Pov. Łukasz
Znałem się z nim od dziecka, byliśmy najlepszymi kumplami z podwórka. Mieszkaliśmy obok siebie, a nasze mamy były przyjaciółkami. Wszystkie rzeczy jakie gryzły mnie w środku mówiłem prędko jemu. Wiedzieliśmy na swój temat wszystko. Ja wspierałem jego, a on mnie. Kochał piłkę nożną i zawsze błagał mnie, abyśmy pograli we dwójkę. Marek w tej dziedzinie sportu był lepszy ode mnie i pomagał mi ogarnąć większość zasad tej gry. W podstawówce na konkursach zawsze zajmował pierwsze miejsce. Jako dzieciaki byliśmy nierozłączni.
Teraz to wszystko to nie to samo. Od środka zabijają mnie wyrzuty sumienia, ponieważ przeze mnie chłopak sobie poszedł. Nie chce mi wybaczyć krzywdy jaką mu wyrządziłem, wolał zerwać ze mną wszelkie kontakty i zapomnieć, że ktoś taki jak Łukasz Wawrzyniak istnieje. Nie broniłem mu, przecież miał prawo to zrobić, nie potrafiłem go powstrzymać.
Do dzisiaj chodzi na rehabilitację. Do dziś jeździ przeze mnie na wózku inwalidzkim. Nie potrafię sobie tego wybaczyć. Nie umiem cofnąć czasu, aby naprawić to, co zepsułem...
To wszystko stało się tak nagle, podniecenie oraz adrenalina brała nade mną górę, przez co ja za dobrze nie miałem nad sobą kontroli. Marek dzięki bogu był trzeźwy i usiadł za kierownicą. Wracaliśmy z imprezy, gdzie on nie wziął ani jednego łyka alkoholu, natomiast ja wziąłem o ciut lampek za dużo. Byłem napalony i nie kontaktowałem. W pewnym momencie spojrzałem na Marka inaczej niż zwykle, miałem ochotę go skosztować, a najbardziej jego aksamitnych ust. To było najdziwniejsze uczucie jakie mogłem kiedykolwiek doznać. Zbliżyłem się trochę do ust blondyna, by je lekko musnąć, ale chłopak odepchnął mnie w ostatniej chwili.
- Przestań kretynie - zaczął, spoglądając prosto na drogę. - Nie zaczynaj znowu - burknął, a ja tylko otrząsłem głową, aby dojść do siebie.
Niestety, nie udało mi się.
- Chciałem zrobić to w formie przeprosin - odparłem, zbliżając się do niego po raz drugi. Oczekiwałem, że Marek ulegnie, ale niestety mogę o takiej rzeczy tylko i wyłącznie pomarzyć.
- Zostaw mnie idioto! - krzyknął, zatrzymując się w jakimś cichym, ustronnym miejscu. - Nie pamiętasz co zrobiłeś mi dzisiaj w klubie?! - próbowałem oprzytomnieć i przypomnieć sobie co mu zrobiłem. Niestety nic z tego.
Spojrzał mi w oczy, w których widziałem mnóstwo złości i nienawiści do mojej osoby. Zawsze walczę o swoje i często udaje mi się to zdobyć. Nie zważając na teraźniejszą sytuację, przykleiłem się do ust Marka, rozkoszując się ich delikatnością i smakiem. Blondyn położył swoje dłonie na mojej klatce piersiowej i mnie odepchnął, przez co uderzyłem się mocno w głowę. Dodatkowo dostałem dość ostrego liścia w twarz. Bardzo mnie to zapiekło.
- Łukasz błagam Cię - rzekł ciut spokojniej. - Zaczynam się Ciebie bać, to nie jest normalne - powiedział, a ja dalej nie kontaktowałem. Nie zrozumiałem do końca tego co on do mnie mówi.
- P-przepraszam - rzekłem nieprzytomny, odwracając wzrok. Miałem nadzieję, że to coś da.
- W dupie mam Twoje przeprosiny - odpowiedział z ogromną złością w głosie. Czyli jednak mi się nie udało.
Marek westchnął, odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę. Nie odzywaliśmy się do siebie, ja w tym czasie próbowałem się ogarnąć co się dzieje i co ja robię. Jednak picie kilka butelek wódki nie było dobrym pomysłem, jestem teraz schlany w trzy dupy. Spojrzałem na twarz Marka po raz kolejny i oczekiwałem, że na mnie spojrzy, ale nic z tego. Wziąłem głęboki oddech.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałem, a ten mruknął.
