1 rozdział | Jesteś potworem.

2.8K 239 120
                                    

Pov. Łukasz

Dlaczego Marek miałby ochotę się ze mną spotkać? Czyżby to był jakiś podstęp? Nie widziałem go od kilku lat i nie wiem czego mogę się spodziewać z jego strony. Odłożyłem telefon na bok by ochłonąć. Wstałem z kanapy i poszedłem w stronę kuchni, biorąc z szafki nową, czystą szklankę i nalewając do niej wody. Wziąłem pierwszy łyk. Nie potrafię się otrząsnąć i ogarnąć co się dzieje wokół mnie. Przyjąłem drugi łyk. Woda nie pomagała, więc odłożyłem naczynie na blat. Wróciłem się do salonu i chwyciłem za urządzenie ponownie. Czytałem ten sms nie dowierzając i zastanawiając się co się właśnie stało. Postanowiłem mu jednak odpisać.

Do: Marek
Od: Ja

"W jakiej sprawie chcesz się spotkać?"

Wysłałem mu, niecierpliwie teraz czekając na odpowiedź. Odczuwałem pewien stres, ponieważ nie wiem co on chce. Chciałby się ze mną pogodzić? Zrobić mi przykrość albo na złość? Nie przeszkadzałoby mi to w żadnym wypadku, bo wiem o tym, że na to w pełni zasłużyłem.

Usiadłem na delikatnie na kanapę i okryłem się moim ulubionym, błękitnym kocem. Był bardzo miły w dotyku, za każdym razem rozkoszuję się jego delikatnością. Podłożyłem go przed nos, czując zapach mojego ulubionego proszku do prania. Czułem woń delikatnych, jak porozrzucanych po całym pokoju róż. Poczułem wibrację, co oznaczało, że mój dawny przyjaciel mi odpisał. Moje serce zaczęło mocniej bić.

Od: Marek
Do: Ja

"Chciałbym z Tobą porozmawiać"

Mój oddech przyspieszył, a moje ręce trzęsły się niemiłosiernie. Złapałem się za głowę, próbując się uspokoić. Łukasz, przecież to tylko sms.

Tylko sms?

Boję się go zobaczyć, obawiam się tego, że będę opłakiwać nad nim, widząc go na tym cholernym wózku. Sam wyrządziłem mu taką krzywdę i dziwię się, że jednak chce mnie potwora ujrzeć na oczy.

Ja chcę cierpieć gorzej od niego. Ja pragnę, aby znów był w stanie sam się poruszać, aby widzieć na jego twarzy piękny, kochany, zarażający uśmiech. On przez pewien czas był moim uzależnieniem.

Chwyciłem za telefon i odpisałem mu, dalej się trzęsąc.

Do: Marek
Od: Ja

"Okej, a gdzie chciałbyś?"

Czekam teraz na odpowiedź. Odłożyłem sprzęt na bok i wstałem, by zrobić sobie coś do jedzenia. Złapałem za chleb oraz wyjąłem z lodówki szynkę i masło. Nie miałem większej ochoty na nic innego, tak naprawdę nie miałem ochoty jeść.

Ale muszę, by się nie zagłodzić.

Przygotowałem sobie kanapkę i zacząłem się nią zajadać. W środku odczuwałem tak ogromny stres, że nie wiedziałem jak mogę się teraz zachować... Takie uczucie jest dziwne i nie jestem w stanie go wytłumaczyć. Po skończonym posiłku wróciłem na kanapę i się na niej położyłem, spoglądawszy w ekran telefonu, sprawdzając, czy Marek mi odpisał. Niestety, ale żadnej wiadomości nie ujrzałem.

Leżałem kilka dni w szpitalu przy kroplówce, żyjącym tylko na tandetnej diecie szpitalnej. Nienawidziłem tego jedzenia, ale musiałem jakoś przeżyć, więc jadłem udając, że jest przepyszne.

Marek był w osobnym pokoju, a ja nie mogłem go odwiedzić. Pielęgniarka zabroniła mi na wychodzenie z łóżka, ponieważ obawiała się, że mógłbym zasłabnąć po drodze. Bzdura, przecież nic mi się nie stanie.

Gdy zauważyłem, że od kilku godzin nikt do mnie nie przychodził, postanowiłem cichaczem wyjść z pokoju i udać się do Marka, sprawdzając jak on się czuje. Zdaje sobie sprawę z tego, iż nie będzie chciał mnie widzieć, oraz będę miał ogromne problemy, gdy ktokolwiek mnie zobaczy. Założyłem kapcie i odczepiłem rurkę od mojej kroplówki i powolnym, chwiejnym dość ruchem szedłem do Marka. Pielęgniarka raz mi mówiła gdzie się on znajduje, więc powinienem dać radę go odnaleźć. Rozglądałem się wokół siebie szukając pokoju. Miałem wielką nadzieję, że lekarz ani ktokolwiek inny mnie w tym stanie nie zauważy. Po kilku minutach szukania, znalazłem ten pokój co trzeba. Przełknąłem głośno ślinę, otwierając drzwi. Ujrzałem nieprzytomnego, leżącego Marka, przyczepionego do kroplówki oraz do kardiomonitora. Miał bardzo siną skórę na szyi i obojczykach oraz posiadał kilka blizn na brzuchu czy twarzy. Zamurował mnie ten widok, wyglądał nie za ciekawie. Podchodząc do niego, usiadłem na krześle, spoglądając na jego posiniaczone powieki. Złapałem go za dłoń.

- Marku - zacząłem, obolałym głosem. - Przepraszam Cię, naprawdę nie chciałem - gorące łzy zaczęły mi spływać po policzkach, czułem taki ogromny ból w środku, który mnie niszczył.

Ucałowałem dłoń przyjaciela i się w nią wtuliłem. Zapłakany jak małe dziecko nie wiedziałem co mógłbym zrobić, aby naprawić to co zepsułem. Siedziałem tak przez kilka minut.

- Nie wiem co we mnie wstąpiło - odchrząknąłem, nie odrywając się od jego ręki. - Zapamiętaj, że to była wina alkoholu, a nie moja. Byłem totalnym idiotą.

Jasne, gdybym tyle nie wypił to nic by się takiego nie stało.

Wmawiaj sobie Łukasz, wmawiaj.

Oderwałem się na chwilę od jego dłoni, by wytrzeć twarz od łez. Niespodziewanie ujrzałem cud w postaci budzącego się Marka. Otworzył oczy i spoglądał prosto w sufit. Nie odzywał się, mimo to, że wiedział, iż znajduję się tuż obok niego.

- Jesteś potworem - rzekł z łzami w oczach. - Za jakie grzechy mi to zrobiłeś? tak Ci było źle? - zapytał, wylewając łzy na wierzch. Płakałem razem z nim.

- J-ja naprawdę nie chciałem-

- Wmawiaj to sobie, nigdy Ci nie wybaczę tego, że tak ostro się do mnie dobierałeś w klubie - zaczął. - No i tego co się wydarzyło w samochodzie. Uwierz mi, że czułem się niekomfortowo, a moje serce połamało mi się na kilka kawałków. To bolało, Łukasz.

Przestał płakać, za to jego szczęka nerwowo się trzęsła. Przez ten czas ani na chwilę na mnie nie spojrzał.

- Mógłbym Ci jakoś pomóc? - zapytałem, drżącym głosem. Gardło mnie cisnęło, nie mogłem dobrze złapać oddechu.

- Tak, wyjdź stąd - powiedział, a ja tylko zabrałem rękę od jego dłoni. - Wyjdź powiedziałem! Jesteś jebanym egoistą, potworze! Masz mi się nie pokazywać na oczy już nigdy więcej! - krzyknął, wybuchając płaczem. Ten ból był nie do zniesienia. Nie wybaczę sobie tego.

Otrząsłem głową i wytarłem oczy od łez. Wspomnienia te nękają mnie dniami, czy nocami, nie potrafię się ich pozbyć. Zjadłem spokojnie kromki i odłożyłem talerzyk na stół. Poczułem wibrację i była to odpowiedź od Marka. Miałem wielką kulę w gardle, której nie potrafiłem przełknąć. Nie potrafię w to uwierzyć.

Od: Marek
Do: Ja

"Spotkajmy się na naszym boisku, wiesz dobrze o czym mówię"

Mój Anioł; KxK ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz