Bakery

397 18 8
                                    

Obudziłam się z wielką ekscytacją. Uwielbiam robić ludziom niespodzianki. A nie wróć. Przypał, bo nas nakryto. Ale i tak impreza będzie super.
Zegarek wskazywał 8 rano, więc musiałam się zrywać, aby ze wszystkim zdążyć.

Oczywiście pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po ubraniu się było przyjęcie zastrzyku. Wykorzystałam już połowę fiolek, które dostałam. Wbiłam igłę w lewe ramię dociskając tłok do końca. Trochę zdrętwiała mi dłoń, ale to by było na tyle. Wpatrywałam się w ścianę siedząc na łóżku i czekając aż ponownie odzyskam czucie.

Po śniadaniu przeszłam do części z laboratorium, a później do biura pani Potts, aby pomagać. Nie było to już odbieranie telefonów i zanoszenie dokumentów. Teraz zajmowałyśmy się organizacją pomocy miastu. Głównie decydowaniem o naprawach najważniejszych części Nowego Jorku jak np. dróg i mostów.
Gdzieś z tyłu głowy dręczyły mnie myśli, czy ktoś pomaga tym wszystkim ludziom, osamotnionym dzieciakom, starszym? Gdyby nie praca u pani Potts, nie przyjęliby mnie do kwatery i sama żyłabym... kto wie jak. Wiedziałam, że jest to nie sprawiedliwe. Powinniśmy zorganizować jakąś pomoc dla wszystkich potrzebujących.Pytanie jak długo ten kryzys będzie trwał...

***

Po skończeniu pracy zabrałyśmy się z Potts za gotowanie. Zaplanowałyśmy zapiekankę warzywną do tego pierś z kurczaka i frytki oraz zestaw surówek. Podzieliłyśmy się pracą po połowie i zaczęłyśmy przygotowania.
-Ale wtopa wyszła z tą imprezą- mruknęła Pepper.
-Nie jest źle... nie będzie to co prawda niespodzianka, ale myślę że pani Natasha na pewno zapamięta ten wieczór.
-Po takiej akcji napewno- do kuchni wszedł pan Stark.
-Tony, napraw proszę kolumny w salonie. Chyba się bluetooth zepsuł a musimy wieczorem coś puścić.
-Pan Rogers ma gramofon- wtrąciłam.
-Błagam Nell, nie każ nam się katować tą starą muzyką- Tony przewrócił oczami.
-Mi się ona podoba i mogłabym jej cały dzień słuchać, ale skoro Pan nie to może faktycznie lepiej naprawić te głośniki.
Mężczyzna spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu, potem ukradł pokrojoną marchewkę i wrzucił do ust.
-A właśnie, nie miałam wcześniej okazji tego zrobić- skupiłam na sobie spojrzenie dorosłych- chciałam bardzo podziękować, że mogę tu mieszkać. Nie wiem czy poradziłabym sobie sama tam na zewnątrz.
-Nell, wiesz że to dla nas żaden problem- odpowiedziała pani Potts.
-Problem może nie, ale przyjmowanie 16 latki... no prawie 17 i pozwalanie jej ze sobą spędzać wieczory, pracować i jeszcze znosić jej humorki... Naprawdę dziękuję.
Pani Potts odłożyła nóż i podeszła do mnie by mnie przytulić. Poczułam się dziwnie. Tak jakbym na to nie zasługiwała, przecież nie byłam jej córką. Odwzajemniłam uścisk patrząc na pana Starka mrugającego do mnie i wychodzącego z pokoju tanecznym krokiem.
-Tony! Pojedź jeszcze po tort.
Z sąsiedniego pokoju usłyszałyśmy tylko długie westchnięcie.
Przewróciłyśmy oczami, uśmiechając się do siebie.
-Może ja z nim pojadę?
-W sumie... tobie bardziej mogę zaufać niż jemu. Na większą wtopę nas nie stać.
-No dzięki- dobiegł nas krzyk z salonu.

***

-Jak często faktycznie chodzi gdzieś Pan osobiście?- zapytałam pana Starka w windzie jadąc w dół do garażu.
-W sensie?
-Jak często opuszcza pan wieżę i wychodzi choćby do sklepu?
-Hmmm rzadko.
-Rzucają się tłumy fanów?
-Zaczynając od tego. Potem dzieją się różne rzeczy.
Kiedy już miałam się pytać co ma na myśli, otworzyły się drzwi windy. Wyszliśmy do ogromnej hali, w której stało z 20 aut i kilka motorów. Każdy samochód miał inny kolor i był innej marki. Wsiedliśmy w czarną sportową, dosłownie furę, inaczej określić się tego nie da. Usiadłam z przodu podziwiając środek auta.
-Tylko niczego nie zepsuj- rzucił w moją stronę i z piskiem opon wyjechał z garażu.

Teenager's loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz