Prolog

9.8K 152 26
                                    


George wyszedł z kabiny w toalecie na piętrze Starszych. Nagle ktoś, kto stał za drzwiami, rzucił się na niego. Mężczyzna miał na twarzy kominiarkę. Złapał chłopaka i wepchnął go z powrotem do kabiny.  Zaczął mówić, trzymając drzwi. Jego głos brzmiał tak, jakby puścił go przez syntezator mowy. 

- Którejś nocy w tym tygodniu obudzi cię uderzenie kamieniem w szybę w twoim pokoju. Następnego dnia siedź w Gabinecie do późna. Otworzysz okno i zostawisz je otwarte tak, aby nie było widać, że jest uchylone. Wcześniej spowodujesz wyłączenie alarmu w całym budynku. Nocą ktoś wejdzie do środka. Zadbaj o to, żeby drzwi prowadzące z Gabinetu na recepcję były zamknięte na klucz. Naszym celem jest Szef i jego ludzie, a nie dzieciaki z ośrodka. Jak się postarasz, nikt postronny nie zginie. Jeżeli atak odbędzie się nocą, siedź w swoim pokoju a cię oszczędzimy. 

Zamarł. O kurwa. Kim był te człowiek?

- A Mortez? - zapytał drżącym głosem

Mężczyzna zaśmiał się tylko zimno. 

- Spróbuj komukolwiek o tym pisnąć, a weźmiemy cię na Servanta Osobistego, będziesz obsługiwał najbardziej wypaczone typy z Organizacji.

George przyłożył głowę do drzwi. 

- Sir...a jak ja mam wyłączyć alarm? - zapytał 

- Wymyśl coś. - zabrzmiał metaliczny głos. - Nie spieprz tego... Teraz poczekaj minutę i dopiero wtedy wyjdź z pomieszczenia. Nie szukaj mnie.   

Rozległy się szybkie kroki. George spłynął po drzwiach kabiny w dół. Czuł jak wali mu serce. 
O kurwa. W co on się wplątał. 

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz