Część druga Little Evil.
Nowe życie.
Nowe miasto.
Nowa szkoła.
Nowe znajomości.
Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń.
No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...
Drogi Pamiętniku,
Od dnia rozprawy, minęły już, jakieś trzy tygodnie, albo i troszkę więcej. Mogłoby się wydawać, że wszystko wróciło do normy.
Ja, Sabrina, Ambrose i ciotka Zelda chodzimy do Akademii, a ciocia Hilda do Cerberusa. Jednak nie do końca, dość sporo rzeczy się zmieniło.
Począwszy od atmosfery w Akademii, po moje życie codzienne.
Zaczęło się od tego, że Blackwood cały czas, jest wściekły za to, iż mi się upiekło. Na każdym kroku, próbuje uprzykrzyć mi życie.
Raz nawet, kazał sprzątać mi bibliotekę za to, że zaczełam się z nim kłócić o to, iż nie miał racji, co do pewnego wydarzenia w Historii.
Oprócz tego, mój tryb życia również się zmienił.
Więcej czasu, spędzam na spotkaniach i rozmowach z Lucyferem. Jak się okazało, nie jest aż takim wielkim dupkiem, za jakiego go uważałam.
A jeśli chodzi o Klaus'a, to nadal nie może pojąć, że z nami koniec. Czy to takie trudne, do zrozumienia?
Nie, ale chyba, dla niego, jednak tak.
Duże zmiany, zaszły też w moim charakterze.
Zrozumiałam, że nie warto, zawsze pomagać wszystkim.
Dlatego, teraz zanim komuś w czymś pomogę, to zastanawiam się nad tym, dwa razy.
Niestety, popsuły mi się też trochę kontakty z Sabriną, bo zaczęła ona coraz bardziej, trzymać z dziwnymi siostrami.
Nawet nie tyle co z Prudence, a jej siostrami.
A jeśli chodzi o Prudence, mogę chyba powiedzieć, że nie mamy takich złych kontaktów ze sobą...
-Cassandro! Zejdź na dół! -usłyszałam krzyk ciotki Zeldy.
-No cholera-zaklęłam pod nosem niezadowolona, że muszę przerwać, mój wpis do pamiętnika, który czasami prowadzę.
Zamknęłam go, po czym schowałam pod poduszkę, a następnie wstałam i skierowałam się na dół.
-Coś się stało? -spytałam zirytowana, wchodząc do kuchni.
-Tak, stało się-powiedziała.
-Ten stary dziad, znów przysłał list do ciotek ze skargą na ciebie
-skomentowała, znudzona Sabrina.
-No naprawdę? To się już nudne robi, czy on nie ma ciekawszego zajęcia? -wywróciłam oczami.
Ostatnio, robił to bardzo często, jakby było to jego nowe hobby.
-Mam to czytać, czy od razu spalić? -spytała ciotka.
-Spal, wiesz, jaka jest sytuacja ciociu-machnęłam lekceważąco ręką.
-Ale zanim to zrobię, chcę wiedzieć, co zrobiłaś tym razem-powiedziała.
-No to tak, Blackwood na zajęciach, wskazał na mnie laską i stwierdził, że na jej końcu siedzi tchórz.
No to ja, zadałam mu pytanie, o który koniec mu chodzi-zaśmiałam się.
-To strasznie dziecinne, ale i tak jestem z ciebie dumna-stwierdziła z lekkim rozbawieniem.
-I naprawdę, dlatego przysłał kolejną skargę? -ciocia Hilda, spytała z niedowierzeniem.
-Tak, przecież mówię, że wysyłanie skarg na mnie, to jego nowe hobby - wzruszyłam ramionami.
-Coś jeszcze, czy mogę iść do siebie? -spytałam.
-Bo za pół godziny, jestem umówiona -skomentowałam.
-Możesz, ale ty ostatnio, często znikasz, możesz nam to wytłumaczyć? Czy może znowu coś knujesz? -ciotka Zelda, popatrzyła na mnie poważnie.
-Spokojnie ciociu, nic nie knuje-powiedziałam, podnosząc ręce w geście obronnym.
-Mam nadzieję, a teraz możesz już iść-westchnęła, a ja nie czekając aż coś jeszcze doda, pognałam do siebie.
Wchodząc, zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do szafy, by wyciągnąć, jakieś ubranie, które na siebie ubiorę.
Po dłuższym namyśle, wybrałam czarną sukienkę z krótkim rękawem, a do tego, szpilki takiego samego koloru, i białe koronkowe stopki. (Zdj)
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Do tego, zrobiłam lekki makijaż i Poprawiłam włosy.
Będąc już gotowa, o czternastej trzydzieści, czyli piętnaście minut przed czasem, wyszłam z domu, a następnie poszłam w stronę lasu na polanę.
Idąc przed siebie, usłyszałam, jakiś szept w krzakach za mną, dlatego się zatrzymałam. Wniosek był prosty. Ktoś mnie śledził, a nawet może i kilku ktosiów.
Rozejrzałam się dyskretnie na boki, i dostrzegłam, jakieś rude włosy. A nawet znajome...
-Naprawdę? -spytałam z kpiną.
-Czy Blackwood ma już obsesje na moim punkcie? -zaśmiałam się, a z krzaków wyszła trójka chłopaków. Dwójka z nich, była chyba starsza ode mnie może o rok, a jeden, ten rudy młodszy. Kojarzyłam ich, z tego całego męskiego klubu naszego ojczulka.
-Mówiłem ci, że masz być cicho, teraz całą akcje, szlag trafił! -syknął jeden z nich, patrząc na tego rudego.
-No to słucham, proszę grzecznie powiedzieć mi, czemu mnie śledzicie-popatrzyłam na nich wyczekująco, ale zamiast odpowiedzieć, oni woleli mnie zaatakować.
-Pytam, jeszcze raz: Czemu mnie śledzicie?! -syknęłam, uniemożliwiając im, za pomocą moich mocy, jakikolwiek ruch.
-Nic ci nie powiemy-wykrztusił brunet.
-Okej-wzruszyłam ramionami, a następnie jednym celnym ruchem, skręciłam mu kark.
-A wy? Powiecie coś? A może chcecie skończyć, jak kolega? -posłałam im uroczy uśmiech.
-O...ojciec Blackwood nas przysłał -skomentował rudzielec.
-To wiem, ale po co? -spytałam zirytowana.
-Aby się ciebie pozbyć. Zagrażasz kościołowi-syknął ten drugi.
-Kościołowi, czy może jemu? -prychnęłam, a następnie skręciłam mu kark i oderwałam głowę.
-Mój drogi, weźmiesz głowę kolegi i zaniesiesz ją Blackwood'owi, a następnie powiesz, że jeszcze raz taka akcja, a sam skończy gorzej-syknęłam, a wystraszony chłopak, zrobił dokładnie to co chciałam.
Otrzepałam ubranie, z niewidzialnego kurzu, a po chwili usłyszałam czyiś śmiech i głośne klaskanie.
-Brawo, brawo Aniołku-Lucyfer, wprost pękał ze śmiechu.
-Frajerzy-wywróciłam oczami, patrząc na ciała tej dwójki.
-Pięknie ich załatwiłaś-skomentował, stojąc zaraz za mną.
-Czy ja wiem, nieraz bawiłam się lepiej- wzruszyłam ramionami, na co on znowu się zaśmiał.
-Wiesz, jestem ciekawy, jaka będzie mina Faustusa, jak młody, pokarze mu tą głowę, i przekaże groźbę od ciebie-skomentował.
-Szkoda, że tego nie zobaczę. To będzie piękny widok-mruknęłam, zamykając oczy, by wyobrazić sobie minę tego starego dziada.
-Jeszcze nie raz, zobaczysz lepsze widoki-szepnął, tuż przy moim uchu.
-Doprawdy? -otworzyłam oczy.
-Oczywiście -skomentował, łapiąc mnie w pasie i obracając do siebie przodem.
-W moim świecie, takie rzeczy to codzienność skarbie- uśmiechnął się.
-Codzienność? W końcu to się nudne zrobi-stwierdziłam.
-To się nigdy nie zrobi nudne-popatrzył na mnie, uśmiechając się, jeszcze szerzej.
-Myśl co chcesz, ja wiem swoje -wzruszyłam ramionami, a między nami zapanowała chwilowa cisza.
-Jak tam na zajęciach? -spytał po chwili.
-Ehh, a było tak pięknie i ty zepsułeś te atmosferę
-mruknęłam, wyswobadzając się z jego uścisku.
-A tak w ogóle, od kiedy interesujesz się takimi rzeczami? -prychnęłam.
-Od zawsze. Przyszła pani piekieł, musi wiedzieć, jakie ma zdolności, no i jak nad nimi panować-skomentował, a ja wybuchłam śmiechem.
-Kochany, twoją żoną, to ja nawet po śmierci nie zostanę-popatrzyłam na niego złośliwie.
-Ah tak? Nie bądź taka pewna, jeszcze zobaczymy-stwierdził.
-Możesz sobie tylko pomarzyć, ale nic więcej-zacmokałam.
-Jestem Lucyferem, władcą piekieł! Ja zawsze dostaje to, czego chce-powiedział, patrząc na mnie pewnie
-Nie tym razem kochanie, nie tym razem - pokręciłam głową.
-Przekonany się-powiedział, po czym ot tak, bezczelnie sobie zniknął!
No, ale to żadna nowość. Nie pierwszy, i zapewne nie ostatni raz, tak robi.
Westchnęłam zirytowana jego zachowaniem, a po chwili sama, skierowałam się z powrotem do domu.
No kochani!
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał, a ja nie zanudziłam 🤗😂