Pov. Marek
— Marek, teraz zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest dobry pomysł — powiedział Łukasz, odwracając mnie od myśli. Siedzieliśmy jakieś dobre pół godziny na miejscu, zastanawiając się czy jednak chcemy ją zobaczyć, czy jednak nie. Zadziałaliśmy zbyt pochopnie, nasza decyzja nie została dobrze przemyślana. Spojrzałem na chłopaka.
— Teraz nie możemy się cofnąć, przejechaliśmy kawał drogi — powiedziałem, kładąc rękę na udzie. — O czym teraz myślisz?
Brunet spojrzał na mnie, po czym odwrócił wzrok na przednie lusterko, przeglądając się w nim. Zauważyłem już dawno, że coś go gryzie, gdyż nerwowo co chwila przegryzał dolną wargę, bądź gryzł paznokcie, które i tak ma już zmasakrowane. Chyba dalej to przeżywa i nie chce, abym z nią rozmawiał...
— Co jeśli jej tu naprawdę nie ma i ten sms był napisany dla jaj? — zapytał, kierując na mnie wzrok. — Nie wiem czego się już mogę spodziewać po tej dziewczynie, czy ona chce się zabić, czy to kolejny podstęp...
Zbliżając się trochę w jego stronę, utuliłem go delikatnie, dając mu soczystego buziaka w policzek, aby odsunąć go od tych myśli. Nie chcę, aby na wszystko patrzył i reagował negatywnie, chciałbym, aby kiedyś w końcu spoglądał na świat optymistycznie.
— Matka Natalii wcześniej podała mi adres tego szpitala i salę, w której ona leży — oznajmiłem szybko. — Wydaje mi się, że ona już sobie nie żartuje.
— A skąd wiesz? — zapytał, patrząc na mnie nieprzyjemnym wzrokiem. Nie spodobał mi on się.
— Słuchaj, mieszkałem z nią pod jednym dachem przez siedem lat, więc orientuje się jaka ona jest — rzekłem, odsuwając się od niego. — Miała momenty, że była zła i fałszywa, ale miała w sobie ciut dobra, którą wstydziła się okazać innym.
Łukasz głośno westchnął, kładąc się na kierownicy z zrezygnowaną miną.
— Moje tabletki, które przyjąłem godzinę temu za późno zadziałały... — wymamrotał, zakrywając twarz. — Dopiero teraz zaczęły działać, a przy tym zacząłem kontaktować i zauważać co robię. Co my robimy — spojrzał na mnie.
Położyłem swoją dłoń na twarzy i westchnąłem cicho, zsuwając się z fotela. Mój chłopak kiedy nie przyjmuje tabletek wydaje się być bardziej sympatyczny...
— Guptas — powiedziałem, uśmiechając się. — Chyba wolę Ciebie kiedy nie przyjmiesz tabletek na czas.
— Z tabletkami bardziej porozumiewam się ze światem, Maruś. Kiedy nie przyjmę tych jebanych pigułek to zdaję się być osłabiony i marudny — powiedział na jednym wdechu. Zaśmiałem się.
— Kocham Cię z tej i z tej strony, guptasie — powiedziałem, a on się uśmiechnął. — Ale jest jedna rzecz, która utkwiła mi w głowie... — zacząłem. — Dlaczego na naszym spotkaniu po długiej rozłące zachowałeś się zupełnie inaczej bez tabletek, niż teraz?
— Jeszcze to pamiętasz? — zaśmiał się, a ja kiwnąłem twierdząco głową. — Dlatego, że mój lekarz zauważył, iż te tabletki bardzo źle na mnie wpływają — rzekł cicho. — Niby działały, ale na dłuższą metę by mnie wykończyły, mój organizm byłby osłabiony.
— Rozumiem — przytaknąłem. — To idziemy do niej, czy będziesz tak tu siedział?
Brunet podniósł głowę z kierownicy i spojrzał prosto w moje oczy, podnosząc obie brwi. Niestety nie ma tej umiejętności podnoszenia jednej, jak ja.
— Sam nie wiem — mruknął, poprawiając włosy. — Myślisz, że to dobry pomysł?
Otworzyłem drzwi i spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, by mi pomógł wyjść z tego auta.
CZYTASZ
Mój Anioł; KxK ✔
Fanfic• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dramat ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, wulgaryzmy, przemoc, alkohol oraz sceny seksu. • PS: W tej książce Łukasz ma dwadzieścia siedem lat, a Marek dwadzieścia sześć. Piszę tak tutaj, ponieważ mnóstwo osób się myli i...