c h a p t e r 📈 f o u r t y . o n e

475 56 28
                                    

Koszmary, płacz, samotność, nieprzespane noce. I tak w kółko, bezustannie, gdy tylko robiło się ciemno, gdy tylko wiało i zaczynał prószyć śnieg, a ja wciąż nie zmieniłem opon na zimowe. Co to ma za znaczenie? Czy cokolwiek jeszcze ma znaczenie?!

Nie rozmawiałem z Jiminem od kiedy wróciliśmy z lasu. Kazałem mu jechać do swojego mieszkania.

Mijaliśmy się w pracy, ale nie mogłem na niego patrzeć. Jak miałem spojrzeć na mordercę, z którym tyle mnie łączyło? Przy nim na nowo odkryłem czym jest miłość, pragnienie, jak to jest martwić się nie tylko o siebie. Przez chwilę myślałem, że znajdę przy nim szczęście, że uwolnię się od swojej przeszłości, ale teraz... jeśli z nim zostanę, to ta przeszłość wciąż  będzie się za nami ciągnąć. Min Yoongi zostanie z nami, jak widmo, na honorowym miejscu pomiędzy dwoma byłymi Jimina.

Przeszłość jest częścią mnie i nigdy się od niej nie uwolnię. Muszę z nią żyć i to ode mnie zależy jak będę sobie z nią radzić.

Nie radziłem sobie.

Wyciągnąłem wszystkie listy z sejfu. Przeczytałem je po raz ostatni. Nie widziałem już w nich zdesperowanego wariata, a chorego z tęsknoty chłopaka, który, tak jak ja, pragnął miłości i ciepła.

Wyszedłem do ogrodu, paliłem jeden po drugim, drżąc z zimna, bo nie wziąłem kurtki. Zdrętwiałymi palcami odpalałem kolejne papierosy, piłem wódkę prosto z butelki i patrzyłem jak palą się jego przerażające słowa, a potem mój pamiętnik.

To niczego nie zmieniało. Moja pamięć pozostanie na zawsze. Nie spalę jej. Nie spalę pamięci, choćbym chciał.

Przewracałem się w łóżku, nagle wszystko mnie bolało i nie dawało spać. Wypiłem więcej, żeby zasnąć, ale w końcu i tak musiałem poszukać tabletek.

Pamiętam jak brałem je ciągle, kiedy Yoongi znalazł mój nowy adres i bałem się przez to spać.

Dlaczego dziś znów wrócił ten strach?

Pojechałem do pracy na kacu. Miałem jeszcze alkohol we krwi, i to całkiem dużo, ale nie obchodziło mnie to. Policja miała ważniejsze sprawy niż nietrzeźwy kierowca. Szukali mordercy.

Znałem go, ale nie zamierzałem nic mówić.

Mój termin mija tuż po nowym roku kalendarzowym. Europa będzie świętować, Jjunko wypuści aktualizację, a ja...

Próbuję o tym nie myśleć.

Namjoon przestał wchodzić mi w drogę. Nie wiedziałem czy w ogóle przychodzi do pracy, ale to było bez znaczenia.

Jimina widziałem, ale nie podszedł do mnie.

Nie mieliśmy żadnego planu!

Napotkaliśmy tyle trudności, tyle udało nam się obejść, ale teraz... teraz nie ma już wyjścia!

To koniec.

Przerażający, beznadziejny koniec.

Kiedy byłem dzieckiem ciągle wmawiano mi, że jestem niesamowicie bystry, odważny, rezolutny. Chciałem pomagać słabszym, ale w końcu nie wytrzymałem naporu środowiska i poddałem się. Sam stałem się słaby, nabawiłem się fobii społecznej i płakałem ze strachu przed tymi samymi ludźmi, z którymi wcześniej tak śmiało walczyłem.

Dziś nie potrafiłem już walczyć ani z innymi, ani ze sobą. Poddałem się tak bardzo, jak to tylko możliwe. Poddałem się na tyle, że nie chciałem nawet bezczynnie czekać na swój koniec.

Chciałem już końca.

Tu, teraz, przed wszystkimi.

I myślałem tylko o tym, gdy wchodziłem schodami na ostatnie piętro budynku, wyciągałem klucze, otwierałem drzwi, oślepiło mnie światło dzienne i obezwładnił chłód, nawet gorszy niż ten z poprzedniej nocy.

Stawiałem kolejne kroki w kierunku krańca dachu. Umrzeć w miejscu ze swoich koszmarów? Zasługiwałem tylko na to...

Stałem przy krawędzi tak długo, że zdrętwiały mi nogi. Ledwie wyleczyłem się z przeziębienia, a już czułem, że bierze mnie kolejne. Od zawsze miałem słabą odporność.

Usłyszałem krzyk w dole. Mozolnie opuściłem oczy, poruszałem głową tak flegmatycznie, jakbym znajdował się pod wodą. Ten krzyk też brzmiał, jakby roznosił się w wodzie.

To była moja pracownica. Nie wiem kto, bo jest za daleko, bym dostrzegł jej twarz.

Jej krzyk pociągnął kolejnych ludzi, którzy zbierali się przed firmą, by obejrzeć niedoszłego samobójcę. Trochę się stresuję, kiedy mam występować przed dużym tłumem. To dlatego zawsze brałem Namjoona na YangLog, a moje zebrania trwały najdłużej sześć minut.

Czułem, że Namjoon tam jest. Czy to, co zaraz zobaczy jakoś go ruszy? A może tylko będzie się śmiał? Spojrzy na moje zmasakrowane ciało i powie: "a nie mówiłem?".

Zobaczyłem jak Jimin wybiega głównymi drzwiami. Taki drobny, przestraszony. W marynarce, którą ukradł mi cztery razy.

Przystawiłem sobie pistolet do głowy. To z niego zginął Min Yoongi i to z niego chciałem zginąć ja. Spełnię jego ostatnią prośbę. W końcu będziemy razem, tak jak tego pragnął. Gdzieś, gdzie krzywda nigdy nas nie spotkała, gdzie obaj mieliśmy po piętnaście lat i uczyliśmy się całować przy lustrze, żeby nie skompromitować się, gdy nadejdzie już czas.

Nadchodził już czas.

Zamknąłem oczy i wstrzymałem oddech, kładąc palce na spuście. Nie wiedziałem, czy nie powinienem stanąć tyłem do ludzi, by na pewno spaść, czy nie przechylę się w tył. Od krzyków huczało mi w głowie.

– Jeongguk!

Jimin. Wiedziałem, że tu przybiegnie. Dyszał ze zmęczenia. Szybko pokonał wszystkie piętra.

– Dlaczego, Jeongguk, dlaczego?!

– Dlaczego? Wolę umrzeć teraz niż gnić w więzieniu przez czterdzieści lat!! – krzyknąłem, patrząc w dół. Tyle pięter. Taka odległość. Trzęsły mi się ręce. – A ty? Nie wolałbyś tego?

– Jesteś jedynym dobrym człowiekiem, którego spotkałem po sześciu latach tułaczki po świecie. Jedyne czego chciałem, to być z tobą aż do końca. A to nie jest jeszcze koniec. Mamy jeszcze trochę czasu! Dlaczego chcesz go nam odebrać?

Powoli odwróciłem się tyłem do przepaści. Stałem na wąskim murku i musiałem uważać, żeby się z niego nie zsunąć i nie zepsuć przedstawienia. Przecież byłem na żywo. Nie będzie powtórki.

 Wciąż trzymałem pistolet przy głowie. Jimin miał łzy w oczach. Moje jedyne szczęście... Chciałem opuścić świat, ale nie chciałem opuszczać jego. Tylko jego.

– Czy ktokolwiek dzwonił na numer alarmowy? – wyszeptałem.

– Powiedziałem, że ja to zrobię.

– Zrobiłeś?

– Nie.

– Mój chłopiec... Ty wszystko wiesz. Zawsze mówiłem, że jesteś inteligentny. I jesteś, naprawdę – uśmiechnąłem się przez łzy.

– Odsuń ten pistolet – podszedł trochę bliżej. Jego twarz wykrzywiła się w dziwnym grymasie, jakby próbował się uśmiechnąć, choć chciał płakać.

– Nie jest naładowany. Podejdź. Daj mi rękę. Mamy jeszcze chwilę czasu. Chcę go spędzić z tobą, a nie w tej obrzydliwej firmie.

Skinął głową, ścisnął moją dłoń, a ja opuściłem pistolet i zszedłem z murku. Odsunęliśmy się od krawędzi, a Jimin wybuchnął płaczem. Objąłem go mocno, wcisnąłem jego głowę w swoją pierś, do serca.

– Myślałem, że naprawdę chcesz to zrobić.

– Ja... nie wykluczałem tego. Momentami naprawdę chciałem. Ale... nie potrafię cię zostawić. Jeśli mam odejść, to tylko przy tobie. Tylko trzymając cię w ramionach do samego końca.


don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz