42 rozdział | Puść moją dłoń i mi zaufaj.

1K 157 204
                                    

Miesiąc później, dwudziesty czwarty grudnia.

Pov. Łukasz

W naszym życiu uspokoiło się już na dobre. W ostatnim czasie udekorowaliśmy z Markiem całe moje mieszkanie, ubraliśmy choinkę i był wszędzie świąteczny klimat. Na dworze było trochę śniegu, lecz nie było go aż tak dużo. Marek pełny szczęścia spoglądał na mnie, a jego czerwony, uroczy sweterek w wzorki bałwanka cieszył moje oczy. Podarowałem mu go na Mikołajki, kiedy smacznie spał.

Blondyn podjechał w moją stronę i złapał mnie mocno za ręce. Ciągle na mnie patrzył, ani na chwilę nie odwracał wzroku.

— Łuki, pomożesz mi wstać? — spytał, a ja przytrzymałem chłopaka i pociągnąłem go w górę. Sięgał mi do brody, więc w porównaniu do mnie był bardzo niziutki.

— Ostatnio coraz częściej stajesz na nogach — powiedziałem z uśmiechem. — Widzę, że Cię to uszczęśliwia.

Marek uśmiechnął się w moją stronę i puścił jedną rękę. Chciał puścić drugą, ale nie pozwoliłem mu na to, nie chcę, aby zrobił sobie krzywdę.

— Łukiś, zaufaj mi, puść moją dłoń — rzekł cicho, a ja przegryzłem dolną wargę, a przed moimi oczami ukazały się najczarniejsze scenariusze.

— Maruś, ale ja się o Ciebie boję, nie chcę, aby stała się Tobie jakaś krzywda... — szepnąłem.

— Wiem co robię, zaufaj mi, proszę.

Przełknąłem głośno ślinę i postanowiłem puścić jego drugą dłoń. Nie przewracał się, stał normalnie jak wszyscy.

— Teraz proszę, odsuń się kawałek ode mnie — oznajmił po chwili. Nie byłem przekonany do tego planu. — Łuki, błagam Cię, przecież wiesz, że nic mi się nie stanie.

— Skąd mam mieć tę pewność? — dopytałem zdenerwowany.

— Po prostu mi zaufaj, powtarzam Ci to po raz trzeci z rzędu — powiedział, a ja kiwnąłem głową, odsuwając się kawałek od niego. 

Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać, bo byłem cały roztrzęsiony. Marek przez chwilę stał, aż w końcu ruszył lewą nogą w moją stronę, a po dłuższej chwili ruszył również prawą, stając w pionie. Uśmiechnął się w moją stronę, a w moich oczach zatrzymały się łzy. Nie mogę w to uwierzyć... On wykonał kilka kroków w moją stronę i robił tak dalej, aż w końcu z niezgrabnego ruchu zaczął chodzić coraz płynniej. W pewnej chwili nie wytrzymałem i podbiegłem do niego, przytulając go z całych sił i zacząłem lekko płakać w jego ramię. Uczucia te były silniejsze ode mnie.

— Mareczku... to się dzieje naprawdę...? — szepnąłem do jego ucha, aby usłyszał mój cichy głos. — Ty chodzisz, Ty chodzisz...

Marek odwzajemnił uścisk i złapał mnie za rękę, prowadząc na kanapę. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że mój Anioł potrafi chodzić i że to właśnie on mnie prowadzi. Przez ten cały czas leciały mi łzy, nie potrafiłem nad nimi zapanować.

— Potrafię chodzić tak naprawdę od dłuższego czasu — wyznał, wycierając mi policzki od łez. — Ale postanowiłem utrzymać to w tajemnicy, aby wyjawić Ci to na Święta — uśmiechnął się. — Mam nadzieję, że się cieszysz... Wesołych Świąt, Łukasz. Kocham Cię najmocniej na świecie.

Wytarłem policzki od łez i wpiłem się w jego usta. To jest chyba najpiękniejszy prezent jaki mógłby mnie spotkać. To dlatego od dłuższego czasu nic nie wspominał o swoich ćwiczeniach i jak mu się powodzi.

Marek podniósł się i usiadł na moje kolana, by móc się we mnie wtulić. Całowaliśmy się dalej, z sekundy na sekundę pocałunek ten stawał się coraz zachłanniejszy i słodszy. Na chwilę oderwaliśmy się od siebie, aby nabrać odpowiedniej ilości powietrza. Tym razem w jego oczach pojawiły się łzy, bardzo prędko wypuścił je na wierzch.

— Dalej w to nie wierzę, że będę mógł funkcjonować jak każdy inny — powiedział szlochając. — Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak trudno mi było utrzymać tę informację w tajemnicy, Chciałem Ci ją powiedzieć już na samym początku, ale postanowiłem, że podaruje Ci taki prezent pod choinkę — uśmiechnął się i przytulił do mnie z całych sił. — Wózek inwalidzki niedługo nie będzie nam do niczego potrzebny...

Porozmawialiśmy chwilę i zaczęliśmy przykrywać do stołu, gdyż postanowiliśmy zaprosić do nas kilka osób z rodziny. Z pewnością oni będą wszyscy w szoku tak samo jak ja byłam na początku.

To są najlepsze Święta Bożego Narodzenia na świecie. Nigdy nie spotkały mnie lepsze.

Co najważniejsze, spędzę je z osobą, którą bardzo kocham...

Mój Anioł; KxK ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz