Canteen

829 38 3
                                    

Przerwa na lunch, najdłuższa i najlepiej spędzona przerwa z całego dnia. Jedzenie zazwyczaj jest dobre, ale większość osób strasznie narzeka, że jest ochydne.
Dzisiaj na przerwie usiadłam z moimi dziewczynami, między Natashą, a Suzanne. Mamy całe 40 minut, na jedzenie i plotkowanie. Oczywiście Nat, opowiedziała im czego dokonała w kinie, więc dziewczyny są już wtajemniczone.

Kiedy sobie tak siedziałyśmy, przeszła obok nas Liz z sokiem pomarańczowym i nagle rozlała go prosto na kolana Natashy.
- Co do chole......
- Rany Natasha, tak strasznie cię przepraszam. Straciłam równowagę- Liz wzięła serwetki i z całej siły wycierała nimi nogawki spodni Nat- ale błagam nie naskarż na mnie dyrektorowi. Nie chcę żeby mnie wyrzucili ze szkoły- widać, że dziewczyna się wydurniała.
- Liz, czy ty się ze mnie nabijasz? Przecież wiesz, że nie zrobiłam ci tego specjalnie, a ty się na mnie mścisz?- nooo nie do końca to była prawda, ale mimo wszystko Liz zachowuje się dziwnie, jak nie ona.
- Myślałaś, że jestem grzeczną dziewczynką, która wcale się nie gniewa, że ktoś zepsuł jej wyjście? To był mój wieczór, a ty go spaprałaś tak jak i moją bluzkę- czyli jednak się na nas gniewa. Chyba trochę narozrabiałyśmy. Było się nie zgadzać na pomysł Natashy- I wiem, że podoba ci się Peter i tylko dlatego to zrobiłaś- Nat, przerwała wycieranie spodni serwetkami i spojrzała na Liz.
- To nie mi się podoba, tylko Ne... nooo... umm... tobie, przyznaj się- ufff! W samą porę ugryzła się w język.
- Nie wiem, nic nie poczułam jeszcze do niego, bo nam przeszkodziłaś- Liz spojrzała na Natashę przenikliwym wzrokiem, odgarnęła włosy z ramion, jedną rękę oparła na biodrze i powiedziała:
- Lepiej nie wtrącaj się w moje sprawy, bo inaczej będziemy rozmawiać.

Kiedy dziewczyna odeszła, spojrzałyśmy wszystkie na siebie.
- Co to było?- Suzanne wydawała się być w szoku- Liz serio nie jest taka grzeczniutka jaka się wydaje.
- Natasha, mówiłam ci, że to nie jest dobry pomysł. Widziałaś, jak się wkurzyła.
- Eee tam mam ją gdzieś. Ma, któraś spodnie na zmianę? Mogą się przydać- Nat chyba serio nie obchodziło co myśli sobie Liz.
- Mam jakieś jeansy w szafce- Sophie była przygotowana. Poszły razem po spodnie a ja zostałam z resztą dziewczyn. Przemyślałam sobie sprawę z Liz i Parkerem. To było nie fair. Nie zniszczyłyśmy jej wieczoru, tylko jemu.

Po paru minutach na stołówkę wszedł Peter. Wrócił wreszcie z tej biblioteki. Chyba długo targował się z bibliotekarką o zwrot książek. Pożegnałam się z  dziewczynami i podeszłam do chłopaka.
- Hejka Peter!
- Hej Ned, Jezu ta bibliotekarka serio nie odpuszcza!
- Jak tam z Liz się sprawy układają?- tak naprawdę tylko o to chciałam się go zapytać, czy wszystko u niego ok?
- Nooo twoja kumpela zrujnowała nam wyjście, więc wróciliśmy do domu.
- No tak, ale czy gadałeś dzisiaj z Liz?
- Chyba nie jesteśmy sobie pisani. Widocznie tak miało być.
- Halo? A co z zaproszeniem na Homecoming? To za 2 tygodnie, a ty chcesz odpuścić?- ta, najpierw chciałam go rozdzielić z Liz, a teraz chce żeby poszli razem na bal. Naprawdę mi zależy, żeby Peter był szczęśliwy. Nawet jeżeli jego szczęście przekłada się nad moim własnym. Taka już rola przyjaciela- Peter zaproś ją jeszcze raz. Napewno się zgodzi.
- Chyba nie mam na to ochoty... Nie chcę, żeby znowu się ośmieszyła przed innymi.
- Jak wolisz... Wiesz, że jakieś 10 minut temu oblała Natashę sokiem? To była jej zemsta.
- Co? Liz? Jest zbyt grzeczna i kulturalna, żeby zrobić coś takiego.
- A jednak. Chyba za mocno Nat dała jej popalić. Przepraszam cię, to było nie fair. Zawsze chciałeś się z nią umówić, a my ci to zepsułyśmy.
- Jak to my? Przecież ty nic nie zrobiłaś... prawda?- chyba czas się przyznać.
- Natasha wpadła na pomysł, żeby przerwać wam film właśnie oblewając Liz napojem... a ja... się zgodziłam.
- Ale czemu się zgodziłaś?- Peter zaczynał się denerwować, a jednocześnie posmutniał.
- Booo- szybko wymyśl jakiś argument. Tu nie chodziło o żart Nataszy czy Liz, którą lubię czy nie. Tu chodziło o Petera, nie chciałam żeby szedł na randkę z inną dziewczyną skoro to mi się podoba, ale oczywiście mu tego nie powiem- Nie lubię Liz, a skoro Nat chciała jej zrobić dowcip to zgodziłam się, bo Liz na tym ucierpi.
- Naprawdę... Ned, zawsze miałem w tobie wsparcie, a teraz? Zepsułaś wieczór, na który czekałem od początku liceum. Ty... Ja... Nie wiem co mam powiedzieć...
- Peter, ja przepra...
- Daj mi spokój Ned. To co zrobiłaś względem mnie- swojego najlepszego przyjaciela, jest straszne. Dobrze wiedziałaś jak mi zależało na tym kinie.
- Peter co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?
- Po prostu zostaw mnie w spokoju.

I wyszedł. Jak mogłam to zrobić! Przecież to jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. A ja mu spierdoliłam powód do radości. Narazie nie będę na niego naciskać. Dam mu czas na przemyślenie, jeśli mi wybaczy to przyjdzie z tym do mnie.
Boże jak ja nie cierpię przerwy na lunch, tej stołówki. Zawsze dzieję się tu coś na złość człowiekowi!

____________________________
W tym rozdziale mała sprzeczka i komplikacje. Do zobaczenia w następnym!

Teenager's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz