6.

173 13 4
                                    

Roześmiany Jimin podbiegł z prędkością światła do Taehyunga, którego nogi były już jak z waty. Nie dlatego, że bał się rudego, a dlatego, że było mu bardzo przykro i bał się kolejnego upokorzenia.

Jego życie szkolne nie wygladało tak zawsze. Niegdyś Tae był jedną z osób właśnie bardziej lubianych i szanowanych niż reszta. Skończyło się to wraz z dniem, w którym zaprosił swojego najlepszego przyjaciela na nocowanie. Tym najlepszym przyjacielem był nie kto inny, jak Park Jimin. Znali się od dziecka, więc mama Tae zaproponowała swojemu jedynemu synowi, by zaprosił kogoś do siebie, to może "Cień" przestanie wreszcie przychodzić. Ten pomysł bardzo przypadł blondynowi do gustu, więc z wielką chęcią zaprosił Jimina, a tamten oczywiście się zgodził. Tyle tylko, że ich wspóle nocowanie skończyło się dla Taehyunga wielką kompromitacją. Jak zwykle o 03:00 w nocy przyszedł "Cień". Zaczął szeptać. Obudził blondyna, który od razu zaczął płakać i krzyczeć, czym bardzo rozśmieszł Jimina, wiedzącego o nocnych problemach przyjaciela, jednak nigdy nie brał tego na poważnie. Na następny dzień o tym przykrym incydencie wiedziała praktycznie cała szkoła. Od tego właśne czasu Taehyung był zwyczajnym pośmiewiskiem i ciągle wytykano go palcami. Na samym wyzywaniu i wyśmiewaniu jednak się to nie kończyło. Bardzo często blondyn był ofiarą głupich żartów Jimina i jego paczki, lub innych uczniów. Kiedyś, przed lekcją w-fu, Tae na chwilę wyszedł z szatni zostawiając tam swój plecak, co okazało się wielkim błędem. Kiedy wrócił, jego spodenki i koszulka były pocięte na dziesiątki małych kawałeczków. Później tylko usłyszał ciche szepty i śmiechy dobiegające z toalety. Na korytarzu też często był zaczepiany i popychany. Tak było też i tym razem.

Stojący przed nim Jimin mierzył go groźnie wzrokiem.

- Co? Nadal widzisz duchy? - Zaśmiał mu się prosto w twarz. - Czy twoi rodzice wreszcie dali ci jakieś tabletki na omamy? - Wybuchł jeszcze głośniejszym śmiechem.

Rudzielec był trochę niższy od Taehyunga, lecz mimo to nie miał oporów przed obrażaniem go i ośmieszaniem.

Za to Tae był na skraju załamania. W kącikach jego czarnych oczek powoli zaczynały zbierać się łzy. Nie chciał rozpłakać się przy dawnym przyjacilu, bo dałoby mu to powód do jeszcze gorszego dokuczania mu. Jednak nie mógł już znieść tego wszystkiego, co działo się w szkole. Nie mógł znieść, że osoba, która niegdyś była mu najbliższa, tak z dnia na dzień stała się największym wrogiem. Tylko za co? Za to, że był inny? Za to, że może nie był do końca zwyczajnym dziesięciolatkiem? W tych czasach nie można być "innym", bo mają cię za wariata.

- Jak pytam, to odpowiadaj! - Warknął.

Tae przygryzł lekko wargę starając się za wszelką cenę opanować emocje. W przeciwieństwie do Jimina, zwyczajnie nie potrafił traktować go jak śmiecia.

- Jesteś serio żałosny. - Posłał mu złośliwy uśmieszek. - Może idź lepiej spać? Albo wogóle zdechnij. Wtedy też będziesz duchem. - Zarechotał głośno.

- Coś ty powiedział?

Taehyung usłyszał za swoimi plecami pewien melodyjny głos. Melodyjny głos, który mógł należeć tylko do jednej "osoby". Natychmiast się odwrócił. Stał przed nim chłopiec o czarnych, lekko poczochranych włosach, również czarnych i wielkich oczach, które miały w sobie tajemniczy błysk, o pełnych, malinowych ustach, a jego policzek "zdobiła" mała lecz głęboka blizna i był on tego samego wzrostu i był po prostu piękny.  Usta Tae mimowolnie się rozchyliły.

"Cień" tutaj?! W szkole?!

Oczy Jimina się mocno rozszerzyły pod wpływem szoku, że ktokolwiek mógłby stanąć w obronie blondyna.

- Coś ty za jeden? - Zapytał ostro, pewnym siebie głosem.

- Jestem Jeon Jungkook. - Uśmiechnął się zadziornie swoim króliczym uśmieszkiem.

Seesaw// TaeKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz