Przez pierwsze dni robienie zastrzyków sprawiało mi problem. Przykładanie strzykawki w odpowiednie miejsce i wbijanie igły, jak się domyślałam od samego początku, było bardzo trudne. Jednak po tygodniu zaczęłam się wprawiać. Prawdopodobnie przez za dużą ilość oglądanych filmów, wyobrażałam sobie, że będę czuć dostającą się do mojego ciała substancję niczym narkotyk i do tego będę 'odpływać' widząc różne kolorowe wzory. Jak widać filmy kłamały lub lekarstwo pana Bannera było słabe. Narazie wiedziałam jedno- pomagało. Skutkami ubocznymi (o ile nie zaraziłam się niczym od pani Potts) były lekkie mdłości, jednak czułam się o wiele lepiej w ciągu dnia jak i wieczorami. No i nie strzelałam fochów. Z tego co pan Bruce mi powiedział ma to dostarczyć więcej endorfin do mojego organizmu i po prostu nie będę użalać się nad swoim życiem. Czytajmy: lek na dojrzewanie.
Pepper czuła się lepiej, jednak pan Stark narzekał na jej poranne wybieganie z sypialni do łazienki i spędzaniu tam kilkunastu minut. O ile nie była to faktycznie paskudna choroba, zaczęłam coś podejrzewać. I chyba nie tylko ja...
-Pepper, co powiesz na to, żebym cię zbadał? Zaczynasz mnie naprawdę martwić- pan Banner rozpoczął temat przy wspólnym śniadaniu.
-Nic mi nie jest. Naprawdę.
-Pepp, mnie też zaczyna to martwić- wtrącił się Stark.
-Jasne, chyba irytować- spojrzała na niego wymownie.
-Co nie zmieni faktu, że Banner powinien cię zbadać.
-Mówię wam. Wszystko w porządku- wpatrywałam się w nią rozmyślając jak długo zamierza jeszcze kłamać. I tak to jest jakiś cud, że mężczyźni w ogóle coś zauważyli. Pani Potts wyłapała mój wzrok i od razu zaczęła go unikać, skupiając się na smarowaniu bułki twarogiem.
-Jak chcesz- odparli.Po południu przemierzając korytarz usłyszałam jak w jednym z pokoi pan Stark i pani Potts się kłócą. Potem ktoś płakał. Trudno stwierdzić, które z nich to było. Zastanawiałam się czy nie wejść, może zaoferować jakąś pomoc... jednak Steve Rogers odciągnął mnie od tego pomysłu kiwając przecząco głową i ciągnąc mnie w innym kierunku byle jak najdalej od tego pomieszczenia, w którym cholera wie co się znajdowało.
***
Gdyby ktoś jeszcze pół roku temu powiedział mi, że w czasie apokalipsy będę grać a Avengersami w Monopoly w kigurumi jednorożca, na dodatek ogrywając wszystkich...
... logiczne, że bym mu nie uwierzyła.Bez bicia przyznam, że nie jestem wielką fanką tej gry, szczególnie że zawsze w nią przegrywałam. ALE, mina pana Rogersa, kiedy mi płacił za posesje i pana Thora, kiedy trzeba mu było tłumaczyć dlaczego musi mi oddać papierowe banknoty były dla mnie wynagrodzeniem za wieloletnie porażki. Pani Natasha stanowiła niemałą konkurencję, jednak trochę jej brakowało, żeby mnie dogonić. Rocket z panem James'em grali na konsoli w jakąś bitewną grę. Pan Banner za to starał się w skupieniu czytać książkę, popijając kieliszek wina, jednak widać było, że nasze krzyki mu przeszkadzają. Pan Stark razem z Pepper gotowali razem w kuchni słuchając muzyki i kołysząc się w jej takcie.
Kiedy pan Thor zastanawiał się nad kupnem działki równie długo jak nad ruchem w szachach, rozłożyłam się na kanapie przykrywając kocem i spojrzałam na grupę dorosłych. Miło było widzieć ich odprężonych. Nie zamartwiających się losem świata.
-Nie rozumiem... po co ja mam to kupić?- zapytał Thor po 5 minutach zastanawiania się.
-Nosz japierdo...- urwał Rogers widząc nasze spojrzenia wyczekujące czy skończy przekleństwo- W sensie... japieniczę ile razy mamy ci to powtarzać?! Kupisz a inni ci za to zapłacą.
-Ale czemu mi zapłacą? Nie... nie kupuję, bo jeszcze się okaże, że ja kupie a i tak Nell się dorobi.
Pan Rogers skomentował to jedynie bezsilnym facepalm'em.
-Moi drodzy, podano do stołu- do salonu wszedł Stark niosąc ogromną miskę sałatki greckiej w jednej ręce, a w drugiej kieliszki i butelki z alkoholem. Za nim weszła Pepper z deską serów i bagietką czosnkową. Takim jedzeniem to mnie nawet babcia nie rozpieszczała- A dla ciebie Nell... mleko czekoladowe- myślałam, że jestem w raju.
-Co to jest mleko czekoladowe?- zapytał Thor.
-Nie wie pan?! O mój boże! Nie zna się pan na życiu! Znaczy z całym szacunkiem ale to jest najlepsza rzecz na Ziemi!
Nalałam mu trochę do pustego kieliszka obserwując jego reakcję. Oczy pana Thora normalnie zaczęły się aż świecić. Gdyby nie zapewnienie pana Starka, że mają jeszcze kilka kartonów w lodówce, pewnie nie podzieliłabym się więcej z bogiem. Jak to dziwnie brzmi...
![](https://img.wattpad.com/cover/194748647-288-k27047.jpg)
CZYTASZ
Teenager's love
Teen FictionCzyż nastoletnie życie nie jest trudne? Mając 16 lat, życie jest ciekawe. Mimo, że nauka sprawia nam czasem trudności i ilość testów nas przytłacza, mamy swoje sposoby na ucieczkę od myślenia o szkole. Przyjaciele, nasze hobby, książki i filmy oraz...