-No proszę, idealna ciotka Zelda, przyznaje się do tego, że popełniła w przeszłości, jakieś błędy-zaśmiałam się.
-Każdy je, popełnia-stwierdziła
-Wybaczysz mi ten napad złości? Ja po prostu chcę dla ciebie, jak najlepiej -powiedziała obejmując mnie.
-Wybaczę, co innego miałabym niby zrobić -westchnęłam.
-W takim razie, kogo wskrzesiłaś? -spytała.
-Przyjaciółkę, ale jeszcze nie dała znaku życia-mruknęłam.
-Jeśli zrobiłaś wszystko, tak jak było napisane, to na pewno da znać- zapewniła.
-Pewnie masz racje- westchnęłam.
Porozmawiałyśmy, jeszcze chwile, a potem ciotka musiała iść do Akademii, więc zostałam sama.
Po chwili, mój telefon zaczął wibrować.
Od Barbie:
Spotkamy się jutro?
Mam ci coś do pokazania :)
Do Barbie:
Jasne, ale co chcesz mi pokazać?
Od Barbie:
Ehh, wiesz o tym, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
Do Barbie:
Wiem, ale tak po za tym, teraz przypomniałaś mi, że muszę ci coś opowiedzieć!
Uśmiechnełam się pod nosem, na samo wspomnienie, wydarzenia sprzed trzech dni.
Od Barbie:
Już się nie mogę doczekać, aby usłyszeć, to co chcesz mi powiedzieć!
Do Barbie:
W takim razie, będę tylko, o której?
Od Barbie:
O szesnastej?
Do Barbie:
Zgoda.
Do Zobaczenia
Odpisałam, po czym odłożyłam telefon na szafkę.
-Mogę? -usłyszałam.
-Tak, wchodź-uśmiechnełam się, słysząc głos Ambrose'a, który zaraz zapewne wygłosi mi kazanie.
-Jak mogłaś być tak głupia?! -popatrzył na mnie zły.
-Gdyby to było pierwszy raz, ale wskrzeszasz już kogoś, po raz drugi! -wyrzucił ręce do góry.
-Nie KOGOŚ, a moją przyjaciółkę KATHERINE -wywróciłam oczami.
-To nieistotne, znowu zadzierasz z samą śmiercią! -skarcił mnie wzrokiem.
-Ale tym razem się udało! Zobaczysz! -powiedziałam, przerywając mu wykład, który prawi mi już od dobrych piętnastu minut.
-Miejmy nadzieję, ale i tak twierdze, że to był zły pomysł-mruknął.
-Zmienisz zdanie, jak tylko poznasz Kath -uśmiechnełam się chytrze.
-O ile się udało.
A tym czasem, nie mam do ciebie więcej sił, muszę wracać do pracy-powiedział, po czym wyszedł.
Wzruszyłam ramionami, po czym wzięłam książkę i zaczełam czytać.
I co podobał się wam rozdział? 😁
Mam nadzieję, że tak! ❤
Do Zoba!
Ash🖤⛧

CZYTASZ
Chilling Adventures of Cassandra
FanfictionCzęść druga Little Evil. Nowe życie. Nowe miasto. Nowa szkoła. Nowe znajomości. Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń. No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...