17 rozdział | Przeżyliśmy...

1.4K 158 128
                                    

Pov. Łukasz

Zbudziłem się, spoglądając na białoszary sufit, który znajdował się nade mną. Bolały mnie wszystkie mięśnie, przez co z moich ust wydobył się zaduszony jęk kiedy chciałem poprawić pozycję na łóżku. Spojrzałem na prawą rękę i zauważyłem, że mam na niej wenflon, a wraz z tym podłączoną kroplówkę.

Ja... żyję...

Rozejrzałem się wokół sali i zobaczyłem w oddali nieprzytomnego Marka, leżącego na łóżku. On również nie wyglądał za ciekawie, co wzbudziło we mnie przerażenie i niepokój.

Mój anioł wiele wycierpiał, chciałbym jego ból wziąć na swoje barki, aby odczuł ulgę...

Podniosłem się delikatnie, odczuwając ogromny ból w mięśniach i w dolnej części ciała, gdzie zostałem strzelony. Dla mnie cudem jest to, że żyję, że udało mi się to przetrwać... Zszedłem powoli z łóżka i podszedłem powolnym krokiem w stronę blondyna, patrząc na jego zamknięte, lekko posiniaczone powieki. Do moich oczu wcisnęły się krople łez, których za bardzo nie chciałem wypuszczać na wierzch.

Ten widok coś mi przypominał...

Usiadłem obok niego na krześle, chwytając jego dłoń, zamykając ją szczelnie w moich. Z mych małych sił udało mi się ją podnieść, całując zewnętrzną stronę, spoglądając obolałym wzrokiem na niego.

- Obyś wyzdrowiał - rzekłem cicho, bałem się, że zaraz wybuchnę płaczem. - Bo co ja bez Ciebie zrobię?

Nie oczekiwałem szybkiej odpowiedzi. Przyłożyłem głowę do jego dłoni i leżałem tak przez dłuższy moment.

- To, co ja zrobię bez C-Ciebie - szepnął Marek, a ja się gwałtownie ocknąłem. Byłem w ogromnym szoku.

Spoglądałem na mojego chłopaka chwilę, aż w końcu on sam się odezwał.

- Cieszę się, że Cię widzę, misiu - powiedział cicho, ściskając moją dłoń i wstrzymując łzy. Niestety ja się poddałem i z moich oczu poleciało kilka kropel łez.

Automatycznie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który coraz częściej pokazywałem Markowi.

- Jak trafiliśmy do szpitala? - spytałem zaciekawiony. - Natalia z pewnością by nie zadzwoniła po karetkę.

- Ja zadzwoniłem, w porę nas zabrali - szepnął. Było widać, że jest chory i wykończony. - Natalia też została zabrana.

Siedziałem oszołomiony, dalej nie puszczając Marka ręki.

- Przez kogo? - zmarszczyłem brwi.

- Najpierw ma zostać zbadana, a później idzie na posterunek policji zostać przesłuchana.

To ma sens. Mam wielką nadzieję, że ona już się w naszym życiu więcej nie pojawi. Chcę poukładać sobie na spokojnie życie, a nie martwić się ciągle tym, czy aby na pewno ona nie dostanie się do mojego domu...

Poczułem mocny ból w okolicach brzucha i szybko się tam złapałem. Marek się bardzo przestraszył, lecz nie ma się czego obawiać, tak zresztą mi się wydawało. Byłem bardzo ciekaw, więc podwinąłem koszulkę do góry, zauważając szew na skórze. Musiałem zostać zoperowany od razu po wejściu do szpitala.

Blondyn spojrzał z przerażeniem na mój brzuch, po czym delikatnie dotknął miejsca, gdzie miałem rozcinaną skórę. Syknąłem cicho z bólu, a chłopak prędko zabrał swoją rękę i schował ją pod kołdrę.

- Przepraszam, nie chciałem - rzekł, patrząc mi prosto w oczy. - Bardzo boli?

Kiwnąłem twierdząco głową i puściłem bluzkę, aby opadła na mój brzuch. Poprawiłem fryzurę i oparłem łokciami o jego łóżko.

- Trochę boli, ale spróbuję dać radę - uśmiechnąłem się, a mój uśmiech został odwzajemniony. - A Ty jak się czujesz?

Na twarzy blondyna od razu namalował się strach i smutek. Zrobiłem zdziwioną minę, wysyłając w jego kierunku pytające spojrzenie.

- Szkoda gadać... - powiedział cicho. - Przez Natalię mam coś nie tak z kością ogonową - odparł, odwracając wzrok. - Zrzuciła mnie wcześniej kilka razy na ziemię przez co czuję tam ogromny ból...

Byłem wściekły, miałem ochotę tak Natalii spuścić łomot, że by się nie pozbierała do końca życia. Żałowałaby, że zadarła akurat z moją osobą.

Albo sprawić, aby w ogóle zniknęła na tym świecie przez jeden cios...

Spojrzałem w dół, by opanować swoje emocje i wziąłem głęboki oddech.

- Co Ci jeszcze zrobiła? - zapytałem delikatnie, a w oczach blondyna pojawiły się łzy, których nie chciał mi pokazać.

- N-nie wiem... - powiedział niepewnie. - Nic n-nie pamiętam z tamtej nocy.

Obawiałem się czegoś, co nie chciało mi przejść przez gardło.

Mogę być pewny - ta dziewczyna nie będzie miała ze mną kolorowo na kolejnym spotkaniu. Muszę wymyślić jakąś słodką zemstę na tę głupią dziwkę, aby poczuła jak to jest być skrzywdzonym i jak to jest poczuć cierpienie.

- No dobrze, nie będę Cię męczyć, maleństwo - rzekłem, podnosząc się z siedzenia, aby podarować mu delikatnego buziaka w usta. - Przepraszam...

Marek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja spuściłem wzrok w dół.

- Co? Za co? - zapytał wyższym głosem.

- Że Cię nie uratowałem, a obiecałem, że będę Ci pomagać...

Chłopak głośno westchnął, uśmiechając się delikatnie w moją stronę. Nie wyglądał na to, aby był zły.

Jego uśmiech jest najpiękniejszą rzeczą na tym całym pieprzonym świecie.

- Nie musisz mnie za nic przepraszać - odparł, poprawiając kołdrę. - Przeżyliśmy, a to jest najważniejsze.

Po naszej krótkiej rozmowie zjawiła się lekarka, która trzymała w ręku pudełko od jakichś tabletek. Gdy ujrzała mnie siedzącego naprzeciwko łóżka Marka drgnęła z przerażenia.

- Panie Łukaszu, proszę się natychmiast położyć - powiedziała ciepłym głosem, a ja tak uczyniłem. - Nie może Pan teraz wstawać.

Położyłem się powoli do łóżka i przykryłem szczelnie kołdrą. Spojrzałem na lekarkę i podała mi w dłonie pudełko tabletek.

- Jeśli od czasu do czasu odczujesz ból w okolicach brzucha, to proszę abyś wziął tę tabletkę przeciwbólową. Powinna zadziałać bardzo szybko - odparła z uśmiechem, a ja kiwnąłem twierdząco głową.

Po dłuższej chwili podeszła do Marka.

- Proszę Pana, a jak Pan się czuje? - zapytała, siadając obok niego na krześle.

Na twarzy blondyna pojawił się lekki smutek, żal i przerażenie. Automatycznie posmutniałem, widząc go w takim stanie.

- P-pierwszy raz odczuwam mocny ból w dolnej partii ciała...

- Mhm - kiwnęła głową i wsłuchiwała się w to co mówi blondyn.

- A wcześniej nic nie czułem w nogach, gdyż nie mam nad nimi władzy.

- Rozumiem - rzekła lekarka i wstała z krzesła, odkrywając Marka. Ja oraz lekarka zauważyliśmy mocne siniaki na nogach chłopaka. Ten widok tak przeraził lekarkę, że stała przez chwilę zszokowana. - Zabierzemy Cię na badania, muszę zobaczyć czy nie masz czegoś złamanego albo skręconego.

Marek kiwnął twierdząco głową, spoglądając w moją stronę. W jego oczach pojawiły się łzy, nie był pewien czy może je wypuścić, gdyż nie wiedział, czy to odpowiedni moment.

Leżałem sam w sali, a Marka wzięto na prześwietlenie, pobieranie krwi i inne badania, aby móc sprawdzić, czy wszystko jest z jego zdrowiem w porządku. Bałem się o niego, bardziej niż o siebie.

Co jeśli przez te upadki nigdy nie będzie mógł ustać na nogach?

Co jeśli z jego kręgosłupem będzie naprawdę źle?

Oby się wszystko ułożyło, bo nie ręczę za siebie...

Mój Anioł; KxK ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz