Pov. Łukasz
Zbudziłem się zmarznięty, gdyż Marek zabrał mi całą kołdrę. Blondyn jest tak uparty, że chce, abym spał z nim pod jedną kołdrą, gdzieniegdzie często się podczas snu nie zgadzamy. Opowiadał mi kiedyś jak podobno mamrotałem do niego przez sen. Niby mówiłem o ucieczce do lasu przed różowymi kotami, lecz ja nic z tego nie rozumiem. Jaka ucieczka? I czemu przed kotami? Kotki są przecież urocze.
Młodszy spał sobie w najlepsze, a ja przypatrywałem mu się z troską. Widok śpiącego Anioła mnie strasznie uspokajał i dalej nie wiem dlaczego. Zbliżyłem się do blondyna i podarowałem mu całusa w czoło. Ani drgnął, w takim razie zapadł w głęboki sen. Ucałowałem go po raz drugi w to samo miejsce i dopiero wtedy podniósł rękę i się za to czoło podrapał. Zachichotałem cicho i postanowiłem zejść na dół, aby zaparzyć sobie kawy, gdyż zbytnio nie kontaktowałem.
Ruszyłem się w stronę kuchni, wlewając wodę do czajnika elektrycznego. Z szafki chwyciłem za czysty kubek i wsypałem kilka łyżeczek kawy. Ziewając złapałem za cukier i również sypnąłem kilka łyżeczek. Wróciłem się w stronę salonu i usiadłem na kanapie, włączając telewizor. Na starcie leciały wiadomości, na które z początku nie przykuwałem większej uwagi. Rozłożyłem się na sofie i postanowiłem obejrzeć to co telewizja ma mi do powiedzenia. W jakiejś miejscowości wybuchł pożar, kilka osób utonęło podczas wycieczki nad jeziorem oraz wiadomość, która wstrząsnęła moje serce, mianowicie po naszym mieście błądzi mały, bezpański kotek. Od zawsze odczuwałem takie duże współczucie oraz wielką miłość do zwierząt, za żadne pieniądze nie skrzywdziłbym, ani broń boże nie zabiłbym zwierzęcia, ono też ma takie same prawa do życia jak my - ludzie. Raz Marek wspominał mi, że chciałby, aby w naszym mieszkaniu pojawił się kot, którym mógłby się opiekować jak własnym dzieckiem. Ja również o tym od dawna myślałem, więc postanowiłem zrobić niespodziankę Aniołkowi i podarować temu maluchowi małego koteczka. Myślę, że się ucieszy na jego widok.
Po obejrzanych do końca wiadomości, wróciłem się do kuchni, zalewając kawę wrzącą wodą. Chwyciłem za ucho od kubka i poszedłem do salonu, kładąc ten kubek na stół. Muszę chwilę zaczekać, gdyż kawa jest strasznie gorąca i mógłbym sobie oparzyć język czy przełyk takim gorącem. W pewnym momencie usłyszałem krzyk z góry, co oznaczało, że księżniczka właśnie się obudziła.
- Łukasz no! Chodź do mnie! Rusz tę swoją tłustą dupę! - krzyczał, a ja się śmiałem, słysząc jego słowa.
Uniosłem się z kanapy i ruszyłem w stronę schodów, kierując się do sypialni, w której leżał Marek w stosie pluszaków, poduszek i koców. Można powiedzieć wręcz, że on się w nich topił. Spoglądał na mnie jakby był wściekły, choć szczerze mówiąc z jego miny nie potrafiłem za dużo wyczytać.
- Co się stało, kochanie moje? - zapytałem troskliwie, patrząc na niego wzrokiem pełną miłości, on natomiast wciąż spoglądał na mnie tym samym typem wzroku.
- Zostawiłeś mnie tak po prostu i sądziłeś, że tego nie zauważę? - spytał, podnosząc się do siadu. - A te buziaki z rana, to co to miało być?
Zaśmiałem się, podchodząc do blondyna i siadając obok niego. On zachowuje się jak dorosły dzieciak albo baba z okresem.
- Głuptasek - powiedziałem, kładąc swoje dłonie na jego policzkach. - Właśnie tym sposobem chciałem Cię obudzić, ale coś mi się nie udało jak widać.
Chłopak położył swoje ręce na biodrach i spojrzał na mnie krzywo, marszcząc brwi. Dzisiaj chyba wstał lewą nogą.
- Bo w czoło nie działa - rzekł, wzruszając ramionami. - Szybciej byś mnie zbudził buziakiem w policzek albo w nos.
Uśmiechnąłem się, nabierając trochę pewności siebie. Przegryzłem delikatnie dolną wargę i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- A buziak tu, by Cię obudził? - spytałem.
- Tu, znaczy gdzie? - dopytał, a ja złączyłem nasze wargi w krótkim pocałunku. Chłopak był wyraźnie zaskoczony tym pocałunkiem, lecz nie zaprzeczał, nie odpychał mnie. Marek zarzucił mi swoje ręce na moją szyję, zbliżając się do mojego ciała. W pewnym momencie przerwałem pocałunek, przez co blondyn był na mnie zły. - Co przerywasz, idioto gupi?
Przeniosłem swoje usta na jego szyję, dmuchając w nią gorącym powietrzem. Zbliżyłem swoje wargi do jednego czułego miejsca Marka i zacząłem ją kąsać i ssać. Po krótkim bawieniu zrobiłem krwistą, piękną malinkę. Chłopak wypuścił głośno powietrze.
- No i po co to zrobiłeś? - spytał, patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
- Oznaczam, że jesteś mój, ze nikt nie może mi Cię odebrać.
- To staromodne i przestarzałe - rzekł po chwili.
- Tak uważasz? To jak niby mam Cię oznaczać, że jesteś mój?
- Po prostu mi to pokaż, pokaż jak bardzo Ci na mnie zależy i jak mocno mnie kochasz. Nie oczekuję niczego więcej, po prostu bądź, nie opuszczaj mnie na krok.
Uśmiechnąłem się mimowolnie, wycierając łzę, która chciała spłynąć po policzku. Rzadko na drodze spotykamy ludzi, którym zależy tylko i wyłącznie na uczuciu, a nie na majątku, jaki druga osoba posiada. Ja raczej zaliczam się do osób na pierwszym miejscu, gdyż dla mnie to nieważne ile masz w portfelu, zakochuje się w czyimś charakterze, a nie w pieniądzach.
- A Ty jesteś moją nieskończonością, mym spokojem i złością, mą największą miłością... - szepnąłem, szczerząc się dalej w stronę mojego chłopaka. Blondyn na moje słowa również się uśmiechnął, przez co byłem podwójnie szczęśliwy. Urocza istota.
- Mój poeta - powiedział. - Kocham Cię - rzekł, rzucając mi się na szyję. Złapałem go za tyłek, podnosząc do góry i zanosząc do salonu. Na jego twarzy wciąż gościło szczęście.
- Ja Ciebie też kocham - powiedziałem, kładąc go na kanapie.
Rozmawialiśmy krótszą chwilę, aż w końcu temat zszedł na zwierzęta.
- A słyszałeś, że w naszej okolicy chodzi kotek? - zapytałem, a Marek zamrugał dwa razy, rysując na twarzy zaskoczenie.
- Co? Biedny kotuś... - powiedział. - Chcę go mieć! Łukasz proszę, znajdźmy go!
Uśmiechnąłem się, kiwając twierdząco głową. Skoro od zawsze chciał mieć koteczka to chcę mu taki prezent zapewnić. Myślę, że jak go znajdę to będzie zadowolony.
- Dobrze - rzekłem, a blondyn zaczął piszczeć ze szczęścia. - Ale jest jeden mały warunek.
- Jaki?
- Jak go znajdę to chcę Cię tiri tyrym tym...
Dostałem za tył głowy. Śmiałem się głośno, trudno łapiąc powietrze do płuc.
- Idioto! - krzyknął. - Tobie ciągle tylko jedno w głowie!
- Musisz mnie zapisać na jakieś leczenie, bo widzisz co się masz ze mną - rzekłem, wciąż się śmiejąc.
- No jesteś gupi - zaczął. - Ale jesteś idiotą gupim. Takim moim idiotą gupim, takim moim najsłodszym idiotą gupim!
Przytulił się do mnie, mówiąc pod nosem wciąż to samo. Uśmiech z mojej twarzy nie znikał.
- To jak? Warunek stoi?
- Mówisz na serio? - zapytał zszokowany.
- Czy ja wyglądam na takiego, który by żartował? - spytałem, a chłopak kiwnął twierdząco głową. - Nie, nie żartuję.
- Jak ustanę na nogi i będę mógł nimi sterować to wtedy pogadamy - oznajmił. - A teraz przestań o tym myśleć i mówić, zrozumiano? Bo Ci jaja urwę!
- Zrozumiałem, jest to dla mnie jasne jak słońce!
Rozmawialiśmy ze sobą dłuższy czas na różne tematy. O wszystkim i o niczym.
Obiecuję mu tego kotka!
CZYTASZ
Mój Anioł; KxK ✔
Fanfiction• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dramat ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, wulgaryzmy, przemoc, alkohol oraz sceny seksu. • PS: W tej książce Łukasz ma dwadzieścia siedem lat, a Marek dwadzieścia sześć. Piszę tak tutaj, ponieważ mnóstwo osób się myli i...