Even if it's meaningless monologue

408 16 5
                                    

Oczekiwanie na ich powrót było bardzo nużące. Tony nawet po przebudzeniu ciągle leżał w łóżku i odpoczywał. Głównie nadrabiał stracone tygodnie z panią Potts.

Co ja robiłam? Przeważnie przechadzałam się po wieży zaglądając w różne zakątki i odkrywając przeróżne pokoje.
Jednym z nich, o którym nie miałam bladego pojęcia była mała biblioteka. Na każdym regale znajdował się inny gatunek powieści. Rozsiadłam się w bardzo wygodnym fotelu, zabierając się za lekturę, jednak nie mogłam się w ogóle skupić. Po przeczytaniu po raz 5 tej samej strony zrezygnowałam z książki i odłożyłam ją z powrotem na półkę.

Oprócz siłowni, basenu, sali kinowej i baru nie znalazłam nic ciekawszego. Nie mogłam się niczym zająć, bo ciągle czułam się zestresowana, a głowę zaprzątało mi tysiąc myśli. W końcu zdecydowałam się na relaks.

Chciałam wziąć długą, gorącą kąpiel w płatkach róż i pianie, więc nalałam wody do wanny, później dodałam płynu tworzącego pianę. Po przebraniu się w szlafrok i przygotowaniu wszystkich mydeł, szamponów, maseczki i świeczek, wyłączyłam nalewającą się wodę i dodałam płatki kwiatów. Zawsze marzyła mi się odprężająca kąpiel niczym z tych magazynów dla kobiet. Weszłam do wody przyzwyczajając się do jej temperatury. Na początku wszystko wydawało się być super, ale potem kilka spraw zaczęło mi się wymykać spod kontroli.

Świeczki zaczynały się roztapiać, a wosk spływać na wannę. Jeśli szybko się go nie sprzątnie, później byłby trudny w usunięciu; Maseczka na twarz zaczęła mocno szczypać moją skórę, a później wszystko mnie swędziało, więc prawdopodobnie dostałam alergii, na któryś ze składników; Najgorsze jednak były płatki róż przyklejające się do ciała. Były dosłownie wszędzie!
Kiedy wkurzona wyszłam z wanny, odkleiłam od siebie jakieś 3/4 wszystkich, które wrzuciłam wcześniej do wody. To by było na tyle z relaksującej kąpieli.

Kiedy doprowadziłam łazienkę do porządku, opadłam na łóżko. Włączyłam pierwszy-lepszy film na Netflix'ie. Nic innego nie zostało mi do roboty.

Jednak przez całą fabułę filmu przewijały mi się ciągle te same myśli. Większość z nich o Peterze. Nawet jeśli Avengers uda się wrócić, jak zamierzają przywrócić wszystkich do życia? Zniknęła przecież połowa ludzkości. Dlaczego w tej drugiej połowie żyjących nie mógł się znaleść Parker? A co jeśli już nigdy go nie zobaczę? Mam tak po prostu ułożyć sobie życie? Z każdą chwilą zaczynam się coraz bardziej dołować więc w końcu staram się skupić na filmie.

Po jakichś 3 godzinach odwiedziła mnie pani Potts z pytaniem „Czy wszystko w porządku?" ale dość szybko wróciła do swoich spraw.

Ja rozumiem, że w kosmosie tracisz poczucie czasu, i że 12 godzin to za mało na zabicie Tytana, ale ja już nie wytrzymuję w tej wieży, będąc jedyną osobą spośród 3 pięter.

***

Otwieram oczy, które nawet nie
wiem kiedy zamknęłam. Za oknem leje i grzmi, co nie zachęca do wstania z łóżka. W końcu jednak udaje mi się wykulać z pokoju i skierować do jadalni. Miałam ogromną nadzieję, że spotkam już tam całą ekipę pijącą kawę, jednak znalazłam tylko Starka i Potts, co było nieco rozczarowujące.

Przygotowując śniadanie podsłuchałam przez przypadek (naprawdę przez przypadek) ich rozmowę.
-A co byś powiedziała na zamieszkanie w czymś mniejszym?
-Mniejszym?
-W własnym domku.
-Tony, chcesz mi powiedzieć, że mieszkając w kilkunasto-piętrowym budynku nagle chcesz się przenieść do małego domku?
-Kto powiedział, że małego?
-Zaraz okaże się, że domek ten będzie miał 4 piętra po 200 metrów kwadratowych na każdym- wcinam się w rozmowę wchodząc do pokoju.
-Proszę komuś się zebrało na sarkastyczne komentarze- Stark przypatruje mi się do momentu, kiedy siadam przy stole, 2 miejsca od niego. Wysilam się na głupkowaty uśmiech i wrzucam truskawkę do ust.
-Avengers jeszcze nie wrócili, a pan już chciałby się wyprowadzać?
-Jeszcze nigdzie nie jadę. Pomarzyć nie wolno?
Wzruszyłam ramionami i wgryzłam się w pyszną kanapkę, wpatrując się w widoczek za oknem.
-Nell mogę zadać ci pytanie?- ponownie zwraca się do mnie Tony, na co kiwam głową w odpowiedzi, ze względu na usta zapchane jedzeniem- Co ty tu robisz?
-Aż tak panu przeszkadzam?- odpowiadam.
-I to strasznie- rzuca sarkastycznie, wciąż wpatrując się we mnie pytająco. Dziwi mnie, że Pepper nic mu nie powiedziała.
-Moja rodzina zniknęła i nie miałam się gdzie podziać, a oprócz tego okradli nasze mieszkanie- mówię wszystko jednym tchem, na koniec popijając herbatą.
-Brzmi jak scenariusz na beznadziejny film z happyend'em, który ma podbudować morale nastolatek.
Zakrztusiłam się piciem spoglądając w stronę karcącej wzrokiem pani Potts.
-Ale żeście się dobrali- przywróciła oczami zabierając swój jak i talerz Starka do kuchni. Mężczyzna puścił do mnie oko, po czym powili wstał podpierając się o stół.