- Głupio pytasz, w cholerę - odpowiedział, nie odwracając wzroku od drogi. Nagle nie wiedząc co się ze mną stało rzuciłem się na Marka, aby podarować mu kolejnego całusa. Spowodowałem wypadek, Marek stracił nad kierownicą kontrolę. Wjechaliśmy w jakąś głęboką dziurę, szyba z przodu rozbiła się, przez co Marek wyleciał. Dopiero w tej sytuacji oprzytomniałem i próbowałem go złapać, lecz bez skutku. Gdy auto ustało w miejscu, wyszedłem z pojazdu, oglądając się gdzie jest blondyn. Czułem dość silny ból w klatce piersiowej i w lewej ręce. Syknąłem, szukając bezsilnie Marka. Zacząłem przeszukiwać obok samochodu, płacząc z bólu i z jego zaginięcia. Po chwili szukania, odnalazłem go przy kole, był cały zakrwawiony. Co ja narobiłem?! Złapałem za pobity telefon i szybkim ruchem zadzwoniłem po karetkę. Podałem im gdzie się znajdujemy i się rozłączyłem. Poczułem jak słabnę, tracę kontrolę nad sobą. Podniosłem powoli prawą rękę, wycierając się pod nosem. Krew. Nagle straciłem przytomność.
•
Zbudziłem się w szpitalu, miałem podłączoną kroplówkę oraz bandaż na lewej i prawej ręce. Sekundę później przypomniało mi się co się wydarzyło wcześniej. Zacząłem płakać jak niemowlę, nie potrafiłem powstrzymać łez. Przybiegła do mnie pielęgniarka.
- Proszę Pana, co się stało? - zapytała przerażona, ja tylko zakryłem prawą dłonią twarz.
- Gdzie jest Marek? - spytałem cicho. - Gdzie jest Marek Kruszel?! - krzyknąłem z całych sił, a kobieta tylko odskoczyła ze strachu.
- Pan Kruszel? Jest teraz na intensywnej terapii - rzekła. - Jest z nim bardzo źle, nie będzie wstanie sam chodzić.
Osłupiałem. Łzy same zaczęły mi spływać, a ja zacząłem się trząść. Strach i ból był nie do opisania.
- Co ja narobiłem! - wydarłem bezsilny. - Jestem głupim, jebanym idiotą...
•
Minęły lata od tego wydarzenia, a ja dalej nie zapomniałem ani jednego najmniejszego szczegółu. Zrobiłbym wszystko, aby cofnąć czas i poukładać ten scenariusz inaczej, tak by to mnie stało się coś złego, a nie jemu.
Aktualnie siedzę sobie w salonie i ocieram kolejny raz oczy od łez. Ból w środku jaki mi towarzyszy jest nie do zniesienia, będę go czuł do końca życia. Chciałbym go odwiedzić, powiedzieć jak bardzo mi przykro, ale niestety mam kategoryczny zakaz zbliżania się do jego posesji. Gdybym zbliżył się co najmniej kilka centymetrów za daleko to miałbym poważne problemy. Wydzwaniałem do niego kilka razy, ale nie odbiera. Pisałem, ale nie odpisuje. To wyjaśnia jakim ja jestem śmieciem i najgorszym potworem.
Chwyciłem mój telefon do ręki i przeglądałem instagrama, sprawdzając stare konto Marka. Od zakończenia przyjaźni z Markiem kanał na Youtubie się rozpadł, widzom tylko brakuje wyjaśnień dlaczego nie dajemy im znaku życia. Gładziłem kciukiem jego zdjęcie, po czym schowałem głowę w poduszkę, oddychając głęboko. Ja chcę gorzej cierpieć od niego.
Leżąc tak zastanawiałem się, dlaczego tak uczyniłem. Dlaczego się tak uchlałem i się na tego chłopaka rzuciłem? Ja nie chcę, aby on tak cierpiał... Nagle usłyszałem wibrację w moim urządzeniu. Podniosłem głowę i zobaczyłem pewnego sms-a, który wstrząs moje serce.
Od: Marek
Do: Ja"Chcesz się spotkać?"
CZYTASZ
Mój Anioł; KxK ✔
Fiksi Penggemar• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dramat ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, wulgaryzmy, przemoc, alkohol oraz sceny seksu. • PS: W tej książce Łukasz ma dwadzieścia siedem lat, a Marek dwadzieścia sześć. Piszę tak tutaj, ponieważ mnóstwo osób się myli i...