Weekend with Peter

899 46 2
                                    

- O rany Peter dziękuję, ale nie musiałeś ich przynosić.
- Jak to nie, przychodzę w gości to musi być jakiś prezent. No i tu masz jeszcze chipsy, konsolę i gry-
Peter wszedł do środka i postawił wszystko na stole- Ja idę się przebrać w piżamę, a ty wybierz którąś z gier.
Peter poszedł do łazienki, a ja wstawiłam śliczne różowe tulipany do wazonu. Podpięłam konsolę do telewizora, a z gier wybrałam jakieś wyścigi. Pewnie będziemy grać do późna, ale właśnie na ten wieczór czekałam: tylko ja, Peter, 2 pady i chipsy.
Kiedy chłopak zobaczył tytuł gry w telewizorze to rzucił się na kanapę, chwycił swojego pada i krzyknął:
- Nie masz ze mną szans!
- Zobaczymy!
Rozpoczęła się nasza emocjonująca gra. Na prowadzeniu byłam raz ja, raz Parker. Niestety przegrałam wyścig, o kilka setnych sekundy. Zagraliśmy 3 tury, żeby wyłonić zwycięzcę i... pokonałam go w 2 nastęonych!!!
- Ha Ha Ha wygrałam!
- Cicho Ned- Peter uderzył mnie poduszką.
- Ach tak? Bitwa na poduchy?! No to masz!
Oddałam mu z tej samej. Cwaniak wyciągnął jeszcze jedną spod ławy i tak zaczęła się nasza bitwa. Okładaliśmy się tymi poduszkami całkiem nieźle. W pewnym momencie chłopak zleciał z kanapy, ale szybko wstał i stanął za oparciem. Kiedy obie poduszki spadły na ziemię i Peter się po nie schylił, rzuciłam się mu na plecy z jeszcze jedną w ręce i uderzałam go raz w jeden bok, raz w drugi.
- Wio mój koniku!- owinęłam nogi w okół jego pasa, lewą ręką trzymałam się koszulki, a prawą wciąż biłam poduszką. Parker podbiegł do kanapy i próbował mnie zrzucić, a ja kurczowo trzymałam się jego         T-shirtu. Kiedy brzuch zaczął mnie boleć ze śmiechu, w końcu spadłam na kanapę. Peter położył się obok mnie. Jeszcze raz uderzyłam go poduchą, ale potem już odpuściłam.
- Gratuluję zwycięstwa Ned- wykrztusił to zdanie strasznie się śmiejąc.
- Tak po podwójnej wygranej zasłużyłam na gratulacje.
- Jak podwójnej?
- No na poduchy też oczywiście wygrałam.
- Chyba śnisz! W końcu spadłaś na kanapę, czyli to ja wygrałem.
- Hmmm... no dobra niech ci będzie. Ale teraz nabrałam wielkiej ochoty na chipsy. Nie chce mi się wstawać, a ty leżysz bliżej, więc podaj tą miskę z zieloną cebulką.
- A magiczne słowo?
- Proszę cię mój Peterku- zrobiłam najbardziej maślane oczka, jakie umiałam.
- Trzymaj i jemy!
Po około 5 minutach na dnie miski nie było ani okruszka. Wciągnęliśmy narazie 1 paczkę, ale na tym nie zamierzam kończyć.
Leżeliśmy sobie tak razem na kanapie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Peter wstał i podszedł do pudełek z grami.
- Chcę zobaczyć czy to przejdziesz- wręczył mi jedno z nich. Kiedy spojrzałam na okładkę to wybuchnęłam śmiechem.
- Serio? Gra o Spidermanie?
- No weź... ciocia May mi kupiła i uważa, że fajnie będzie poczuć
się niczym bohater miasta. Stwierdziłem, że to ty będziesz musiała ją przejść.
- Dobra, przyjmuję wyzwanie! Może w jeden wieczór nie zrobię całej, ale 2 godziny powinny wystarczyć jak na jedną grę. Chce jeszcze spróbować w inne.

Na początku miałam mały problem z bujaniem się na pajęczynach i walce. Peter miał ze mnie taki ubaw, że prawie kulał się ze śmiechu. Za to mnie bawiło, kiedy Spiderman odzywał się w grze. Jego głos tak różnił się od chłopaka! Twórcy gry mogli się przysłuchać, jak prawdziwy Spiderman mówi.
Kiedy w końcu opanowałam bujanie się nad miastem, Parkerowi oddawałam wszystkie trudniejsze walki. Ten maniak gier pokonywał przeciwnika bez najmniejszego trudu.
W pewnym momencie na ekranie pojawił się Iron man i zaczął sobie gadać z naszym pajączkiem. Parkerowi w ciągu jednej sekundy strasznie zrzedła mina i posmutniał.
- Peter noo... nie smutaj mi się tu- przytuliłam się do chłopaka i oparłam głowę o jego ramię- daj Starkowi jakiś czas, a odzyskasz kostium. On trochę ochłonie, a wtedy pójdziemy do niego zagadać. Świat musi trochę poczekać na swojego Spidermana.

Peter patrzył gdzieś w jedno miejsce i nic nie mówił, uśmiechał się tylko delikatnie. Spojrzałam w to samo miejsce. Obaj przyglądaliśmy się naszemu odbiciu w lustrze od szafy z mojego pokoju. Wyglądaliśmy jak para, idealnie do siebie pasowaliśmy. Wpatrywaliśmy się w nasze odbicie, dopóki Peter nie wstał. Pociągnął mnie za rękę do mojego pokoju. Stanęliśmy przed lustrem, chłopak objął mnie w talii. Nie pytałam się co on robi. Był uśmiechnięty więc ja też się uśmiechałam. Nieskromnie mówiąc: mało osób razem wygląda tak dobrze. Cieszę się, że to właśnie ze mną spędza ten weekend, że to ja z pośród wszystkich dziewczyn na świecie stoję wtulona w niego.

Teenager's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz