Gdy jechałem w sobotnie popołudnie dziwnie pustymi drogami czułem się rozbity. Chciałem być pusty, ale zmieszało się we mnie zbyt wiele skrajnych emocji, przez co zacząłem się w nich gubić. Czasem zamiast na drogę patrzyłem na swoje palce i pozrywane do krwi skórki przy paznokciach.
Zaparkowałem przed domem osoby, która nie spodziewała się mnie tu kiedykolwiek zobaczyć.
Ja też nie sądziłem, że zrobię to z własnej woli, jednak jak się okazuje, ludzie są nieprzewidywalni. Szczególnie tacy jak ja.
Bramka była otwarta, tak jak zawsze. Ogród nie był w najlepszej kondycji, pożółkłą trawę przysypał śnieg, wszystkie stare drzewa zostały wycięte, a ich pnie służyły jako stojak na tandetne doniczki z uschniętymi kwiatami.
Wyglądał dużo gorzej niż kiedyś.
Przyciskałem dzwonek trochę zbyt długo i zapatrzyłem się na górę ściętych gałęzi.
Nie chciałem tu być.
Namjoon otworzył mi drzwi. Nie krył zdziwienia, kiedy mnie zobaczył.
– Jeongguk? Czego tu chcesz?
– Dać ci to, czego ty chcesz.
Spojrzał na mnie pytająco i przepuścił w progu. Wszedłem do środka, a moje gardło momentalnie wyschło na wiór. W przeciwieństwie do oczu.
Salon praktycznie się nie zmienił. Ta sama kuchnia, w której zawsze robiliśmy gorącą czekoladę, ta sama kanapa, na której mnie przytulał, ten sam stół, na którym raz...
A na ścianie wisiały te same kolorowe lampki, które na tamte święta rozwiesił w sypialni.
Z moich ust wydarło się ciche, urwane westchnienie. To bolało. Wracały do mnie wszystkie obrazy. Wciąż były takie wyraźne. Zdjęcia, moje dziecięce ciało, jego takie umięśnione, jego pachnąca płynem do płukania pościel, jego ciepły oddech...
Wskazał mi miejsce przy stole. Usiadłem na brzegu krzesła, próbując się nie rozglądać. Nie było sensu. Nie było warto.
– Coś do picia, mały? Może chciałbyś...
– Przestań. Obaj wiemy, że przeciąganie tego nie ma sensu.
Usiadł obok mnie i położył ręce na stole. Uśmiechnął się krzywo.
– Więc mów. Po co odwiedziłeś mój dom po tylu latach? Od dawna każda nasza rozmowa odbywa się w pracy.
– Moja noga więcej nie stanie w Jjunko – odpowiedziałem, patrząc w jego przebrzydłe oczy.
– Co ty nie powiesz! – zaśmiał się. – Czyżbyś nareszcie dojrzał?
Ugryzłem się w język.
– Tak. Nie chcę widzieć ani tej pieprzonej firmy, ani twojej twarzy już nigdy więcej. Kiedy siedziałem w areszcie, w tym małym, zimnym pokoju przesłuchań, gdy wpadałem w obłęd, traciłem poczucie czasu, a jedynym, co towarzyszyło mi nieustannie było uczucie przepływającego przeze mnie prądu chyba zrozumiałem, że to nie ma sensu. Tak długo walczyłem ze sobą i z tobą, próbowałem udawać, że ta sytuacja w ogóle mnie nie rusza, że przetrwam to piekło, ale... to jedno wielkie oszustwo. Nie zniosę tego ani chwili dłużej! Wszystko co wydarzyło się w moim życiu, wydarzyło się przez ciebie. Mam dość tego, że wciąż kontrolujesz mój los.
– Wiesz doskonale, że nie mam zamiaru za nic cię przepraszać. Jeongguk, to nawet nie był gwałt.
Zamrugałem szybko, zaciskając pięści. Nie chciałem kolejny raz się rozklejać, nie mogłem dać mu tej satysfakcji, mimo że każde jego słowo bolało mnie coraz bardziej.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fanfiction"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...