Z zza myślenia, wyrwał mnie odgłos dzwonka do drzwi. Szybko podniosłam się z łóżka i w wampirzym tępię, zbiegłam na dół, by je otworzyć.
-Prudence - powiedziałam, otwierając krótkowłosej drzwi.
-Cassandro-kiwnęła głową, a następnie udałyśmy się na górę.
Na szczęście, jest godzina trzynasta po południu i w domu nikogo nie ma.
-Siadaj-wskazałam jej na krzesło, przy moim biurku.
-Musimy pogadać, i to poważnie - stwierdziłam.
-O czym?-zapytała.
-Musiałam zerwać się z zajęć Demonologii, więc mam nadzieję, że naprawdę jest to coś ważnego, inaczej źle się to dla ciebie skończy -dorzuciła niezadowolona, a ja w odpowiedzi, jedynie wywróciłam oczami.
-Nastąpiła zmiana planów, trzeba pozbyć się Maggie, jeszcze dziś i to NA DOBRE - powiedziałam podkreślając, ostatnie słowa.
-Dlaczego? A po za tym, miałyśmy nie robić głupot, i tylko nastraszyć ją -syknęła.
-Tak, ale to było za nim, zaczęła wtykać nos w nie swoje sprawy. A po za tym, odbija jej! -popatrzyłam na nią zirytowana.
-Nie rozumiem, wyjaśnij mi co oznacza, że wtyka nos w nie swoje sprawy i to, że jej odbija-powiedziała.
-Oznacza to, że wie coś czego nie powinna i może to zagrozić kościołowi. A jeśli chodzi, o drugą sprawę, to uderzyła jej woda sodowa do głowy i chce się wszystkich pozbyć, by zawładnąć kościołem, a potem może i nawet piekłem-syknęłam.
-Kłamiesz- powiedziała, ale jednak nie do końca przekonana.
-Nie, trzymaj-podałam jej kartkę, którą dostałam wczoraj od Maggie.
-Co to? -zapytała zabierając ją.
-Przeczytaj-powiedziałam, a ona ją rozwinęła.
-To jej pismo... -mruknęła.
-Teraz mi wierzysz? -spytałam.
-Powiedziała ci to wszystko, jak się spotkałyście? -popatrzyła na mnie, sprytnie unikając odpowiedzi.
-Tak, ale oprócz tego, zażądała abym się wyniosła z miasta, w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, czyli dokładnie do jutra do północy, bo inaczej puści parę -stwierdziłam wkurzona.
-I co zamierzasz? -zapytała, nie odrywając wzroku od kartki.
-To co ci mówiłam, musimy się jej pozbyć -powiedziałam.
-Okej, ale jeśli nas przyłapią? -popatrzyła na mnie.
-Nie przyłapią. Nigdy nikogo nie sprzątnęłaś? No nie gadaj -prychnęłam.
-Zrobiłam to, i to nie raz - powiedziała.
-No właśnie, więc nie ma co się obawiać-wzruszyłam ramionami.
-Dobra, ale gdzie i kiedy? -spytała.
-O północy, na polanie w lesie-stwierdziłam.
-Tylko ty i ja. Zero świadków -powiedziałam.
-Mam rozumieć, że moją działką jest ją tam zwabić. -wywróciła oczami.
-Dokładnie tak. No, bo ja nie mogę wejść do Akademii. Zapomniałaś? -westchnęłam.
-Nie. Ale co potem? -spytała.
-Potem, o nic się nie martw. Już ja się nią zajmę-posłałam jej diabelski uśmieszek.
-Zgoda, ale jeśli nas przyłapią, kolejną martwą osobą, będziesz ty mieszańcu! -powiedziała.
-Hah, życzę powodzenia - zaśmiałam się.
-Nie igraj sobie ze mną-syknęła.
-Nie, to TY nie igraj ze mną, bo dla ciebie, skończy się to dużo gorzej -powiedziałam, podchodząc do niej.
-Do zobaczenia-warknęła, a następnie wyszła.
-Do zobaczenia- zachichotałam, idąc za nią, by zamknąć drzwi.
Po wyjściu Prudence, postanowiłam zadzwonić do Rebekah. Od wieczoru, kiedy odbyła się kolacja, niestety nie rozmawiałyśmy.
-Czego?! -usłyszałam jej zirytowany głos.
-Jakie miłe przywitanie. Ciebie też miło słyszeć- stwierdziłam sarkastycznie.
-Ahh, to ty Cassidy. Przepraszam, nie patrzyłam na ekran i myślałam, że to mój durny braciszek Klaus-mruknęła.
-Nic nie szkodzi, zobaczymy się jutro? Siedzę przeważnie sama i się nudzę, a od kolacji, nie miałyśmy się okazji spotkać -powiedziałam, z nadzieją.
-Jasne, nie mam żadnych planów, także o piętnastej u mnie - stwierdziła, a ja mogłam dosłyszeć, w jej głosie radość.
-No nie wiem, może u mnie? Nie mam ochoty na spotkanie, twoim bratem-stwierdziłam niezadowolona.
-Spokojnie, jutro Klaus'a ma nie być, od rana w domu. Ma, jakieś sprawy do załatwienia
-powiedziała.
-Super, w takim razie do jutra -skomentowałam.
-Okej, Papa -powiedziała
-Buziaki, Paaa - odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam.
Po odłożeniu telefonu, poszłam do siebie, a następnie włączyłam radio, aby zabić te ciszę.
Czas zleciał mi bardzo szybko, ponieważ niedługo potem przyszła Sabrina, oczywiście z dawką plotek na temat tego, co dzieje się w Akademii.
Dowiedziałam się dużo ciekawych rzeczy, typu, że większość uczniów, którzy byli za Maggie, zaczęli się buntować przeciwko niej.
Ucieszyło mnie to, ponieważ będzie mniej dociekliwych. Jednak potem musiała iść, dlatego, że umówiła się z Nick'iem. Cieszyłam się, że tak świetnie jej się układa, bo nie myśli wtedy o Harvey 'm. (?)
***
Dwadzieścia minut, przed północą, tak samo, jak wcześniej. Wzięłam ze sobą sznur, a następnie wymknęłam się po cichu, na szczęście tym razem, nikogo nie spotkałam.
-Już jestem-powiedziałam, stając obok Prudence i Maggie.
-O co tu chodzi? Co ona tu robi?! -blondynka, popatrzyła wściekła na Prudence.
-Zamierzałaś mi w ogóle, powiedzieć o tym wszystkim?! -syknęła krótko włosa, ignorując jej pytania.
-Czyli się wygadałaś -blondi popatrzyła na mnie z kpiną, co ja postanowiłam zignorować.
-Odpowiedz! Nie będę się powtarzać - syknęła Prudence.
-Oczywiście, że nie miałam ci zamiaru powiedzieć-stwierdziła patrząc na nią, z politowaniem.
-Ty szmato. -popchnęła ją. -Wiesz co, już mi nie jest jej ani trochę szkoda. Masz zadać jej największy ból, jaki tylko możesz-syknęła, tym razem patrząc na mnie.
-Nie będzie z tym problemu. Jednak nie na darmo, nazywają mnie psychopatką - wzruszyłam ramionami.
-Spróbujcie się tylko zbliżyć, a pożałujecie -powiedziała pewnie.
-Proszę cię, nie rozśmieszaj mnie - zachichotałam.
-Mówię serio! -nadal upierała się przy swoim.
-Ja też-stwierdziłam wysuwając kły.
-Nie boję się-prychnęła.
-No to popełniasz błąd-skomentowałam, zbliżając się do niej.
-Co masz zamiar zrobić? No i po co, ci ten sznur? -zapytała zaciekawiona krótko włosa.
-Ja nic, sama sobie to zrobi, a sznur jej w tym tylko pomoże-posłałam jej chytry uśmieszek, a następnie spojrzałam Maggie prosto w oczy.
-Za chwile, zrobisz dokładnie to co ci powiem. Weźmiesz ode mnie sznur, a następnie zwiążesz pętle-powiedziałam, a ona, jak na zawołanie zaczęła to robić.
-Czekaj, co jej się dzieje? -zapytała Prudence.
-Użyłam na niej Hipnozy, lub, jak to my wampiry nazywamy Perswazji-rzuciłam, jakby nigdy nic.
-Zresztą tak będzie łatwiej, i nie pobrudzimy sobie rąk-wzruszyłam ramionami.
-No cóż, muszę przyznać, że nieźle to wymyśliłaś-powiedziała z uznaniem.
-Wiem-zaśmiałam się, a następnie zaczełam dalej dyktować Maggie, co ma robić.
-Stój, stop! -podniosła głos.
-Czy kazać jej wydłubać sobie oczy, nie jest zbyt brutalne? -zapytała, co bardzo mnie zdziwiło.
-No coś ty, jak się bawić to na całego-stwierdziłam patrząc na nią, na co ona się odsunęła.
-Co to było?! -spytała lekko przerażona.
-Co? -zmarszczyłam brwi.
-Twoje oczy, zobaczyłam w nich, taki dziwny czerwony błysk-skomentowała.
-Aaa, to nic. Nie przejmuj się-skłamałam. No raczej nie powiem jej, że sama nie wiem, bo byłoby to na maksa głupie.
-W porządku-pokiwała głową.
-Zróbmy coś jeszcze- skomentowała podle, gdy ciało Maggie, już zwisało na drzewie z wydłubanymi oczami.
-Niby co? -spytałam zaciekawiona.
-To-stwierdziła podchodząc do Maggie, i robiąc napis na jej ubraniu, z jej własnej krwi.
A brzmiał on tak "Będziesz Następna".
-Nieźle, a teraz wynośmy się stąd, zanim przestane nad sobą panować -powiedziałam poważnie, wskazując na krew, która była wszędzie dookoła.
-Zgoda, chodźmy -pokiwała głową.
Tak, jak powiedziałam wcześniej, rozeszłyśmy się do siebie. "Zapominając" o wszystkim, co wydarzyło się dzisiejszej nocy, oraz o osobie, którą była Maggie Blackwood.
Jak wam się podoba rozdział? 😈
Piszcie w komentarzu😁
(Przepraszam, jeśli trochę zniszczyłam go)
Do Zoba!
Ash🖤⛧

CZYTASZ
Chilling Adventures of Cassandra
FanfictionCzęść druga Little Evil. Nowe życie. Nowe miasto. Nowa szkoła. Nowe znajomości. Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń. No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...