Jedną ręką ciągnąc za sobą kroplówkę, drugą podpierając się o kulę, bardzo powoli dotarł do kanapy.
-Nie powinien pan iść się położyć?- usiadłam na przeciwko niego.
-Nudne to. Skonstruowałbym sobie coś, ale asystentka mi nie pozwala.
-Ja ci dam asystentkę- krzyknęła Pepper wychodząc z kuchni w kierunku schodów, na co Stark przewrócił oczami. Zaśmiałam się po cichu z jego reakcji.
-Może pan wreszcie odpocząć. Niech pan skorzysta z chwili spokoju.
W odpowiedzi usłyszałam tylko długie westchnięcie.

Dziwnie się czuję siedząc w salonie z najpopularniejszą parą Nowego Yorku czy w sumie człowiekiem znanym na całym świecie. Tak po prostu mogę sobie z nimi rozmawiać. Chyba nawet Peterowi się to nigdy nie zdarzyło.
Zapadła bardzo długa cisza. Tony zastanawiał się nad czymś głęboko.
Wpatrywałam się przez ogromne okno na błyskawice przecinające niebo. Każdy grzmot stawał się coraz głośniejszy. Przykryłam się kocem i wtuliłam w poduszkę. Nie chcę być teraz sama. Chciałabym, żeby ktoś mnie przytulił, ale nie będę się przecież tulić do Starka.

Zerwałam się z kanapy nie mogąc dłużej usiedzieć w tej ciszy. Stark obejrzał się za mną zdezorientowanym wzrokiem. Poczułam, że muszę porozmawiać z Peterem więc ruszyłam w kierunku 'mojej' kwatery, tak jakby naprawdę miał tam na mnie czekać.

Wkroczyłam do pokoju po telefon, który ładował się na biurku.
Odpięłam komórkę i rzuciłam się na łóżko otwierając galerię. Zaczęłam oglądać filmiki z Peterem od tych najstarszych w historii telefonu.
Wsłuchiwałam się w jego śmiech, patrzyłam na jego grymasy, z małym uśmieszkiem oglądałam jego głupie odpały. Analizowałam w wspomnieniach każdą z tych scen.

I nagle coś mnie wzięło. Tak z dupy jeża postawiłam telefon na biurku, odwróciłam kamerkę i włączyłam nagrywanie zanim zdążyłam się rozmyślić.
-Hej Peter, tu Ned... Może uznasz to za głupie... może nigdy tego nie obejrzysz, ale musiałam z tobą porozmawiać... Nawet jeśli ma być to bezsensowny monolog...- zamilkłam na chwilę zastanawiając się ci powiedzieć- Trochę głupio mi tak gadać do tej kamery. Dziwnie jest nie usłyszeć odpowiedzi... Dobra muszę przestać mówić na głos to co myślę- nie wiem czemu, ale naprawdę nastawiłam się, że usłyszę śmiech Parkera. Nie dziwne więc było moje rozczarowanie- Tiaaa... A tak w ogóle to twoja kwatera, wiesz?! Pewnie nawet o tym nie wiedziałeś. W każdym razie teraz ja tu urzęduję- wysłałam głupkowaty uśmiech do kamery- Ale kiedyś napewno będziesz tu też ty... Bo Avengers napewno uda się wszystkich uratować. Czekamy aż wrócą z misji. Bardzo chciałabym móc się z tobą zobaczyć. Tak więc... będę kończyć. Mam nadzieję, że szybko się spotkamy i nie będziesz musiał tego oglądać. Buźka!

Buźka?! Co z tobą nie tak? Jaka buźka?! Miałaś powiedzieć „Tęsknię"albo „Kocham cię"...
Boże mam nadzieję, że Avengers wrócą szybko.

_____________________________
Cześć wszystkim! Tak wiem, że rozdziały idą mi strasznie wolno, a wymówka z brakiem czasu jest do bani w wakacje🤷🏻‍♀️.
Wiecie, że minął już rok odkąd piszę tą książkę? Chce więc bardzo podziękować tym, którzy są tu ze mną od samego początku😘

Teenager's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz