Pov. Łukasz
Pragnę go spotkać i mu wspomóc, zobaczyć jego uroczy, zarażający radością uśmiech oraz śliczną, delikatną twarz, która mi się podobała od lat. Uniosłem się z kanapy i poszedłem w stronę łazienki, gdzie na umywalce przygotowałem sobie kilka potrzebnych mi rzeczy. Krem do twarzy, dezodorant, perfum czy też balsam do ciała. Mimo to, że jest dopiero siedemnasta czterdzieści sześć, to już teraz chcę się przygotować na jutrzejsze spotkanie z moim byłym przyjacielem.
Namoczyłem twarz wodą oraz ją dokładnie umyłem. Nałożyłem na buzię płyn, który nie podrażnia mojej cery. Zmyłem całą pianę z mojej twarzy i spojrzałem w lustro. Od lat zmagam się z trądzikiem, używałem już wszelakich kremów, ale jak na ten moment żaden mi nie pomógł. Przyglądając się na siebie w lustrze, zauważyłem bliznę na mojej prawej brwi, która kojarzy mi się z Markiem.
Bo on mi ją wyrządził kilka lat temu w samochodzie.
Wszedłem pod prysznic i ustawiłem sobie gorącą wodę, gdyż pod taką najlepiej mi się myśli. Chwyciłem za żel do mycia ciała i nalałem sobie kilka kropelek na dłoń, pocierając dłońmi, aby utworzyć pianę. Wsmarowałem ją sobie na całe ciało i wypłukałem. Szybka kąpiel bardzo mi odświeża moją głowę i czuję się wtedy wyśmienicie.
Kiedy skończyłem ubrałem się w moją ulubioną, świeżą piżamę i powędrowałem w stronę sypialni, gdzie skierowałem mój wzrok na białą różę, którą chciałem Markowi podarować. Była ona po to, aby ten chłopak się na mnie już nie gniewał. Co prawda będzie dużo pracy nad tym, ale pomimo wierzę, że się między mną a nim wszystko się ułoży. Złapałem za kwiat i przyglądałem się jej dokładnie. Zwyczajna róża, nic w niej ekscytującego.
Tak mi się chociażby wydaje.
Pamiętam, gdy mama Marka zawsze sadziła sobie przeróżne kwiaty w swoim ogródku. Miała wiele rodzai kwiatów, o których nawet ja nie miałem pojęcia. Nie zapomniałem o tym też, że ulubionym kwiatem jego była właśnie biała róża. Fascynował go ten nieskazitelny kolor, który kojarzył mu się ze spokojem i miłością. Ja natomiast spoglądałem na tę roślinę dość neutralnie, nie żywiłem jakiegoś sentymentu, czy coś podobnego. Zwykły kwiat - nic więcej.
Odłożyłem różę do czarnego wazonu z wodą i położyłem się na łóżku, przykrywając się kołdrą po samą szyję. Od zawsze tak lubiłem, nawet jeżeli było trzydzieści, bądź więcej stopni Celsjusza można było mnie dostrzec okrytego po samą szyję. Złapałem za komórkę, wysyłając sms-a do Marka.
Od: Ja
Do: Marek"O której chcesz się jutro spotkać?"
Odłożyłem sprzęt na bok i leżałem w pozycji zwanej kuleczką. Mam dwadzieścia siedem lat, a dalej zachowuję się jak małe dziecko z przedszkola. Nigdy nie pragnąłem wyrosnąć na dorosłego mężczyznę, ale odkąd mieszkam sam bez rodziców powinienem chyba tak się zachowywać, nieprawdaż?
Poczułem znaną mi wibrację, od razu rzuciłem się na mój telefon, szybko go odblokowując.
Od: Marek
Do: Ja"Jakoś z rana. Pasuje Ci godzina 10:00?"
Zamrugałem gwałtownie powiekami, siedząc na łóżku i zastanawiając się nad nie wiadomo czym. Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem je ustami.
Od: Ja
Do: Marek"Jasne, to do zobaczenia"
Położyłem się na łóżku, podłączając komórkę do ładowarki. Ponownie okryłem się po same uszy i próbowałem usnąć. Co prawda jest dopiero godzina dziewiętnasta, ale jakoś od tych emocji jestem wycieńczony. Wybrałem wygodną pozycję i zamknąłem oczy.
Spotkałem się z nim i dostrzegłem na jego twarzy potworny ból. Nie wyraził ani jednego uśmiechu w moją stronę, od początku spotkania jest przygnębiony, to tak jakby nie znał żadnej innej emocji. Marek od zawsze radził sobie świetnie z emocjami, ale nie wiedziałem aktualnie co się z nim dzieje.
Chłopak siedział na wózku inwalidzkim, spoglądając na zachód słońca, które znajdowało się za górką obok boiska. Ten widok sprawił, że na twarzy blondyna pojawił się uśmiech, który zaraził mnie automatycznie. Kucnąłem, aby być równy jego wzrostu.
- Wybaczysz mi kiedyś tę krzywdę, jaką Ci wyrządziłem? - zapytałem, spoglądając na jego piękne, błękitne oczy. Pierwszy raz od wielu lat skierował wzrok na moją twarz.
- Już dawno Tobie wybaczyłem - rzekł, bawiąc się nerwowo swoimi dłońmi. - Sam też byłem wobec Ciebie zbyt surowy.
Czułem się jak w niebie. Tak tego pragnąłem, aby mi wybaczył. Wytarłem łzy, wypływające z moich oczu.
- N-nie byłeś wcale zły - odparłem, odwracając wzrok na zachód słońca. - Wręcz przeciwnie zasłużyłem sobie na Twoją złość.
Marek spojrzał na mnie, podnosząc swoje drobne ręce, zamykając mnie w swoim szczelnym, ciepłym przytuleniu. Na samym początku byłem bardzo zaskoczony, ale oszołomiony odwzajemniłem uścisk. Jemu jak i mi leciały łzy z oczu, powodując, że nasze uściski stawały się coraz mocniejsze. Na chwilę oderwałem się od niego, aby wytrzeć mu całą twarz z łez chusteczką.
- Od zawsze byłem o Ciebie zazdrosny, stąd ta nasza kłótnia wtedy w tym zasranym klubie - rzekłem, uspokajając się. - Po prostu Cię kocham i nie pozwolę, aby stała się Tobie jeszcze większa krzywda - podniosłem rękę i położyłem ją na głowie blondyna, czochrając jego włosy. Marek zaskoczony spojrzał na mnie, robiąc dziwny grymas na twarzy.
Spędziliśmy ze sobą cały dzień, informując siebie o wszystkich zdarzeniach jakie wydarzyły nam się przez te lata. Blondyn mieszkał ze swoimi rodzicami, gdyż oni pomagali mu w codziennych czynnościach. Opowiedział mi również, że tego lata udało mu się poznać dziewczynę, w której się kiedyś zakochał. Niestety ona nie chce z nim być ze względu na jego niepełnosprawność. Mimo wszystko on dalej coś do niej żywi.
Jestem o niego zazdrosny, nie potrafię inaczej zareagować, ponieważ dalej mi na nim zależy. W szczęściu, czy w chorobie ja będę przy nim, ja go nie opuszczę. Do końca świata obiecuję mu, że będę tuż obok.
Ustaliśmy przy barze, w którym kiedyś bardzo dużo spędzaliśmy jako młodzi osiemnastolatkowie. Piliśmy tu często piwo i śmialiśmy się, robiąc przeróżne żarty na innych ludziach. Niestety wiem o tym, że jest to nieodpowiednie, ale naprawdę kiedyś czerpaliśmy z tego ekscytację.
Teraz wolałbym strzelić sobie w łeb, albo rzucić się pod pociąg niż zrobić jakikolwiek żart na kimś innym.
Nie zrobię już tego nigdy więcej.
Marek podniósł rękę, ciągnąc mnie za kołnierzyk u mojej koszuli. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale gdyby nie puścił to by mnie prawie udusił.
- Co się stało? - zapytałem, poprawiając koszulę. Marek odwrócił się do mnie przodem, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
- Pamiętasz jak wspominałeś o tym, że mnie kochasz? - spytał, a ja twierdząco kiwnąłem głową. - Ja chyba też to odczuwam.
Słucham? To śmieszne, jakim cudem on mnie kocha, jak wyrządziłem mu tę wielką krzywdę? Uśmiechnąłem się i zacząłem cicho chichotać. Nie potrafiłem przestać.
- Nie żartuję, kocham Cię - powtórzył się, a ja oprzytomniałem. Przetarłem kilka razy dłońmi oczy, analizując to co powiedział.
Nie wiem co się ze mną dzieje.
- C-co? - spytałem, mdlejąc na ulicy. Emocje wzięły nade mną kontrolę.
Zbudziłem się, oddychając głęboko. Nie mogę wprost uwierzyć, że to tylko sen. Już byłem pewien, że to co się dzieje jest prawdą.
W sumie, jakim cudem on ma pokochać potwora?
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę piątą nad ranem. Uroniłem łzę, do naszego spotkania pozostało jeszcze trochę czasu.
CZYTASZ
Mój Anioł; KxK ✔
Fanfic• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dramat ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, wulgaryzmy, przemoc, alkohol oraz sceny seksu. • PS: W tej książce Łukasz ma dwadzieścia siedem lat, a Marek dwadzieścia sześć. Piszę tak tutaj, ponieważ mnóstwo osób się myli i...