c h a p t e r 📉 s i x t e e n

681 76 28
                                    

– Możesz gadać, piękny? – odezwał się głos po drugiej stronie telefonu. Westchnąłem.

– Mów – mruknąłem do Daehyuna.

– Wiem, że ostatnio zastanawiałeś się nad tym, czy jest możliwość wykrycia reklam migawkowych.

– Masz coś na ten temat? – narzuciłem na siebie cienką kurtkę i wyszedłem z domu. – Jest możliwość?

– Jest.

– Kurwa – wsiadłem do auta i trzasnąłem drzwiami.

– Ale jest też na to rozwiązanie.

– No to mów, a nie mnie kurwa... wkurwiasz!

– Właśnie moi ludzie skończyli pisać kod, dzięki któremu w momencie robienia zrzutu w Jjunko ekran zostanie przykryty szarym tłem. W razie gdyby komuś jakoś się udało złapać reklamę, na zdjęciu nie będzie tego widać, oraz, nie da się komputerowo ściągnąć tego tła, bo nie przykrywa treści, tylko ją zastępuje.

– No super, ale jak ktoś zrobi zrzut wiadomości, to co?! – wjechałem na główną ulicę, trzymając telefon głową. Drażniła mnie pewność siebie w jego głosie. Była złudna.

– W sumie racja...

– Napraw to. I następnym razem dzwoń do mnie z pewnymi informacjami, a nie takim gównem!

– Króliczku, nie złość się...

– Nie mów tak do mnie, idioto! – rozłączyłem się, rzucając telefon na siedzenie pasażera. Od lusterka wstecznego odbiło się oślepiające, niebieskie światło.

Zjechałem na pobocze, nie gasząc silnika. Przede mną zatrzymał się radiowóz.

Oczywiście. Przekroczenie prędkości, rozmowa przez telefon i niezapięte pasy.

Wysoki i krzepki policjant stanął przy mojej Tesli, opuściłem szybę.

– Dzień dobry, dokumenty, prawo jazdy...

– Jeon Jeongguk – przerwałem. Facet spojrzał na mnie z rozchylonymi ze zdziwienia ustami i przestał notować w zeszycie.

– A, to przepraszam. Pouczenie?

– Dziękuję. Proszę pozdrowić Jaejoona – uśmiechnąłem się.

– Przekażę – odpowiedział i wrócił do swojego radiowozu.

📉

Zostawiłem zupełnie niepasującą do mojego stylu wiatrówkę w samochodzie i wszedłem do firmy. Kątem oka zobaczyłem, że Hyerin wstała od lady i zbierała się na odwagę, by mnie zawołać.

– Tak, słucham? – uprzedziłem ją.

– Przyszła do pana przesyłka z Xīwàng . Kurier chciał zostawić na podjeździe, ale poprosiłam, by wniósł na sterownię.

– Dziękuję. Możesz przysłać tam do mnie kogoś do noszenia? I zwołać zebranie za pięć minut.

Poszedłem do naszej tajemniczo brzmiącej sterowni, która w istocie była czymś w rodzaju schowka na paczki. Pusty, szary pokoik bez okien. Tylko tutaj nie cuchnęło środkami chemicznymi z rana, bo sprzątaczki o nim zapominały. Otarłem oczy.

Wiedziałem doskonale co znajduje się w tych kartonach, jednak otworzyłem jeden z nich, żeby się upewnić. Nie zaskoczyłem się.

Przyszło do mnie dwóch chłopaków, których imion nie znałem. Wynieśli paczki na recepcję, a ja otworzyłem kartony, wyciągając z nich papiery i folię bąbelkową. Hyerin patrzyła na nas zdziwiona.

Wziąłem ze sobą jedno pudełko ze środka i pojechałem na pierwsze piętro, gdzie czekała część moich ważniejszych pracowników. Reszta usłyszy komunikat z głośników.

– Witam, jak zapewne większość z was już wie, w zeszły piątek podpisaliśmy umowę z Xīwàng – mówiłem do mikrofonu. Niektórzy wchodzili jeszcze do środka, ale to już ich problem, ja przed czasem nie zacząłem. – W ramach naszej współpracy wysłali nam swoje najnowsze modele telefonów, których nie ma jeszcze w sprzedaży – otworzyłem małe pudełko i wyciągnąłem smukłego, czarnego smartfona z zaokrąglonymi krawędziami i potrójnym aparatem. Wyglądał jak synonim klasy i elegancji. Gdyby nie coś, o czym wiedziałem tylko ja, z chęcią sam bym z niego korzystał. – Wszystkie stoją na recepcji, dlatego proszę, by każdy z was wziął jedną sztukę i wpisał się na listę. Od dziś waszym obowiązkiem jest używanie i testowanie tych telefonów, jak również naszego komunikatora, jeżeli ktoś jeszcze tego nie robi. Proszę potraktować to co mówię poważnie, ponieważ jesteśmy w stanie to sprawdzić, a w przypadku niedostosowania się, wyciągnę należyte konsekwencje. Macie na to tydzień roboczy, wszystko zawarte będzie w przypominającym mailu, w razie gdyby ktoś był na dłuższym zwolnieniu. A teraz do pracy.

Zszedłem z mównicy, biorąc telefon pokazowy ze sobą. Najwyżej później wrzucę go z powrotem do pudła.

Idąc do windy odwróciłem głowę. Zatrzymałem się, czekając, aż Jimin mnie dogoni. Uśmiechnąłem się, sam nie wiem dlaczego.

– Drugi Ming?

– Ach, czemu tak uważasz? – powiedziałem przesłodzonym głosem. Wsiedliśmy do windy.

Park uśmiechnął się. Miał zaróżowione policzki. Ostatniego wieczoru daliśmy sobie popłynąć w męskiej ubikacji. To było takie psiarskie i nie na miejscu, ale muszę przyznać, że bawiłem się całkiem dobrze. To zaskakujące, że z Jiminem mogłem wszędzie i zawsze, i poważnie zaczynałem wariować na jego punkcie. Zwykle mając kogoś na boku coraz bardziej mi się nudził, ale on... wywracał mój dotychczasowy świat do góry nogami. Z każdym kolejnym razem chciałem go bardziej, stawał się moją chorą obsesją. Czas bez niego mi się dłużył.

Weszliśmy razem do biura. Na ostatnim piętrze praktycznie nikt nie chodził, a Namjoona jeszcze nie było.

Zaskakując samego siebie, pocałowałem Jimina w policzek. Był zdziwiony, ale uśmiechnął się. Chyba go zawstydziłem, mimo że nie takie rzeczy już robiliśmy.

W sumie nie wiedziałem po co do mnie przyszedł, ale nie obchodziło mnie to. Mógł tu ze mną siedzieć i nic nie robić cały dzień.

– Ja też dostanę taką zabaweczkę? – zapytał, wskazując na telefon.

– Ależ naturalnie – wyciągnąłem do niego rękę z pudełkiem, ale zabrałem ją, gdy tylko po nie sięgnął. – Jednak nie od razu.

– Hm? Muszę zejść na parter, tak? – powiedział z udawanym smutkiem. Droczył się ze mną.

– Nie... – złapałem jego podbródek – musisz mi tylko obiecać, że nigdy przenigdy nie pozwolisz, żeby Kim cię dotknął.

– Dlaczego tak ci na tym zależy? – przechylił głowę. Jego wąskie oczy dziś tak ładnie błyszczały.

– Bo jesteś tylko mój.

– Od kiedy? – uśmiechnął się szeroko. Poczułem jak jego szczęście wypłynęło w postaci fali elektrycznej, która przelała się na mnie.

– Nie dyskutuj, Jiminnie – objąłem go, a on ochoczo zrobił to samo.

– Przechodzimy z romansu na związek?

Nie odpowiedziałem. Zacząłem całować go po szyi, sunąć rękoma po jego wygiętym w łuk kręgosłupie, wsłuchiwać się w jego drżący oddech. Zobaczyłem Namjoona, który właśnie szedł do swojego biura. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Zassałem się na szyi Parka i ścisnąłem jego pośladek.

– Tak, to związek, Jiminnie.

Patrzyłem temu skurwielowi w oczy.

📉


don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz