c h a p t e r 📈 t w e n t y . t w o

699 72 23
                                    

Obudziłem się z wrażeniem, że coś uciska mi klatkę piersiową, przez co trudno mi się oddycha. W pierwszym momencie pomyślałem, że to paraliż senny, ale w istocie była to głowa Jimina.

To nie była dla mnie typowa sytuacja, więc nie do końca wiedziałem co zrobić. Pogłaskałem jego włosy, ale się nie obudził. Czułem się dziwnie, kiedy mnie tak obejmował, a nasze nogi leżały splątane ze sobą. Nie mogłem się ruszyć, choć naprawdę chciałem już wstać.

– Jimin...

Powtórzyłem jego imię jeszcze parę razy i oberwałem ręką w nos. Odwrócił się do mnie, ale nie uśmiechał się stereotypowo, ani nie jeździł palcami po moim ciele, w nadziei na szybki numerek na dzień dobry.

– Jak bardzo zaryzykuję... – wyszeptał zachrypniętym głosem – jeśli cię spytam... czy wczoraj mówiłeś na poważnie?

– Wczoraj?

– No... – położył palec na mojej dolnej wardze. – Że mnie kochasz...

Przełknąłem ślinę. Chciałem spojrzeć mu w oczy, ale to było silniejsze ode mnie i go odsunąłem. Całkiem nagi usiadłem na skraju łóżka.

Poczułem jak jego ramiona oplatają mnie od tyłu, przycisnął swój tors do moich pleców. Jego oddech drażnił moje ucho.

– Kochałeś kiedyś kogoś? – zapytał.

A to okazało się naprawdę ciężkim pytaniem. Bo czy jako głupi i naiwny dzieciak kochałem Namjoona? Może to był tylko szacunek, podziw i ciekawość ciała? A Yoongi? To była miłość czy ucieczka?

– Dla mnie to też świeża sprawa... – zauważyłem jego posiniaczone nadgarstki. Nie było mi żal, przecież zasłużył, prawda? Oczywiście, że zasłużył.

– Miałeś mi opowiedzieć o tej swojej niby mrocznej przeszłości, pamiętasz?

– Ta... ale jeszcze nie teraz.

Wyrwałem się z jego objęć i stanąłem naprzeciwko.

– To kiedy? Jak długo chcesz mnie zwodzić i oszukiwać? Dalej ci mało?

– Myślałem żeby... – chwycił mnie za biodra – no wiesz, po śniadaniu... – zaśmiał się, mocno pochylając w przód. Miałbym mu odmówić?

📈

Wziąłem prysznic i zszedłem do kuchni. Podczas gdy on się mył, zająłem się przygotowaniem śniadania. Wyciągnąłem to co miałem w lodówce i zacząłem kroić paprykę. Chciało mi się śmiać. Takie rzeczy się nie działy, to nie było moje życie. Zerżnąłem go wczoraj, zasnąłem i jeszcze się nie obudziłem. To jedyne logiczne wytłumaczenie.

Może moje fetysze to nie było jakieś wygórowane BDSM z siadaniem sobie na twarzy i pozycją wodospadu, nie miałem też za dużo zabawek, ale to nie znaczy, że zachowywałem się normalnie.

Znaczna większość miała mnie dość już po pierwszym razie, ale Park wracał jak wierny, wkurwiający kundel. Co on we mnie widział?

Byłem zamyślony i niespecjalnie mogłem skupić się na tym co robię. Park wyrwał mi nóż z ręki i przycisnął go do mojej szyi.

– Poddaj się – zarechotał. Zabrałem swoje narzędzie i przycisnąłem zaostrzony czubek do jego serca.

– Lepiej ty się poddaj.

Złapał za rękojeść, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Oblizał usta. Trwaliśmy w tej dziwnej sytuacji ponad minutę.

– Już dawno ci się poddałem... – wyszeptał. Odłożyłem nóż na deskę, odwracając się do niego plecami.

Park wskoczył na blat i przyciągnął mnie bliżej. Stanąłem między jego nogami.

– Jestem od ciebie młodszy o cztery lata, ale to nie znaczy, że nic nie przeżyłem. – Zaczął. –Urodziłem się w Busan, jestem jedynakiem, wiesz... oczko w głowie rodziców, którzy chcieli zaplanować dla mnie najlepszą przyszłość... poszedłem do liceum na profil informatyczny, mimo że średnio mnie to interesowało. Do czasu. Jak miałem czternaście lat, to poznałem takiego chłopaka... poderwał mnie na ulicy. Niby mnie z kimś pomylił, to było żenujące, ale jako dzieciak się na to złapałem. Później dowiedziałem się, że ma dwadzieścia lat. To było już po tym, jak straciłem z nim swój pierwszy raz. Pamiętam, że podczas naszego seksu nazywał mnie imieniem tego chłopaka, z którym mnie rzekomo pomylił. Próbowałem go zadowolić, próbowałem być jak tamten, ale to nic nie dawało. Dla niego byłem tylko słabym zastępstwem, zabaweczką do rozładowania napięcia. Nienawidził mnie za to, że nie byłem nim... W pewnym momencie sam zacząłem się za to nienawidzić. Nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze, bo byłem sobą, a nie jego dawną miłością.

Przerwał, spoglądając mi w oczy. To była stara sprawa, ale wyglądał, jakby wciąż przeżywał to tak samo boleśnie.

– Zanim mnie rzucił, dowiedzieli się o tym moi rodzice. Byli wściekli, chcieli mi wybić całe to pedalstwo z głowy i dlatego kazali mi zamieszkać z moją znienawidzoną ciotką, starą dziewicą, która traktowała mnie jak szmatę i kazała zakrywać każdy skrawek ciała. Oczywiście to nie przeszkodziło mi poznać innego chłopaka, tym razem studenta. Jak miałem szesnaście lat to wymknąłem się w nocy i uciekłem do niego. Wpadłem w toksyczny związek. Tamten brał jakieś prochy, bił mnie i zmuszał do rzeczy, których nie chciałem robić. Ale trwałem przy nim aż do końca liceum, bo nie miałem gdzie pójść. Uzależniłem się od niego...

Zwiesił głowę, cicho wydychając powietrze. Myślałem, że to koniec historii, ale po chwili znów zaczął mówić.

– Jednego wieczoru, kiedy nazwał mnie nic nie wartą dziwką do pieprzenia odważyłem się od niego odejść. Pamiętam jak wtedy... – jego głos się załamał – nie chciał wypuścić mnie z domu, mówił, że niczego nie osiągnę bez niego... a ja... wziąłem coś ciężkiego z półki i uderzyłem go w głowę. Zwalił się na ziemię, a gdy zobaczyłem krew... uciekłem... nawet nie wiem, czy on to przeżył... Wyjechałem do Seulu bez żadnego planu. Oczywiście wpadłem z deszczu pod rynnę i trafiałem na samych złych ludzi...

– Teraz przynajmniej rozumiem co we mnie widzisz – palnąłem.

– Ty jesteś inny – szepnął. Odsunąłem się na drugi koniec kuchni.

– Nie jestem inny. Jakbyś zapomniał co ci zrobiłem wczoraj. Jimin, ja jestem dokładnie taki sam jak twoi popieprzeni ex.

– Jeongguk... – zeskoczył z blatu, ale nie podszedł do mnie. – Ja czuję, że...

– Przestań błądzić, Park. Jesteś piękny i młody, zasługujesz na normalny związek. Przestań się wyniszczać przy takich dupkach jak ja. Może powinniśmy to wszystko skończyć?

Przełknął łzy. Ujął moją twarz w swoje malutkie dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Poczułem, że przeszywa mnie na wskroś tym spojrzeniem.

– A chcesz tego?

Pomyślałem o wszystkich naszych wspólnych nocach. O jego kłamstwach, jego pierwszym wyznaniu miłości, o tym jak go pobiłem i wyrzuciłem z domu, jak zwodziliśmy się nawzajem tylko po to, by wylądować znów w tym samym łóżku. Nie chciałem tego kończyć, nie ważne jak było chore.

– Nie. Chcę dać ci to, czego nie dostałeś od poprzednich.

– Co? – zsunął dłonie na moje ramiona, a jego warga zadrżała.

– Nie wiem, chyba miłość – zamknąłem go w szczelnym uścisku, prosząc jakieś nieistniejące, wyższe siły, żeby nikt mi go już kurwa nie dotknął.

📈

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz