Plan B

716 27 3
                                    

Kolejny dzień w szkole znowu był bieganiną. Niby to już piątek, ale poziom stresu znacznie wzrósł. W międzyczasie znalazłam panią White.
- Proszę pani mam prośbę.
- Tak?
- Czy na 5 godzinie lekcyjnej mogłaby pani wysłać uczennice do sekretariatu po dokumenty, które tam dla niej zostawię? Najlepiej Liz Alan. Ona wie o co chodzi.
- Czy to koniecznie musi być na mojej lekcji?
- Bardzo panią proszę. To dokumenty związane z balem.
- Niech ci będzie Nell- przekazałam nauczycielce, aby Liz przyszła pod salę od sekretariatu i wręczyła te papiery koledze.

Podbiegłam do Petera, żeby go zawiadomić o udanej akcji.
- Ned, ja nie wiem czy dam radę...
- Daj spokój Peter. Wdrażany plan w życie, nie ma juz odwrotu.
- Myślę, że może się nie zgodzić.
- Ty się teraz nie zamartwiaj tylko odbierz od pani obrusy- wskazałam ręką na biedną nauczycielkę od biologii, która kupiła dla nas kilka niezbędnych rzeczy.

Dzień z samego rana zapowiadał się pracowity, ale nie myślałam, że aż tak. Ogarnięcie DJ'a było trudne, bo co chwila głośniki wariowały i wydawały wysoki, głośny pisk. Gdy wpadła ekipa z cateringu z pierwszą dostawą jedzenia to zaczęło się zamieszanie.

***

Kiedy nastała godzina naszej akcji, wyszłam z sali gimnastycznej i poszłam w kierunku sekretariatu. Stanęłam w kącie między szafkami, tak żeby Liz mnie nie zobaczyła, ale też tak, żeby słyszeć ich rozmowę.
Peter przyszedł do mnie z kilkoma pomysłami, żeby się wycofać, ale wybiłam mu je z głowy. W końcu z sali wyszła Liz. Zarówno mi jak i Parkerowi zaczęło walić serce. Podszedł do niej i zaczęli rozmawiać. W końcu Peter wydukał:
- Pewnie masz już z kim iść na bal...
- W zasadzie to nie.
- Więc... może...

W tym momencie nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Czułam, że to niesprawiedliwe, że to ja powinnam zostać zaproszona przez niego. Myślałam, że już się pogodziłam z tą myślą, ale okazuje się, że nie. Szybkim marszem zmierzałam w stronę wyjścia. Moje buty bardzo głośno uderzały o posadzkę, a pociąganie nosem rozbrzmiewało echem po korytarzu. Na pewno mnie słyszeli, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam tyko uciec.
Wyszłam z budynku kierując się w stronę ulicy. Usłyszałam za sobą kroki.
- Czekaj!
- Co?!- nie miałam już ochoty z nikim rozmawiać. Delikatnie mówiąc odwarknęłam osobie, która stała za mną. Nie spodziewałam się, że mógł to być Parker - Peter, ja już tak nie mogę.
- Czego nie możesz?
- Bo... ja...- mój głos się zaczął łamać, ale w tym momencie przerwał me Peter.
- Ned co powiesz na plan B?
- Jaki plan B?! Nie mamy żadnego planu!
- Czy zechciałabyś... iść ze mną... na bal?- co?! Czyżby Liz odmówiła Peterowi, czy może jestem jego planem awaryjnym? Nie, to nie w stylu Parkera. On nie przebiera sobie dziewczynami, z którymi mógłby iść na imprezy. Z resztą co mnie Liz obchodzi? Teraz jestem tu tylko ja i Peter. To jest nasza chwila.
- Tak Peter!- rzuciłam mu się w ramiona- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam- wyszeptałam mu do ucha.
- Tylko proszę, przestań już płakać Ned.

Peter odprowadził mnie do domu, ponieważ zaczęło padać, to oddał mi swoją kurtkę i szedł obejmując mnie ramieniem. Gdy doszliśmy pod mój dom spojrzałam na Petera. Jego kosmyki włosów wychodzące spod czapki, przez wilgoć zaczęły się kręcić. Na dworze było strasznie zimno, więc Peter zaczął się kulić i trzymał ręce w kieszeniach, żeby się ogrzać. Wyglądał tak uroczo.

Pożegnałam się z nim i oddałam kurtkę, żeby się nie zaziębił na dzisiejszy bal. Weszłam do mieszkania krzycząc: Ciociu, musimy się szykować na mój bal!
Z salonu usłyszałam tylko 'OO' mojego brata. Weszłam do pokoju i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam!

____________________________

Tak długo czekałam, żeby wstawić ten rozdział i mam nadzieję, że choć jest bardzo krótki to spodobał się wam!
Dziękuję bardzo za ponad 500 wyświetleń♥️

Teenager's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz