25.

92 8 0
                                    

Taehyung pov.

Tak, jak myślełem, bezpiecznie wylądowałem na trawniku. Nic mi się nie stało, byłem cały i zdrowy.

-Tae! -Krzyknął Jungkook.

Natychmiast znalazł się przy mnie. Przykucnął na przeciwko. W jego dużych, czarnych oczach wyraźnie widać było strach i szok, a po chwili również świecące iskierki.

-No co ty! -Szturchnąłem go.

Zacisnął mocniej usta, a następnie schował twarz w dłoniach.

-Ej, Kook -Chciałem zwrócić na siebie jego uwagę.

Nie reagował. Nadal kucał zakrywając buzię. Przybliżyłem się do niego, po czym szybkim ruchem pociągnąłem jego ręce w dół. Widok, który ujrzałem po prostu mnie sparaliżował.

-C.. czemu ty ryczysz? -Jęknąłem.

Jego policzki były dosłownie całe czerwone, żęsy miał posklejane, a oczy jakieś nie Jungkookowe.

-Jesteś durny! -Walnął mnie w ramię.

-Za co to?! -Zdziwiłem się.

Czemu on wogóle płakał?! To był taki dobijający widok... To dopiero drugi raz, kiedy widziałem płaczącego Kooka. Tylko, że teraz nawet nie wiedziałem co mu było.

-Mogło ci się coś stać! -Wykrzyczał wycierając twarz rękawami swojej białej koszuli.

No tego, to ja się nie spodziewałem.

-Beczysz, bo się martwiłeś? -Postanowiłem się upewnić.

Spojrzał na mnie spode łba i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
Siedzieliśmy tak w milczeniu przez bliżej nieokreślony czas.

-Ja idę. -Orzekłem nagle.

Powinienem się pośpieszyć. To tylko kwestia czasu, jak babcia zorientuje się, że mnie nie ma.
Kookie popatrzył na mnie martwym wzrokiem.

-Gdzie ty się wogóle wybierasz? -Zapytał przygnębionym głosem.

-Sam nie wiem. -Wzruszyłem lekko ramionami.

-To przeze mnie? -W jego oczach dało się dostrzec panikę.

-Nie. -Pokręciłem głową stanowczo.

-Więc dlaczego? -Chyba mi nie wierzył.

Nie kłamałem. Naprawdę tylko w małym stopniu to było przez niego. Był jednym z czynników, ale te wszystkie rzeczy musiały się na to złożyć, że podjąłem taką decyzję.

-Po prostu. Mam dosyć takiego życia. -Wyznałem.

-Takiego, czyli jakiego? -Drążył, nadal niezbyt przekonany.

-Ehhh. -Westchnąłem ciężko. -Takiego nudnego. Życia z Jiminem i całą tą głupią bandą.

-Właśnie dlate...

-Nie! -Przerwałem mu wiedząc, co zamierza powiedzieć. -Pozbycie się Jimina wcale niczego nie rozwiąże. Przez ciebie tylko czuł bym się winny. -Wyjaśniłem nieco spokojniej. -Kook, nie mieszaj się w nasze sprawy. Zawsze sam sobie jakoś radziłem.

Spuścił tylko głowę.

-A piwnica? -Przypomniał cicho.

No tak... Bez niego spędził bym tam noc...

-Dziękuję ci za to. Naprawdę. Ale ja muszę już iść. -Powiedziałem, podnosząc się z trawnika. 

Otrzepałem spodnie, po czym spojrzałem jeszcze raz na Jungkooka. Okazało się, że też na mnie patrzył. I w jego oczach było coś dziwnego. Coś jakby rozpacz. Ale dlaczego?!

-Co ze mną? -Wyszeptał z wciąż uniesioną głową, przeszywając mnie swoimi czarnymi perełkami.

-Rób co chcesz. -Przełknąłem głośno ślinę.

Wewnątrz zrobiło mi się jakoś dziwnie ciężko... W gardle miałem jakąś wielką gulę.

-Czyli? -Zagadnął.

-Chcesz, to chodź ze mną. -Odrzekłem, wyciągając rękę w stronę wciąż kucającego Jungkooka.

Od razu ją chwycił.

Seesaw// TaeKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz