Pov. Marek
Kiedy już byłem na miejscu w domu, zauważyłem śpiącego Łukasza na kanapie, przytulającego kota do siebie. Bardzo mnie ucieszył ten widok, jest bardzo uroczy. A ja gupi zastanawiałem się dlaczego ode mnie nie odbierał telefonów... Nic dziwnego, mało co spał podobno dzisiejszej nocy, więc niech sobie trochę pośpi.
Wróciłem się do korytarza, aby ogarnąć bałagan, który wyrządziła nam nasza mała Grzymisława. Zauważyłem, że ona bardzo lubi bawić się naszymi kurtkami czy sznurowadłami od butów, więc nadszedł czas, aby zacząć chować te dane rzeczy do szafki, by ona nie miała do nich wstępu.
Poszedłem następnie w stronę kuchni i naładowałem zmywarkę, znajdowało się w niej mnóstwo naczyń. Na szafce również leżały tabletki Łukasza, lecz pudełko od nich było całe rozszarpane. Albo Grzymi się do nich dorwała i zepsuła pudełeczko, albo znów Łukasz miał chwilę słabości i je rozdarł. Mówi mi, że bardzo ich nienawidzi, że widząc je czuje się okropnie. Opowiadał mi również, że przez nie odczuwa jakby był jakiś odludkiem społecznym, jak osoba, która nie potrafi sobie poradzić bez tych tabletek. Dla mnie on w żaden sposób nie jest odrzutkiem społeczeństwa tylko dlatego, że bierze te pigułki. Jest on według mnie taki sam jak inni, a nawet lepszy, lecz na swój sposób.
Kiedy zacząłem sprzątać, do mojej głowy weszło pewne wspomnienie związane z moją mamusią.
Siedziałem sobie spokojnie na ławce tuż obok mamy, szukając mojego soku pomarańczowego. Zrobiliśmy z mamą piknik, w którym było tyle jedzenia, że ciężko można było się tu odnaleźć. Chciałem bardzo, aby Łukasz był tutaj ze mną, lecz ze względu na poprawianie ocen na semestr, nie mógł się zjawić.
Kiedy odnalazłem swój wymarzony sok to przeniosłem się z ławki na miękki kocyk, który leżał na ziemi. Moja mama się mile do mnie uśmiechnęła. W tym roku mam kończyć gimnazjum, jest to dla mnie dziwne uczucie, że miałem powolnymi krokami wkraczać w świat dorosłych. Ja nie wiem co chcę robić jutro, a co dopiero kim chcę zostać za kilka lat...
— Mamuś — powiedziałem cicho, kierując wzrok na swoją rodzicielkę. — Nie chcę rozstawać się z Łukaszem, on jest jedyną osobą jakiej mogę zaufać.
— Synuś, nie masz się czego obawiać, nowa szkoła to nic strasznego, naprawdę — rzekła kojącym głosem. — Jestem pewna, że dalej będziesz się przyjaźnić z Łukaszem, będzie wszystko dobrze, zapewnię Ci to — uśmiechnęła się mile w moją stronę, a ja to odwzajemniłem.
Łukasz nie jest tylko moim przyjacielem. Ja zacząłem do niego czuć coś więcej, lecz to wszystko wydaje się być takie głupie i pokręcone. Najpierw wydarzenie, które miało miejsce niedawno w moim domu, gdzie zaczął mnie całować, a teraz dodatkowo nowa szkoła, która zbliżała się wielkimi krokami w moją stronę. Tak bardzo żałuję, że nie będę go widzieć na co dzień, chciałbym chociaż trafić tam gdzie on. Brunet całując mnie udowodnił, że zależy mi na nim bardziej niż się jemu wydaje. To jest dziwne, że czuję coś do chłopaka...
Głośno westchnąłem, a moja mama wróciła się na chwilę do domu, aby wziąć kolejne przysmaki na nasz piknik. Ja siedzę teraz tutaj, zastanawiając się jak wytłumaczyć mamie, że odczuwam do niego coś więcej i nie chcę, aby między nami była tylko kumpelska więź.
Mama wróciła i postawiła na kocu butelkę mojego soku pomarańczowego i wysłała w moją stronę delikatny uśmiech.
— Proszę kochanie, specjalnie dla Ciebie — rzekła, po czym jej mina wyrażała powagę. — Dlaczego jesteś smutny Mareczku? Co się dzieje?
Otrząsnąłem głową, odwracając wzrok na różne pola i łąki, które znajdowały się obok naszego ogródka. Mama wyczuje, że okłamuję ją, gdy powiem jej o nowej szkole, więc nie wiem czy to już moment, abym mógł jej wyjawić sekret, który zżera mnie od środka.
— Mamuś, bo... — przerwałem, aby nabrać świeżego powietrza. — Ja mam problem, z którym borykam się od dłuższego czasu...
Mama położyła swoją dłoń na moje ramię i chciała wysłuchać każde moje słowo, które jej powiem.
— Nie jestem pewien moich uczuć co do Łukasza — zacząłem, a mama kiwnęła twierdząco głową. — Czuję, że jestem w nim zakochany, moje uczucia do niego są trochę głębsze niż się jemu wydaje. On raczej nie myśli o mnie w ten sposób, co mnie śmiertelnie boli — rzekłem wszystko na jednym wdechu. Mamusia nie wydawała się być zła. — J-ja go... kocham i wcale nie żartuję. Nie wiem jak mu to powiedzieć, boję się, martwię...
Mama przytuliła mnie do siebie mocno, a z moich oczu wyleciało kilka łez. Jedno przytulenie, a jak bardzo potrafi zadziałać na mnie pozytywnie.
— Nie martw się oto słońce, już jest wszystko dobrze — powiedziała, a ja pociągnąłem nosem. — Niepotrzebnie to trzymałeś w środku, bo sam doskonale wiesz, że kocham Cię i akceptuje takim jakim jesteś. Człowiek nie panuje nad swoimi uczuciami i nie zauważamy tak naprawdę kiedy się zakochujemy, bo nasze serce wybiera samo, bez pomocy nikogo innego — rzekła spokojnie. — Myślę, że Łukaszowi bardzo na Tobie zależy i wydaje mi się, że nie miałby nic przeciwko, jakbyś powiedział mu o swoich uczuciach — uśmiechnęła się w moją stronę, a moje kąciki ust również się podniosły. Może ma rację?
— Kocham go i nic tego nie zmieni — rzekłem po chwili z uśmiechem w stronę rodzicielki.
— I nic się nie zmieniło... — szepnąłem do siebie, trzymając w ręku czysty talerz. — Kocham Łukasza z całych sił...
— Ja Ciebie też kocham, promyczku — usłyszałem głos za sobą. Przestraszyłem się i gwałtownie odwróciłem się za siebie, gdzie ukazał mi się zaspany, uśmiechnięty brunet. Jego uśmiech wyraża więcej niż tysiąc słów.
Jak to możliwe, że po jedenastu latach kocham go tak samo, a nawet mocniej?
Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo można kochać kogoś, jak można się martwić o tę osobę bardziej, niż o własną skórę. Dzięki niemu to wszystko w końcu rozumiem.
Dziękuję, że Cię mam, Łukasz. Jesteś sensem mojego życia.
CZYTASZ
Mój Anioł; KxK ✔
Fanfiction• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dramat ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, wulgaryzmy, przemoc, alkohol oraz sceny seksu. • PS: W tej książce Łukasz ma dwadzieścia siedem lat, a Marek dwadzieścia sześć. Piszę tak tutaj, ponieważ mnóstwo osób się myli i...