Rozdział 37

992 65 91
                                    

Drogi Pamiętniku,

Od rytuału wskrzeszenia Kath, minęły trzy dni. Aż trzy.
Powoli zaczynam się martwić, że to wszystko było na darmo, a cały plan nie wypalił, ale jednak mimo to, nie tracę nadziei na to, że w końcu Kath do mnie zadzwoni.
Tak, zadzwoni, bo razem z Bex postanowiłyśmy, zostawić jej komórkę.
Więc mam nadzieję, że nastąpi to już niedługo i nareszcie będę mogła ją zobaczyć, oraz przytulić.

Z czynności, którą wykonywałam, wyrwał mnie krzyk ciotki Zeldy. Domyślałam się, o co chodzi, ale szczerze jednak miałam odrobinę nadziei, że może nie po to mnie woła. 

-Cassandro Alison Spellman! Zejdź natychmiast na dół! Ale już! - wściekły krzyk ciotki Zeldy, dudnił mi w uszach.

Trudno, jestem dumna z tego co zrobiłam.

-Co znowu zrobiłam? -spytałam, wchodząc do kuchni.

Postanowiłam, że udam nic niewiedzącą, a wtedy dowiem się, czy moje domyślenia są słuszne.

-Oj zrobiłaś, zrobiłaś moja droga-skomentowała ciocia Hilda.

-Jak mogłaś być, tak nie rozsądna, żeby wzywać ducha, a potem jeszcze ożywiać, jakąś wampirzyce! -spytała zła ciotka Zelda.

-Czekaj co?! Skąd o tym wiesz?! -spytałam zdziwiona.

-Sabrina z Agatą i Dorcas,  nam powiedziały-westchnęła ciocia Hilda.
-Kochanie, wiesz jakie to było nierozsądne? A jakbyście uwolnili, jakiegoś nie chcianego ducha?
Nie mówiąc już, o tym ożywianiu -westchnęła.

-To było moja droga panno,  bardzo nierozsądne! -ciotka Zelda, była strasznie zła.

-Co się dzieje? -spytała, jakby nigdy nic biało włosa, wchodząc do kuchni.

-Ty cholerny kablu! -syknęłam, nie panując nad sobą.
-Wiem, że ostatnio mamy słaby kontakt, ale żeby od razu na mnie kablować do ciotek?! -podniosłam wściekła głos, podchodząc do niej.

-To było nierozsądne, i ja coś o tym wiem, dlatego uważam, że postąpiłam słusznie-skomentowała poważnie.

-Od, kiedy ty się o mnie martwisz?! -prychnęłam.
-To była ważna sprawa! -syknęłam.

-Co z tego, nawet to cię nie usprawiedliwia -powiedziała, nalewając sobie soku do szklanki.

-Posłuchaj moja droga! -zaczełam, podchodząc do niej.
-Nie wtykaj nosa, w nie swoje sprawy dobrze ci radzę!
A za to, mi zapłacisz! -popatrzyłam na nią morderczo.

-Cassandro! -ciotka Zelda mnie upomniała.

-No co?! Jej błędy uszły płazem! Więc dlaczego moje,  też mi nie ujdą?! -spytałam z żalem.

-No dobrze, spokojnie już.
Cassidy to było nierozsądne, ale nic się nie stało, dlatego uważam, że możemy zapomnieć o sprawie.
A na przyszłość, po prostu będziesz bardziej ostrożna-powiedziała ciocia Hilda z uśmiechem.

-Hildo! Czy ty siebie słyszysz?
Ona postąpiła bardzo niemądrze, i musi zapłacić za swój czyn-skomentowała surowo.

-A Sabrinie, jakoś te wybryki odpuściłaś! -krzyknęłam z żalem.

-Ale moja droga, ty jesteś starsza od Sabriny i powinnaś dawać jej przykład, a tym czasem robisz wręcz przeciwnie! I dlatego, nie ujdzie ci to na sucho-powiedziała.

-To nie fair! -oburzyłam się.

-Życie jest nie fair, a ty musisz się nauczyć płacić, za swoje błędy i koniec!
Dlatego, razem z ciotką Hildą, wymyślimy dla ciebie karę -stwierdziła.

-Nie będziesz mi mówić, co mam robić! -uderzyłam ręką o stół.

-A właśnie, że będę, bo jesteś pod moim dachem! -powiedziała.

-Zeldo proszę cię... -zaczęła ciocia Hilda, ale tamta jej przerwała.

-Nie Zeldo, ta dziewczyna jest dokładnie taka, jak jej matka! Myśli tylko o sobie, nie zważając na konsekwencje! -podniosła głos, a ja już wiedziałam, że miarka się przebrała.

-Zeldo... -ciocia Hilda popatrzyła na mnie, co po chwili tamta druga również zrobiła.

-Ciociu przesadziłaś-powiedziała Sabrina, widząc mój obecny stan.

Łzy napłynęły mi do oczu.
Doskonale wiedziała, jaki temat mamy, był dla mnie delikatny i specjalnie go poruszyła!

Pokręciłam głową, po czym wybiegłam z kuchni.

-Cassidy, wróć! -usłyszałam jej głos, jednak nie słuchałam. 
Chyba zdała sobie sprawę, co zrobiła, bo był on przepełniony troską.

Weszłam do swojego pokoju, po czym zatrzasnęłam za sobą drzwi i zaniosłam się płaczem, siadając uprzednio na łóżku.

Po chwili, drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanęła oczywiście ciotka Zelda.

-Cassidy ja... nie powinnam była, poruszać tego tematu-westchnęła, siadając obok mnie, a pomiędzy nami zapanowała cisza.
-Razem z Mirandą, byłyśmy bardzo zżyte, może wydawać się to niewiarygodne, ale ciężko mi było, kiedy dowiedziałam się, że uciekła-powiedziała, a ja nie mogłam uwierzyć, że ciotka Zelda zdobyła się na, jakiekolwiek wyznanie, to do niej niepodobne.

-Dosłownie? -spytałam.

-Tak, dosłownie-potwierdziła.
-Bardzo mi ją przypominasz, co wcale nie jest łatwe-przyznała.

-Rozumiem, ale to nie wyjaśnia tego, czemu jesteś dla mnie taka surowa-wywróciłam oczami.

-Wyjaśnia, bo nie chce, abyś popełniła jej, oraz moje błędy. Tak, ja też popełniłam wiele błędów w młodości-uśmiechnęła się.

-No proszę, idealna ciotka Zelda, przyznaje się do tego, że popełniła w przeszłości, jakieś błędy-zaśmiałam się.

-Każdy je, popełnia-stwierdziła
-Wybaczysz mi ten napad złości? Ja po prostu chcę dla ciebie, jak najlepiej -powiedziała obejmując mnie.

-Wybaczę, co innego miałabym niby zrobić -westchnęłam.

-W takim razie, kogo wskrzesiłaś? -spytała.

-Przyjaciółkę, ale jeszcze nie dała znaku życia-mruknęłam.

-Jeśli zrobiłaś wszystko, tak jak było napisane, to na pewno da znać- zapewniła.

-Pewnie masz racje- westchnęłam.

Porozmawiałyśmy, jeszcze chwile, a potem ciotka musiała iść do Akademii, więc zostałam sama.

Po chwili, mój telefon zaczął wibrować.

Od Barbie:
Spotkamy się jutro?
Mam ci coś do pokazania :)

Do Barbie:
Jasne, ale co chcesz mi pokazać?

Od Barbie:
Ehh, wiesz o tym, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?

Do Barbie:
Wiem, ale tak po za tym, teraz przypomniałaś mi, że muszę ci coś opowiedzieć!

Uśmiechnełam się pod nosem, na samo wspomnienie, wydarzenia sprzed trzech dni.

Od Barbie:
Już się nie mogę doczekać, aby usłyszeć, to co chcesz mi powiedzieć! 

Do Barbie:
W takim razie, będę tylko, o której?

Od Barbie:
O szesnastej?

Do Barbie:
Zgoda.
Do Zobaczenia

Odpisałam, po czym odłożyłam telefon na szafkę.

-Mogę? -usłyszałam.

-Tak, wchodź-uśmiechnełam się, słysząc głos Ambrose'a, który zaraz zapewne wygłosi mi kazanie.

-Jak mogłaś być tak głupia?! -popatrzył na mnie zły.
-Gdyby to było pierwszy raz, ale wskrzeszasz już kogoś, po raz drugi! -wyrzucił ręce do góry.

-Nie KOGOŚ, a moją przyjaciółkę KATHERINE -wywróciłam oczami.

-To nieistotne, znowu zadzierasz z samą śmiercią! -skarcił mnie wzrokiem.

-Ale tym razem się udało! Zobaczysz! -powiedziałam, przerywając mu wykład, który prawi mi już od dobrych piętnastu minut.

-Miejmy nadzieję, ale i tak twierdze, że to był zły pomysł-mruknął.

-Zmienisz zdanie, jak tylko poznasz Kath -uśmiechnełam się chytrze.

-O ile się udało.
A tym czasem, nie mam do ciebie więcej sił, muszę wracać do pracy-powiedział, po czym wyszedł.

Wzruszyłam ramionami, po czym wzięłam książkę i zaczełam czytać.







I co podobał się wam rozdział? 😁
Mam nadzieję, że tak! ❤

Do Zoba!
Ash🖤⛧

Chilling Adventures of Cassandra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz