15.

122 9 1
                                    

Taehyung pov.

Po kilku godzinach, a bynajmniej wydawało się, że to godziny, usłyszałem ciche kroki.
Poderwałem się prędko spod ściany i momentalnie znalazłem się obok drzwi. Zacząłem znów walić w nie pięściami. Nie krzyczałem. Nie miałem już siły. Mogłem tylko stukać w drzwi.
Kroki były coraz lepiej słyszalne. Ten ktoś znajdował się już blisko. Czy to może pani sprzątająca przypomniała sobie, że w tym magazynie znajdują się całkiem nieużywane miotły? A może woźny potrzebował łopaty? A może to....

-Nieeee -Szepnąłem sam do siebie, energicznie potrząsając głową i chcąc jak najszybciej wyprzeć tą myśl.

Nagle ktoś mocno zapukał do drzwi.
Drgnąłem lekko, bo to stało się tak niespodziewanie. To chyba nie mógł być... bandyta?! Albo złodziej?!
Przełknąłem cicho ślinę. Czułem, jak z sekundy na sekundę robiło mi się coraz bardziej gorąco.
Usłyszałem pukanie po raz drugi.
Sam nie wiem czemu, do oczu powoli zaczynały napływać mi łzy. Nastał ten moment, kiedy chciałem, by ktoś przy mnie był. Żeby mówił, że będzie dobrze nawet, jakby to miało być kłamstwo. Żeby po prostu był. Żeby był tutaj. Obok mnie. Żebym nie był tutaj sam. Chciałbym... żeby Jungkook tutaj był...
Pierwsza, słona kropla spłynęła mi po policzku. Chyba zwyczajnie zdałem sobie sprawę, że raczej nikt mi nie pomoże.
Kolejne pukanie.

-Kto tutaj jest? To ty Tae? -Nagle usłyszałem ten głos.

Głos, na który czekałem i głos, z którego tak strasznie się ucieszyłem.

-K...Kookie? -Zająknąłem się.

Głupie pytanie! To mógł być tylko jego głos!
Szybkim ruchem wytarłem moje zmęczone od wcześniejszego płaczu oczy i uśmiechnąłem się delikatnie.

-Nie martw się, Tae. Zaraz otworzę drzwi. -Powiedział pewny swego.

-Ale Kookie... Nie masz klucza... -Zauważyłem.

Jak on niby inaczej zamierzał to zrobić?
Po chwili jednak usłyszałem charakterystyczny dźwięk podobno brakującego przedmiotu, wkładanego do dziurki, a następnie przekręcanego.
Drzwi natychmiast się otworzyły, a do środka pomieszczenia wlało się światło.
Zmrużyłem oczy, bo przecież przez bliżej nieokreślony czas siedziałem w ciemnościach i taka nagła zmiana podrażniła moje spojówki.

-Tae! -Krzyknął Jungkook wyraźnie ucieszony.

Otworzyłem lekko oczy, by móc wreszcie go zobaczyć.
Był piękny. Miał czarne, rozczochrane włosy, a na twarzy wielki, króliczy uśmiech. Patrząc na niego miałem wrażenie, jakby już wszystko miało być dobrze. Byłem taki szczęśliwy, że przyszedł!
Bez zbędnego myślenia, po prostu podszedłem do niego, by następnie żucić mu się na szyję.

-Tae, jest okej? -Zapytał śmiejąc się głośno.

Również mnie przytulił.

-No tak. Bo jesteś tu ze mną. -Powiedziałem z wdzięcznością i radością.

Seesaw// TaeKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz