Rozdział 26

1K 63 29
                                    

Czytając tak pamiętnik, nawet nie wiem, kiedy zleciał mi czas. Popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam, godzinę dwudziestą trzecią.

Na myśl o tym, że będę musiała oglądać jej parszywy ryj, robiłam się wściekła, i miałam ochotę podpalić wszystko, co tylko było pod ręką. Ale wiedziałam, że nie mogę, dlatego wzięłam wdech, by chodź trochę się spróbować uspokoić, a następnie podeszłam do szafki, i schowałam tam pamiętnik, bo na wierzchu nie do końca był bezpieczny.
Zamknęłam szafkę, na kluczyk i wyszłam z pokoju.

-Nie śpisz kochanie? -usłyszałam przepełniony troską, głos cioci Hildy.

-Nie mogę spać. Pójdę się przejść -powiedziałam.

-Dobrze, tylko uważaj na siebie - uśmiechnęła się, po czym poszła na górę.

Westchnęłam z ulgą. Miałam dużo szczęścia, że to nie ciotka Zelda, bo tamta na pewno, by mi nie odpuściła.

Podeszłam do drzwi, i po cichu wyszłam na zewnątrz. 
Swoje kroki od razu, skierowałam w stronę lasu, po drodze podśpiewując pod nosem jedną z piosenek, którą usłyszałam w radiu.

-Summer has come and passed
The innocent can never last
Wake me up when September ends
Like my father’s come to pass
Seven years has gone so fast
Wake me up when September ends* - nuciłam cichutko.

Kilka minut później, byłam na miejscu. Weszłam w głąb lasu,  i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to blond czupryna, tej suki Maggie.

-Myślałam, że stchórzysz i nie przyjdziesz -stwierdziła z kpiną.

-JA nie tchórze. Prędzej Blackwood do końca ołysieje, niż ja przed czymkolwiek stchórzę! -zaśmiałam się.

-Zważaj na słowa-upomniała mnie.

-Doprawdy? -zapytałam rozbawiona.
-Nie boję się Blackwood'a, ani nikogo innego -prychnęłam.

-Mniejsza, czytałaś kartkę i wiesz po co tu jesteś- powiedziała chytrze.

W tej chwili, przypomniałam sobie, co tam pisało i miałam się na nią ochotę rzucić.

-Mów co wiesz! -warknęłam.

-Spokojnie, pamiętasz Alexa? -zapytała cwanie.

Zmarszczyłam brwi, ale po chwili sobie przypomniałam.
O cholera.

-Nie, nie wiem o kim mówisz-wzruszyłam ramionami.

Postanowiłam grać idiotkę.  Jeśli naprawdę wie, co się stało, i powie o tym Blackwood'owi, to mogę mieć nieźle przechlapane.

-Nie udawaj! Nie widziałaś mnie, ale ja byłam tamtego wieczora i wszystko widziałam -powiedziała poważnie.

-Niby co widziałaś? -zapytałam, bo jeśli faktycznie tam była, to powie co widziała, a jeśli nie i to podstęp, to mogę się wpakować w bagno.

-Doskonale wiesz, ale niech będzie-wywróciła oczami.
-Alex White. Chłopak, który uczęszczał do Akademii i był członkiem kościoła nocy. Dwa tygodnie temu, znaleźli jego ciało w lesie tu, w tym miejscu. Wuj Faustus, nadal szuka winowajcy i ja mogę mu pomóc, ponieważ wiem kto go zabił. Tą osobą jesteś ty -powiedziała z uśmieszkiem.

O cholera, ona faktycznie tam wtedy była.

-Nie masz dowodów-syknęłam.

-Po co mi dowody? -zaśmiała się.
-Jak sądzisz, uwierzą mi, czy dziewczynie, która jest zawieszona i do tego, ma nie jedno za uszami? -zapytała retorycznie.

-Po pierwsze, on nie był tym za kogo się podawał.
A po drugie, czego chcesz?! - warknęłam.

-W zamian za milczenie, chcę abyś wyjechała z miasta. Mam pewne plany, a ty mi je krzyżujesz-powiedziała zirytowana.

-Niby, jakie plany? -popatrzyłam na nią znudzona.

-To nie jest twój interes, ale w sumie mogę ci powiedzieć, bo i tak, tobie nikt nie uwierzy w nic-znowu się zaśmiała.

Naprawdę, miałam ochotę się na nią rzucić, i rozszarpać na strzępy!

-No więc, najpierw wuj Faustus pomoże mi, rozwinąć moje umiejętności. A potem, gdy nauczę się wszystkiego,  co będzie mi potrzebne, to mam zamiar pozbyć się jego, Prudence, tego małego bachora i każdego, kto stanie mi na drodze, do tego abym stała się, najpotężniejszą czarownicą w całym kowenie i nawet w piekle-powiedziała z psychopatycznym uśmiechem.

-Japierdole- walnęłam się ręką, w czoło.
-I to ponoć mnie, wszyscy nazywają sadystyczną psychopatką. Ale mniejsza, jesteś kolejną osobą, jaką znam, której zależy tylko na władzy. Naprawdę, to się już nudne robi! -powiedziałam wyrzucając do góry ręce.

-Nudne? -prychnęła.
-Czy ty, nigdy nie chciałaś być tą najpotężniejszą? -popatrzyła na mnie z politowaniem.

-Może i chciałam, ale uświadomiłam sobie, że są ważniejsze rzeczy od władzy -powiedziałam, a ona uciszyła mnie ręką.

-Tak, tak już nie raz to słyszałam, że bardziej liczy się miłość, bla, bla, bla- prychnęła.

-Czy ciebie nigdy nikt nie kochał, albo ty kogoś? -zapytałam zdziwiona.

-Może tak, ale ta osoba się mną zabawiła, a potem zostawiła, więc co to za miłość? Żadna-syknęła.

-Rozumiem cię doskonale, miałam podobnie, ale nic na to nie poradzimy. Zresztą nie możesz mścić się, za to na innych! -powiedziałam.

-A dlaczego nie? -zapytała zdziwiona.

-Bo nie każdy, jest taki zły-wywróciłam oczami.

-Błagam cię, nie praw mi tu kazań o dobru i złu, bo obie wiemy, że ty nie jesteś święta -zaśmiała się.

-To już, nie twoja sprawa-posłałam jej mordujące spojrzenie.

-A czemu nie? Biedna, skrzywdzona przez los dziewczynka, która przeszła na złą stronę, a dopiero teraz znalazła rodzinkę. Naprawdę, to słodkie -prychnęła.

-Nic o mnie nie wiesz-popatrzyłam jej prosto w oczy.

-Czyżby? -uśmiechnęła się podle.
-Cassandra, Alison Spellman, a może Gilbert? Adoptowana córeczka Gilbertów. Przez osiemnaście lat mieszkałaś w Mystic Falls, razem z siostrą Eleną. Biedaczka, wszyscy woleli ją od ciebie. To naprawdę przykre-zrobiła smutną minkę, ale kontynuowała dalej.
-Twoim najlepszym przyjacielem, był Matt Donovan... Właśnie Matt,  chyba nie chcemy, aby stała mu się krzywda co? -zapytała.

-Odwal się od Matta-warknęłam, już ledwo nad sobą panując.

-Spokojnie słonko, najlepsze zostawiłam na koniec-zaśmiała się.
-Pół Czarownica, pół Wampir. A to ciekawe, jesteś Heretykiem. Reszta wie? -popatrzyła na mnie pytająco.
-Wnioskując po minie, to nie wszyscy -zachichotała. 

-Spróbuj tylko, coś komuś wygadać, a gorzko tego pożałujesz-powiedziałam, podchodząc do niej bliżej.

-Doprawdy? Wątpię, ale dobrze. Będę milczeć, jeśli wyjedziesz w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Potem, puszcze parę-popatrzyła mi w oczy.

-Jak wyjadę, o wszystkim zapomnisz, a Matt będzie bezpieczny? -zapytałam, zamykając oczy.

-Tak, daję słowo - usłyszałam jej głos.

-Twoje słowo, jest gówno warte, ale zgoda-syknęłam,  podnosząc powieki i patrząc na nią.

-Widzisz, wiedziałam, że się dogadamy-zaśmiała się.

-I nie chcesz, rzucić żadnego zaklęcia dla pewności? -spytałam zdziwiona.

-Nie, bo wiem, że mnie nie okłamiesz. Zbyt wiele byś zaryzykowała. -powiedziała, a następnie tak po prostu, odeszła.
Pewna tego, że jej się udało.

Błąd kochanie, ja nie odpuszczam.

Chwile potem, sama spacerem, udałam się do swojego domu.














*Lato przychodzi i przemija
Niewinność nie może trwać
Obudź mnie, gdy wrzesień się skończy
Tak jak odszedł mój ojciec
Siedem lat minęło tak szybko
Obudź mnie, gdy wrzesień się skończy

(Green Day - Wake Me Up When September Ends

Jest w mediach)

OMG, nieźle no nie? 😱
Czekajcie na kolejny😏

Do Zoba!
Ash🖤⛧

Chilling Adventures of Cassandra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz