22.

97 10 0
                                    

Jungkook pov.

Była godzina 03:00. Stałem przy drzwiach od pokoju Tae. Byłem niewidzialny, więc gdyby się obudził, to tak, czy siak by mnie nie zauważył. Lepiej, żeby nie wiedział, że tu byłem. Umówiliśmy się, żebym nie przychodził. Gdyby Tae też dowiedział się naprawdę, dlaczego zacząłem wogóle tu przychodzić, to uznałby mnie za potwora. I przez to, że uderzyłem Jimina, a Tae okłamałem, że nic mu nie zrobię, ciągle męczyły mnie wyżuty sumienia. Ale nie mógłbym mu też przecież powiedzieć, że to ja, bo byśmy się znów pokłócili. Jeszcze do tego Tae wspominał, że Jimina wczoraj nie było w szkole. Oby ten rudy nie miał zbyt dużych siniaków na twarzy.
                               *****
Taehyung pov.

Obecnie mieliśmy matematykę. Ten znienawidzony przeze mnie przedmiot był przekleństwem. Nie dość, że nic z tego nie rozumiałem, to jeszcze musiałem dzielić ławkę z Jiminem. Nauczycielka nie pozwoliła mi się przesiąść, więc nie pozostawało mi nic innego, jak ignorowanie byłego przyjaciela. Zawsze specjalnie mnie szturchał, albo zabierał długopis. Tym razem było inaczej. Wogóle nic nie mówił, nie pisał karteczek z innymi kolegami, nie śmiał się ze mnie, nie zaczepiał. Czy coś się zmieniło?
Popatrzyłem na niego. Mimowolnie rozchyliłem usta.

-J... Jimin -Szepnąłem.

Zerknął na mnie zdziwiony, bo zazwyczaj ze sobą nie rozmawiamy. Po chwili jednak zrobił zaciętą minę. Teraz widziałem całą jego twarz, nie tylko profil. Byłem przerażony tym widokiem!

-Czego? -Warknął cicho, żeby pani nas nie usłyszała.

-C.. Co ci się s.. stało? -Wyjąkałem.

Jego policzki pokrywały wielkie, fioletowo-zielone siniaki. Prawdopodobnie przez to miał tak bardzo opuchniętą twarz. Na pewno ktoś go uderzył! To nie mogło być zwykłe przewrócenie się!

-Nie udawaj, że nie wiesz, śmieciu. -Szturchnął mnie mocno w rękę.

-Co?! -Wrzasnąłem, zanim zdążyłem się opanować.

Od razu poczułem na sobie srogie spojrzenie matematyczki.

-Kim Taehyung! -Krzyknęła. -Do tablicy!
                             *****

-Jimin! -Złapałem go za rękaw bluzy, gdy wchodził do toalety.

Matematyka się skończyła i wreszcie mieliśmy przerwę.

-Czego ty chcesz?! -Wedle moich przypuszczeń, wydarł się.

-Co ci się stało? O co ci chodzi? -Dopytywałem zmartwiony.

-Już dostałeś pałę z matmy, chcesz jeszcze ode mnie kopa w dupę?!

-O co ci chodzi?! -Powtórzyłem. -Tato cię uderzył? -Zapytałem maksymalnie ściszając ton.

Jeśli tak było, to nikt nie mógł o tym słyszeć. Byłem praktycznie pewien, że to ten jego ojciec alkoholik.
Otworzył szerzej te swoje czarne, małe oczy, po czym przeczesał palcami trochę przydługawe, rude włosy.

-Jesteś głupi, Kim. -Prychnął, a jego oczy nagle się zaszkliły.

-Ja nie mogę, Jimin, cymbale, o co ci chodzi?! -Krzyczałem.

Kompletnie go nie rozumiałem! Przez to, że nie wyrażał się jasno, czułem się naprawdę źle!

-Nie rób ze mnie idioty! -Wrzasnął.

Po jego policzku spłynęła łza, którą natychmiast starł.

-Co?! Już nim jesteś!

-Myślisz, że nie wiem?! To TY kazałeś mu mnie uderzyć! -Wykrzyczał na jednym tchu.

-Ja?! Co ty gadasz?! Komu?! -Zamrugałem kilkukrotnie, kompletnie zdezorientowany.

-Temu swojemu Jungkookowi!!!

Zaraz... CO?!

Seesaw// TaeKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz