c h a p t e r 📉 t h i r t y . s i x

523 58 41
                                    

W czwartek miałem przyjechać po Jimina, ale okazało się, że niepotrzebnie zaczął wstawać i pękły mu szwy. Nie wiem jak musiał się gimnastykować, żeby to zrobić, ale najgorszy był fakt, że poleży tam minimum do końca tygodnia. Głupi, chwalił się, że przetaczali mu krew, a ja umierałem ze strachu.

Nasza rozmowa odwlekała się, ale może to nawet dobrze. Wciąż nie czułem się gotowy na to, by usłyszeć historię o tym, jak Park Jimin zabił człowieka.

A może specjalnie to zrobił?

Tak czy inaczej ja nie mogłem czekać. Postanowiłem zająć się swoimi sprawami i niczego z nim nie konsultować. Po części byłem zagoniony w kozi róg, ale chciałem wierzyć, że podejmuję niezależną decyzję.

Tym sposobem zamiast spędzić piątkowy wieczór z Jiminem, jechałem oszronioną autostradą do bezosobowej willi bogatego człowieka.

Sam już nie wiem, czy to brawura czy zwykły kretynizm. Może taki od zawsze byłem? Nigdy nie myślałem nad konsekwencjami.

Zaparkowałem auto przed bramą, poczekałem aż otworzy.

Daehyun miał na sobie okropną koszulę w grochy i granatowe spodnie. Nie wiem czy taki strój pasowałby komukolwiek. Skąd on w ogóle wziął taką szmatę? Kilkuletnia córka mu uszyła?

– Zaskoczyłeś mnie, Jeongguk – powiedział, zapraszając mnie do środka.

Ściągnąłem buty i usiadłem przy stole w jadalni.

– Wybacz... ostatnio byłem bardzo nerwowy i nie za bardzo myślałem nad tym co mówię... – wytłumaczyłem, kreśląc palcem okręgi na wypolerowanym drewnie. Lee od razu podchwycił mój nastrój. Usiadł obok, łapiąc oparcie mojego krzesła.

– Chyba miałeś się czym denerwować – uśmiechnął się nieznacznie.

– Tak... to dlatego zacząłem bredzić o tej umowie i rozmawianiu z reklamodawcami... Miałeś rację, że snuję czarne wizje – spojrzałem mu w oczy. Zwątpił.

– Ale powiedziałeś mi o tym zanim w ogóle zobaczyłeś tego chłopaka...

– Tak, bo... – ściszyłem głos do szeptu – on mnie śledzi. To kompletny psychol. Poznałem go w klubie, spaliśmy kilka razy ze sobą, ale nic mu nie obiecywałem. Ma obsesję na moim punkcie...

– W to akurat nie trudno uwierzyć – przesunął ciężką rękę na moje barki, po chwili zaczął uciskać kark. Wzdrygnąłem się.

– Nie chciałem, żebyś myślał, że podważam twoją uczciwość, ani... naszą współpracę, która z pewnością będzie owocna. Gdybyś tylko mógł... puścić aktualizację w grudniu? Dokładnie w święta?

Trafiłem w punkt. Jego oczy zabłysnęły, uśmiech się powiększył.

– Wiem, że trochę ostatnio przesadziłem, ale nawet nie masz pojęcia w jakim stresie muszę żyć każdego dnia – wstałem z krzesła. Jego ręka bezwładnie zsunęła się w miejsce, w którym przed chwilą siedziałem. – No nic, chyba już pójdę.

Wzruszyłem ramionami, posyłając mu ostatni uśmiech. Odprowadził mnie do wyjścia. Zamknął drzwi. Odetchnąłem.

Otwieraj bramę, sukinsynie.

Szarpnąłem furtkę, ale nie ruszała się. Znowu mam przeskakiwać?

– Brama! – krzyknąłem, ale na nic się to zdało.

Poczułem mocne szarpnięcie za biodra. Zderzyłem się z nim plecami. Przełknąłem ślinę.

Odwrócił mnie w swoją stronę i przycisnął do barierek. Wcisnął swój obślizgły język do moich ust, a ja zapragnąłem mu go odgryźć.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz