c h a p t e r 📉 t h i r t y . t w o

566 70 27
                                    

Ubraliśmy się i uciekliśmy z "miejsca zbrodni". Spędziliśmy wieczór w moim domu, a potem poszliśmy spać.

Obudził mnie dzwoniący telefon. Wyciągnąłem zdrętwiałą rękę spod pleców Jimina i na wpół jeszcze śpiąc, odebrałem.

– Otwieraj drzwi, bo stoję od dwudziestu minut i napierdalam w dzwonek – warknął ktoś po drugiej stronie. Spojrzałem na wyświetlacz, mrużąc oczy.

– Co ty u mnie robisz, Daehyun? – było przecież po dziesiątej, a nie miałem w planach żadnego spotkania z nim.

– Po prostu rusz dupę i otwórz drzwi – próbował brzmieć groźnie, ale miał dziwny, wystraszony głos. Upewniłem się, że Jimin nadal śpi, po czym narzuciłem na siebie koszulkę i wczorajsze spodnie i zszedłem na dół.

Nie patrząc w podgląd kamery, otworzyłem drzwi. Daehyun wciąż był w garniturze, miał potargane włosy i zmęczoną twarz.

– Nie wiem czego chcesz, ale jak już jesteś, to muszę ci coś powiedzieć – przepuściłem go w progu, ale nie wchodził.

– Nie teraz.

– Muszę opóźnić aktualizację i to nie o parę dni, a o minimum miesiąc, albo kilka – wypaliłem. Od razu pożałowałem, bo nie powinienem mówić mu tego wprost.

– Jeongguk, to nie jest moment na... co ty powiedziałeś? – dziwna niepewność jego głosu ustąpiła niedowierzaniu i irytacji. – Wszystko jest już gotowe i ugrane, a ty nagle-

– Zamknij się! Nie miałeś gadać z nim o robocie!

Ten głos...

Zza ściany wychylił się Yoongi. Przycisnął nóż do gardła Daehyuna, a ja pożałowałem, że Jimin nie przywalił mu wtedy mocniej. Wyglądał normalnie, żadnych śladów po uderzeniu. Miał wściekły obłęd w oczach, a mi zrobiło się gorąco, kiedy na mnie spojrzał.

Niepotrzebnie się z nim wtedy spotykałem. Gdybym udawał, że niczego nie wiem, to być może obserwowałby mnie z bezpiecznej odległości, a ja wreszcie bym o tym zapomniał. Życie toczyłoby się dalej.

Yoongi kopnął starszego i – jakby nie patrzeć – dużo silniejszego od siebie i ode mnie faceta. Wszedł do środka i zatrzasnął drzwi.

– Daehyun, ty pizdo – warknąłem, wycofując się do salonu. Rozejrzałem się dyskretnie w poszukiwaniu broni. Pistolet leżał w sejfie, był za daleko.

– Jeonggukie, jak wiele razy mam ci jeszcze powtórzyć, że cię kocham? Że nigdy nie znajdę za ciebie zastępstwa. Kazałeś mi zacząć żyć, ale ja mogę żyć tylko u twojego boku – powiedział, ściskając ręce Daehyuna za jego plecami. Związał je ciasno sznurem i przywiązał go do drzwi szafy na przedpokoju.

– Co ty próbujesz osiągnąć, przychodząc do mojego domu?! Jak niby mógłbym pokochać tak zepsutą i chorą osobę jak ty?! Zadzwonię na policję i zaraz wszystko się skończy. Zadbam o to, żebyś dostał zakaz zbliżania! – wyciągnąłem telefon, nawet na niego nie patrząc.

– Ani się waż! Jak to zrobisz, to go zabiję!

Chciało mi się śmiać.

– A proszę, tylko się pogrążysz. Jestem świadkiem, są kamery, nie masz nawet rękawiczek – wzruszyłem ramionami.

– Jeongguk! – jęknął Lee, trzęsąc się jak stężała galaretka. – Przecież ci mówiłem, że nie mamy romansu! To nie ma sensu! To nie ma sensu, błagam, to nie ma sensu...

– No i co? – pokazałem mu wyświetlacz z wpisanym numerem. Trzymałem palec nad zieloną słuchawką. – Co teraz zrobisz, Yoongi?

Chłopak ewidentnie zwątpił. Zagryzł usta tak mocno, że popłynęła z nich stróżka krwi.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz