40.

75 7 3
                                    

Mama Tae pov.

19 lat wcześniej, noc, 31 sierpnia

-Opanuj się! -Wrzasnęłam resztkami sił.

Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
Jego były jeszcze bardziej napuchnięte i czerwone, niż wcześniej mi się zdawało. Do tego oboje byliśmy cali brudni z krwi.

-Odejdź! -Ryknął, łapiąc mnie obiema rękami za szyję.

Wiedziałam, co zamierza zrobić. Nie zamierzałam mu na to pozwolić.
Po moich policzkach ponownie spływały gorące łzy.
Wypuściłam z ręki ubrudzoną siekierę, po czym również umieściłam swoje drżące dłonie na szyji Kooka.

-Jungkookie! -Krzyczałam cała zapłakana. -Dlaczego to robisz?!

-Bo tak! -Wrzasnął z płaczem i załamującym się głosem. -Nie zabijecie mnie! Nie pozwolę na to! Prędzej ja to zrobię!

-Nikt nie chce cię zabić! Jungkookie! -Szlochałam głośno.

-Nie nazywaj mnie tak! Ja was wszystkich pozabijam!! -Ryknął.

Chłopak mocniej mnie ścisnął, więc automatycznie zrobiłam to samo.
Jungkook był już bardzo osłabiony i wszystkie czynności wykonywał ostatkiem sił. Ostatkiem sił planował mnie zabić.

-J... Jungkookie... -Wychlipiłam przez potok łez. -Błagam cię, p... popatrz... my się tu pozabijamy!

Rozpłakałam się na dobre. Z trudem łapałam oddech. Już nie tylko ręce Jungkooka ściskające moją szyję były przeszkodą, ale również mój nieprzerwany szloch.

-Tylko ty mi jeszcze zostałaś. Powinnaś dołączyć do matki, ojca i brata! -Krzyknął.

Jego ręce mocno się trzęsły. Tak samo jak ja, walczył o oddech.

-B... Błagam -Jęknęłam. -Jutro twoje 10 urodziny...

Miałam już dla niego prezent... Rodzice zaplanowali drobne przyjęcie...
Na myśl o rodzicach ponownie wybuchłam płaczem.
Jungkook za to zaśmiał się , patrząc na mnie z poniżeniem.
W tamtym momencie poczułam do niego obrzydzenie.
Pod wpływem chwili, korzystając z całej swojej siły zacisnęłam palce na szyji Kooka tak mocno, że widziałam jego szeroko otwarte oczy i słyszałam przerywane, krótkie oddechy. Już ostatnie.
Zacisnęłam mocno powieki, sama nie wierząc w to, co właśnie robiłam.
Po nie wiem ile trwającej chwili poczułam ciężkość w dłoniach. W tym samym czasie zegar zabił 3 razy. 03:00 w nocy. 31 sierpnia. Mimo tego nie otwarłam oczu. Odczekałam jeszcze parę minut z tym ciężarem.
Kiedy otworzyłam oczy zaczęłam głośno piszczeć. Nadal ściskałam szyję Jungkooka. Tylko on... On już nie żył... Oczy miał wciąż otwarte... Ja... Ja go udusiłam... Udusiłam mojego braciszka... Mój Jungkookie nie żył!
Opadłam na ziemię razem z bezwładnym ciałem Jungkooka.
Jungkooka, który nie doczekał swoich 10 urodzin.
Jungkooka, którego zabiłam.

Seesaw// TaeKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz