Taehyung pov.
-Kookie, po co ci to? -Zdziwiłem się.
Po moim przebudzeniu i wyjściu z szałasu pierwsze, co zauważyłem, to dużą, czarną oponę opartą o drzewo.
Czarnowłosy prędko podszedł do mnie, witając mnie swoim, słodkim, króliczym uśmiechem.-Hej Tae. Pomożesz mi znaleźć obrzeża lasu? -Zapytał.
-Obrzeża lasu?! -Że co?! -Jungkook, dobrze się czujesz? -Przyłożyłem rękę do jego czoła upewniając się, że nie ma gorączki.
Nie miał, bo to u duchów raczej nie możliwe. Chociaż kto go tam wie.
-No weź. -Strzepnął moją dłoń, robiąc urażoną minę.
Przewróciłem teatralnie oczami.
-Powiedz po co. -Zażądałem.
-Mamy już wtorek, a ja po prostu widzię, że się nudzisz. -Powiedział.
-Ale co ma do tego ta opona? -Wytrzeszczyłem oczy. -Poza tym, ja się nie nudzę. -Prychnąłem.
Cały czas robimy coś ciekawego. Jak ja mogłem z nim się tu nudzić?!
-Chcę zrobić huśtawkę.
-A... Ee... -Chyba zabrakło mi słów. -A... Ale czemu akurat na obrzeżach? -Wydukałem.
Czemu on to wszystko robił?! Ja nic dla niego nawet nie zrobiłem... Czułem się żałośnie.
-Bo jak mnie kiedyś nie będzie, to nie będziesz musiał szukać jej w lesie. -Wyszczerzył się.
Ale w pierwszej chwili dotarły do mnie tylko jego pierwsze słowa.
-Jak ciebie nie będzie? -Starałem się uryć narastający w moim głosie strach.
Co on gadał?! O co mu chodziło?!
-No wiesz, przypadki chodzą po ludziach. -Zaśmiał się. -Poza tym, nikt nie wie, co przyszłość przyniesie. -Dodał.
-Ahh... -Kiwnąłem głową, maskując smutek.
Czy on znów coś kręcił, czy serio tylko myślał naprzód? Oby to drugie. Bo nigdy w życiu nie chciałbym go stracić. Nawet jeśli dorosnę, miałem nadzieję być nadal jego przyjacielem. Tak strasznie go polubiłem. Tyle razem przeżyliśmy, mimo, że znaliśmy się tak krótko. Był najlepszą "osobą", jaką kiedykolwiek poznałem. I nikt nigdy dla mnie tyle nie zrobił, co on.
-Dobra, chodźmy. -Złapałem go za rękę.
Następnie ruszyliśmy przed siebie, w poszukiwaniu wyjścia z lasu.
*****-Właściwie, to skąd ty masz tą oponę? -To pytanie męczyło mnie od dłuższego czasu.
Po półtorej godzinie szwędania się, wreszcie odnaleźliśmy wyjście. Wtedy Kookie "zniknął" gdzieś obok szałasu, by wziąć oponę, bo przecież nie szlibyśmy z nią całą drogę. Potem Kook wrócił z oponą i sznurem, którego wcześniej wcale nie widziałem.
-A jak myślisz? -Uśmiechnął się chytrze.
-Chyba nie z mojego garażu?! -Przeraziłem się.
Taki brak, to tato na pewno by zauważył!
-Nie, no co ty. -Wybuchł szczerym, głośnym śmiechem, zabawnie marszcząc przy tym nos. -Ze złomowiska. -Przyznał, gdy już się uspokoił.
-Całe szczęście. -Westchnąłem z ulgą.
----------------
Oponowe huśtawki są takie super 😄😄
Jak chodziłam jeszcze do przedszkola to tam była taka huśtawka na placu zabaw. Zawsze jak siedziałam na niej to się tak kilka razy zakręcałam a potem ona się tak fajowo odkręcała 😁😁
CZYTASZ
Seesaw// TaeKook [ZAKOŃCZONE]
FanfictionO chłopcu, którego co noc nawiedza pewien "Cień" Lub O "Cieniu", który co noc przychodzi do pewnego chłopca Jungkook chce poprosić Taehyunga o pomoc, jednak długo z tym zwleka, dlatego po pewnym czasie chłopiec zaczyna się go bać. Czy Jungkook będz...