Pov. Łukasz
Otworzyłem oczy, rozciągając górne oraz dolne partie ciała. Nie odczuwałem w ogóle, że jestem wyspany, czułem tylko i wyłącznie ból głowy, który był nie do zniesienia. Co prawda nie przełknąłem ani kropli alkoholu, więc nie wiem skąd ten ból mógł się wziąć.
Zastanawiając się przez dłuższy czas nad tym bólem, rozejrzałem się dookoła pokoju i zobaczyłem tylko moje pudełka od leków na ziemi. Obok pudełek leżały lekko podarte instrukcje. Coś mi się wydaje, że Marek maczał w tym palce... Podniosłem się z łóżka i zmęczonym krokiem ruszyłem w stronę drzwi, otwierając je szeroko. Schodziwszy po schodach ujrzałem Marka pijącego kawę przy telewizorze. Gdy zszedłem już na ostatni schodek, który wydał z siebie dźwięk tak zwanego skrzypienia. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, spoglądając.
- Cześć Łuki - uśmiechnął się promiennie. - Jak się spało?
- Boli mnie głowa, ale ten ból jest chyba do przeżycia - powiedziałem, drapiąc się nerwowo po głowie. - Marek... Jak Ty tutaj zszedłeś? Przecież wózek został tu w salonie, a Ty nie możesz chodzić.
Chłopak położył swoją rękę na kolanie, śmiejąc się cicho pod nosem. Odłożył kubek z napojem, patrząc mi prosto w oczy. Wyglądał na bardzo rozbawionego.
- To śmieszna historia - zaczął, próbując się uspokoić. - Doczołgałem się tutaj, przy tym obcierając sobie łokcie oraz kolana. Trochę bólu jest, ale przecież się zagoi, więc nie powinienem się oto bać.
Złapałem się za głowę, robiąc skwaszoną minę. Przecież on mógł zrobić sobie wielką krzywdę na schodach, zwłaszcza, że nie ma żadnego czucia w nogach. Przestraszyłem się.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? Przecież mogłem Cię tutaj przynieść - odparłem drgającym głosem. Niby to co on powiedział i zrobił było zabawne, ale mi jakoś dzisiaj nie było do śmiechu. Muszę zjeść jak najszybciej śniadanie i wziąć te cholerne leki, bo bez nich mój mózg zwariuje i się wykończę.
- Miałbym Cię budzić tylko do tej jednej rzeczy? Błagam - zaśmiał się, ukazując swoje dołeczki. Zawsze miałem wielką słabość do tych malutkich dziurek na twarzy. Ja również chciałem takie mieć, ale niestety - to kwestia genetyczna, nie odziedziczyłem ich. Żadne z moich rodziców nie posiada dołków, a więc na również ich nie będę miał.
- Owszem, miałbyś - rzekłem, idąc w stronę kuchni. - Chcesz coś do jedzenia? - spytałem.
- Nie dziękuję, już jadłem - odpowiedział, dopijając kawę.
- Pewien jesteś? - zaśmiałem się.
- Tak, jestem - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Wszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę na oścież, oglądając ją co ma w środku. Chwilę tak stałem, aż w końcu zdecydowałem, że dzisiaj na śniadanie zjem tosty z serem.
Wyjąłem z lodówki potrzebne mi produkty, wyciągając później z chlebaka świeży chleb. Wyjąłem nóż i zacząłem otwierać opakowanie od serca i chleba. Gdy otworzyłem, położyłem je sobie na moje kromki, łącząc je. Wyciągnąłem z najwyższej półki toster i podłączyłem go do kontaktu, wkładając kromki do tostera. Wystarczyło teraz cierpliwie czekać aż moje kanapki będą gotowe.
Marek aktualnie wyszedł ze szkoły, wyciągając z lewej kieszeni kurtki papierosa, wkładając go do buzi. Wyciągnął następnie zapalniczkę, którą zapalił swojego szluga. On wiedział, że czekam na niego na rogu szkoły, teraz się kierował w moją stronę.
Podpierałem się o ścianę, poprawiając czapkę. Wyglądałem jak dres, posiadałem na sobie strasznie luźne spodnie, bluzkę miałem za długą, więc wciągnąłem ją trochę do środka, oraz miałem białe trampki, które były rozwiązane. Moje włosy były straszliwie roztrzepane, ale się tym za bardzo nie przejąłem, gdyż dzisiaj zakryłem je pod czapką.
CZYTASZ
Mój Anioł; KxK ✔
Fanfic• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dramat ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, wulgaryzmy, przemoc, alkohol oraz sceny seksu. • PS: W tej książce Łukasz ma dwadzieścia siedem lat, a Marek dwadzieścia sześć. Piszę tak tutaj, ponieważ mnóstwo osób się myli i...