c h a p t e r 📉 t h i r t e e n

743 67 45
                                    

Park nie odezwał się do mnie przez weekend. Dziwne zresztą, gdyby to zrobił. Liczyłem na to, że po tamtej nocy znienawidzi mnie raz na zawsze. Chociaż dobrze nam było w łóżku, to każdy z nas powinien bez problemu znaleźć zastępstwo.

Jego telefon leżał na wysprzątanym biurku, na którym pieprzyliśmy się dwa dni temu. Dziwnie było przy nim teraz siedzieć.

Nie miałem dużo roboty, dlatego godziny dłużyły mi się bez końca i myślałem już, żeby wrócić do siebie, bo nikt nie kazał mi tu siedzieć.

Aż wreszcie się zjawił. W koszuli z długim rękawem, zapięty do ostatniego guzika, z włosami zakrywającymi czoło. Nie przywitałem się nawet.

Podszedł i bez słowa zabrał komórkę. Udało mi się, był na mnie wściekły.

Tylko co ja z tego miałem? Czemu go tak potraktowałem, czemu nie mogłem ukrócić naszych kontaktów w cywilizowany sposób, zamiast sponiewierać go, zdusić poczucie wartości, wgnieść w ziemię.

Mimo swojej pewności siebie, charyzmy i ciętych komentarzy wyglądał na dość wrażliwą osobę. Nie wiem czy się myliłem czy nie, ale... chyba ruszyło mnie sumienie.

A mogłem nie odezwać się już nigdy więcej, zostawić nas zdystansowanych, nie byłoby z tego tylu problemów.

– Jimin...

– Co? – wychrypiał. Odkaszlnął, stając pośrodku gabinetu z założonymi rękoma.

– Piątek... ja... no...

– Przestań. Przestań, Jeongguk, proszę cię – pokręcił głową.

– Przecież cię ostrzegałem! – wypita przed chwilą czarna kawa niepotrzebnie podniosła mi ciśnienie.

– Ostrzegałeś mnie przed samym sobą. Posłuchaj co ty mówisz – obejrzał się za siebie, żeby sprawdzić, czy nikt nas nie podsłuchuje. Miał przekrwione oczy. – Nie wiem co w ciebie wstąpiło w piątek, ani czemu nie mogłeś na mnie patrzeć po tym wszystkim. Nie wiem czym zawiniłem oprócz tego, że zostałem dłużej w pracy, nie złamałem regulaminu.

Powiedziałeś, że mnie kochasz.

Miał mnie znienawidzić, zostawić, nigdy już się nie odezwać, byłoby dużo łatwiej...

Dla kogo?

– Prze... przestań. Nie zrobiłeś nic złego. Wybacz. Idź już.

📉

Wtorek.

Razem z Namjoonem dopracowałem warunki umowy z Xīwàng.

Środa.

Nie mogłem usiedzieć w firmie, więc pojechałem na lunch. Na drugi koniec miasta. Nie było mnie trzy godziny.

Czwartek.

Nie przyszedłem nawet do pracy.

Piątek.

Siedziba tej firmy w Zagłębiu jest w sumie całkiem przyjemna dla oka. Nowocześnie, ale nie ma tyle tego szkła, można się trochę schować, poczuć namiastkę prywatności.

Potem dowiedziałem się, że w każdym z pokoi jest kamera i podsłuch. Polubiłem swoje szkła.

Napisał do mnie Daehyun.

Sobota.

Spotkałem się z Daehyunem w jego domu. Upiłem się cholernie dobrą whisky. Już zapomniałem jak to jest nie być w stanie trafić do domu. Spałem u niego, ale czy z nim to nie wiem.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz