-Cassidy, hej Cass! -poczułam, jak ktoś mnie szturcha.
-O jacie-szepnęłam, otwierając oczy i rozglądając się dookoła.
-Ambrose? -spytałam zdziwiona.
-Tak, to ja-potwierdził, po czym zaczął kontynuować. -Przechodziłem obok twojego pokoju i usłyszałem, jakieś odgłosy, więc postanowiłem sprawdzić co się z tobą dzieje-wyjaśnił.
-Czekaj, jakie odgłosy? -zmarszczyłam brwi.
-No wiesz, rzucałaś się po łóżku i szeptałaś w kółko
"Nie, to nie może być prawda".
Chyba ci się coś śniło, więc postanowiłem cię obudzić -powiedział.
-Tak, miałam koszmar, ale już jest okej. Dzięki, że mnie obudziłeś-mruknęłam.
-Nie ma sprawy, a co ci się śniło? -zapytał zaciekawiony.
Przez dłuższą chwile,
siedzieliśmy w ciszy, podczas, której zastanawiałam się, czy powinnam mu powiedzieć co mi się śniło, czy też nie.
W końcu postanowiłam...
-Od dłuższego czasu, śni mi się jeden i ten sam koszmar-zaczełam.
-Widzisz, zanim przeprowadziłam się do Greendale, straciłam ważną dla mnie osobę. Miała na imię Katherine, i była moją bliską przyjaciółką. Może to wydawać się niewiarygodne, ale bardzo przeżyłam jej śmierć-wyjaśniłam, na co on uważnie pokiwał głową.
-No i od jakiegoś czasu, śni mi się jej śmierć, a potem pojawia się kolejna scena, w której jest ciemno, tylko że po chwili, pojawia się ona. Rusza ustami, jakby coś chciała mi powiedzieć, ale nie wiem co, bo wtedy ona znika i znowu nastaje tylko ta ciemność i nic więcej - westchnęłam, tym samym kończąc swój monolog.
-Wiesz, współczuje, bo straciłaś ważną osobę, ale co do tego koszmaru, to może ona chciała ci coś ważnego przekazać. Bywały takie przypadki, że nie raz osoba nieżyjąca, chciała ostrzec przed czymś te żyjącą-wytłumaczył.
-Możliwe, że masz racje tylko przed czym chciałaby mnie ostrzec? -popatrzyłam na niego pytająco.
-A skąd ja mam to wiedzieć? -wzruszył ramionami.
-No tak, przecież nie jesteś, jakąś wróżką-mruknęłam.
-Ale zaraz, czekaj czy... -zaczełam, ale mi przerwał.
-Niech zgadnę, chcesz zapytać, czy dałoby się z nią, jakoś skontaktować? -uśmiechnął się.
-Dokładnie tak -powiedziałam, przytakując.
-Owszem da się, ale to ryzykowne-szepnął.
-Rozumiem, ale czemu szepczesz? -spytałam.
-Ściany mają uszy-odszepnął wskazując na ściany, a ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem o co chodzi.
-Dlaczego ryzykowne? -zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc.
-Bo widzisz, wywołując ducha, otwierasz takie, jakby przejście pomiędzy naszym światem a ich i czasami wdzierają się wtedy nieproszone osoby, których później trudno, jest się pozbyć-wyjaśnił.
-Czyli to ryzykowne, ale nie niemożliwe? -spytałam, chcąc upewnić się, że dobrze zrozumiałam.
-Tak, dokładnie-przytaknął.
-A może by tak... -zaczełam, ale on zaraz mi przerwał.
-Zaryzykować? -zaśmiał się.
-Tak, Ambrose muszę się dowiedzieć, co ona chce mi przekazać -powiedziałam poważnie.
-No dobra, pomogę ci, ale ostrzegam, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem! -uprzedził mnie.
-Jestem tego świadoma, ale chcę spróbować! -stwierdziłam, dalej stojąc przy swoim.
-Okej, niech będzie.
Tylko będą nam potrzebne świece, i jakaś rzecz, która należała do tej dziewczyny-powiedział, a ja pokiwałam głową, zastanawiając się, czy mam rzecz, która należała do Kath.
-Mam taki wisiorek, który mi, kiedyś podarowała. Nada się? -spytałam.
-Tak, nada się, ale żeby się upewnić. Kim ona była? Wampirem? -zapytał.
-Tak-potwierdziłam, a on pokiwał głową.
-Tak w ogóle, to która godzina? -zapytałam przeciągając się.
-Siedemnasta-zaśmiał się.
-Coooooo? -otworzyłam szeroko oczy.
-Miałam się tylko zdrzemnąć pół godzinki, a tu już ta godzina, i na dodatek chyba obiad przespałam-jęknęłam niezadowolona.
-A ty tylko o jedzeniu-parsknął śmiechem.
-Nie tylko! -oburzyłam się.
-Jasne, jasne.
Dobra, widzimy się tutaj u ciebie o północy -powiedział wstając.
-Okej, a mogę kogoś ściągnąć? -spytałam.
-No nie wiem, jeśli się wyda, to ciotki mnie uduszą, a ciebie przebiją kołkiem-mruknął z uśmiechem.
-Nie dowiedzą się-zapewniłam.
-No dobra, w takim razie możesz, ale ty bierzesz potem za wszystko odpowiedzialność-uprzedził mnie, podchodząc do drzwi i otwierając je.
-Jaasne- machnęłam ręką, rozglądając się po pokoju, w poszukiwaniu telefonu.
-Mam nadzieję, że nie wpadniemy znowu w kłopoty, -usłyszałam jeszcze, po czym drzwi się zamknęły.
Po chwili, znalazłam moją zgubę, więc wybrałam numer do Bex i napisałam wiadomość.
Do Barbie:
Co powiesz, na trochę adrenaliny?
Odpowiedź, dostałam natychmiastowo.
Od Barbie:
Zależy, jaką rozrywkę wymyśliłaś ;)
Zaśmiałam się, po czym jej odpisałam.
Do Barbie:
Razem z Ambrosem, przyzywamy ducha Katherine.
Od Barbie:
W takim razie, chętnie się zjawie!
Do Barbie:
Super, o północy u mnie.
Do zobaczenia
Napisałam, po czym odłożyłam telefon i zaczełam się zastanawiać, kogo jeszcze mogłabym zgarnąć.
Rebekah nie jest czarownicą, a im więcej magicznych rąk, tym lepiej i prościej.
Po chwili, wpadłam na pewien pomysł, więc wyszłam z domu i skierowałam się do lasu.
-Hic ante circulum appareatis prudentiae Prudence
In pulchra figura pulmana, and tortuositate aliqua-powiedziałam, a po chwili krótko włosa, pojawiła się obok mnie.
-Co jest znowu? -westchnęła zirytowana, ale kiedy zobaczyła, że to ja, jej mina złagodniała.
-Myślałam, że to znowu moje siostry razem z Sabriną-wytłumaczyła.
-Ostatnio, dość często razem trzymają-skomentowałam.
-Właśnie, ale mniejsza.
Czego ode mnie chcesz? -spytała.
-Chcę zaoferować ci trochę rozrywki. Razem z Ambrosem i moją przyjaciółką, będziemy przyzywać ducha mojej drugiej nieżywej przyjaciółki-wyjaśniłam.
-Czy ja wiem... -zaczęła.
-No dobra, i tak nie mam nic lepszego do roboty.
Gdzie i o której? -spytała.
-U mnie w pokoju o północy -powiedziałam.
-Będę, a teraz muszę znikać -powiedziała, po czym rozpłynęła się w powietrzu, a ja wróciłam do domu.
***
O godzinie dwudziestej trzeciej czterdzieści, kiedy wszyscy byliśmy już w komplecie, zaczełam przygotowywać rzeczy, do seansu.
-Bex podaj mi te świeczki i zapałki-poprosiłam blondynkę, która wykonała moją prośbę.
-Okej, wszystko rozumiecie? -spytał Ambrose.
-Tak-przytaknęłyśmy.
-To dobra, Cass zapal świeczki i połóż ten wisiorek, po środku-powiedział.
-Okej-pokiwałam głową, a następnie zrobiłam to co kazał.
-Świetnie, teraz czekamy na północ, a kiedy wybije, złapiemy się za ręce, i zaczniemy wymawiać zaklęcie.
A i pamiętajcie, nie kilka pytań naraz, po kolei! -popatrzył na nas, po czym usiadł obok w kręgu.
Po niecałych dwudziestu minutach, kiedy wybiła północ, zaczęliśmy wymawiać formułkę zaklęcia.
-Duchy nad nami i pod nami a także wy, duchy uwięzione pomiędzy światami.
Prosimy was uchylcie zasłonę i przyślijcie tu ducha Katherine Pierce.
Katherine zapraszamy cię do tego domu, do tego kręgu. Jeśli tu jesteś, proszę byś dała nam znak-wypowiedzieliśmy równocześnie.
Przez chwile, nic się nie działo, ale kilka sekund później, atmosfera w pokoju stała się ciężko i trochę nieprzyjemna.
-Jest tu, wyczuwam ją-powiedziała Prudence.
-Okej, w takim razie Cassidy, zadaj JEDNO pytanie-powiedział Ambrose.
-Kath, czy to ty? -spytałam powoli.
-Tak, mówi, że to ona-przytaknęła Prudence.
-W takim razie, czy chcesz mi coś przekazać? Coś mi zagraża? -zapytałam.
-Cassidy! Jedno pytanie-syknął Ambrose.
-Tak racja, przepraszam. Czy chcesz mi coś przekazać? -spytałam.
-Mówi, że tak, ale nie może, ponieważ coś jej nie pozwala-wyjaśniła krótko włosa.
-Czy to coś, jest groźne? -spytał Ambrose.
-Milczy, nie może odpowiedzieć -powiedziała.
-Czy jesteśmy w niebezpieczeństwie? -spytałam.
-Ona... Coś jest nie tak, wyczuwam coś jeszcze -powiedziała przerażona Prudence.
-To coś, uniemożliwia mi kontakt z nią! -powiedziała spanikowana.
-Okej, koniec! Rebekah, zdmuchnij świece! Trzeba zerwać kontakt, ponieważ może być nie przyjemnie! -powiedział stanowczo Ambrose, a blondynka wykonała jego polecenie.
Zaraz po tym, kiedy Bex zdmuchnęła je, ta ciężka atmosfera opadła.
-Czemu zniknął z nią kontakt? -spytałam.
-Coś nam przeszkodziło, jakby drugi duch czy coś podobnego-wyjaśniła Prudence.
-Może spróbujemy... -zaczełam, ale Ambrose gwałtownie mi przerwał.
-Nie Cassidy, to zbyt niebezpieczne, jeszcze wpuścimy kogoś, kto nie powinien być wypuszczony-powiedział poważnie.
-Ma racje-skomentowała Prudence.
-Ale ja muszę wiedzieć, co chce mi przekazać! -powiedziałam gwałtownie wstając.
-Nie może tego zrobić w ten sposób, przecież ci to powiedziała! -Ambrose zrobił to samo.
-A nie ma innego? -spytałam.
-Nie, nie ma! Daj spokój, bo się nie da! Wiedziałem, że to zły pomysł pozwalając ci na to-westchnął.
-To my się będziemy zbierać
-skomentowała Bex, patrząc na Prudence, a tamta kiwnęła głową, po czym wyszły.
-Cassidy... -zaczął Ambrose, po chwili ciszy, ale ja go uciszyłam.
-Daj już spokój i wyjdź- powiedziałam, wskazując na drzwi.
On widząc, w jakim jestem stanie zrobił to co chciałam i wyszedł.
Wściekła, rzuciłam poduszką o ścianę.
Przecież musi być, jakiś inny sposób.
Zastanawiałam się nad tym, jeszcze chwile, ale żaden pomysł nie przychodził mi do głowy, więc po szybkiej toalecie, położyłam się spać.
I jak moi drodzy? 😏
Zaciekawieni?
Jeśli tak, czekajcie na następny rozdział! 😁
Do Zoba!
Ash🖤☠⛤

CZYTASZ
Chilling Adventures of Cassandra
FanfictionCzęść druga Little Evil. Nowe życie. Nowe miasto. Nowa szkoła. Nowe znajomości. Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń. No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...