c h a p t e r 📈 f o u r t y . t h r e e

509 58 16
                                    

Tamtego wieczora niewiele mogłem zrobić. Zabrałem rzeczy Jimina i pojechałem do domu.

Nic już nie było takie samo.

Sprzedałem Namjoonowi firmę, w której spędziłem tyle lat. W końcu byłem wolny, mogłem zrobić co tylko chciałem, ale...

To nieprawda.

Moja wolność się kończy. Czas, który miałem spędzić z Jiminem przecieka mi przez palce. Chciałem zastać z nim do końca życia, ale kundle z policji mi go zabrały!

Aktualizacja do Jjunko miała być ogłoszona dwudziestego drugiego grudnia. To już całkiem niedługo. Po niej nadejdzie kres informatycznego giganta, dla którego mój ojciec zaprzedał duszę. W zasadzie ja też to zrobiłem.

Daehyun próbował się ze mną kontaktować. Zostawił mi parę wiadomości. Nie mógł zrozumieć czemu nagle popełniłem próbę samobójczą i sprzedałem dorobek swojego życia facetowi, którego nienawidzę.

Nie dorobiłem się w życiu niczego.

Prowadziłem Jjunko, bo chciałem wszystkich kontrolować. Bo nie potrafiłem kontrolować siebie. I chyba wciąż nie potrafię.

Czasami jeszcze myślałem jak moje życie mogło by się potoczyć, gdybym zmienił jedną nastoletnią decyzję. Teraz już nawet na to nie miałem siły.

Moje myśli od kilku dni krążyły od tematu do tematu, nawet jeśli nie miały ze sobą żadnego związku. Robiąc kawę podłączałem do prądu odkurzacz, kładąc się spać zmieniałem pościel, zanosząc ją do prania, schodziłem do piwnicy.

A tam nie było nic. Otwarty sejf z nienabitym pistoletem. Sprzęty do ćwiczeń i stół do bilarda, na którym zawsze chciałem skończyć z Jiminem. Ale nie lubił grać i prędzej rzuciłby mnie bilą w głowę niż tu przyszedł.

Aż dwudziestego grudnia usłyszałem dzwonek do drzwi.

To Jimin.

Gdy tylko otworzyłem drzwi, wpadł mi w ramiona. Miał zaczerwienione oczy.

Milczał, dopóki nie usiedliśmy.

– Podejrzewają mnie. Powiązali nas. Bo się spotykamy. Tylko dlatego. Przecież nikt nie rozszyfruje moich kodów, jestem, kurwa, nie do zhakowania! Przez tyle lat wchodziłem na wyżyny programowania tylko po to, by raz pokazać się z tobą! – ścisnął moją rękę, nie patrzył mi w oczy. – Pod jak dużym napięciem był twój paralizator?

– Skąd mam wiedzieć... – wyszeptałem. Byłem zaskoczony jego wybuchem, jego smutkiem. Kiedy zaczynał u mnie pracować zawsze działał według planu. Był przygotowany na każdą ewentualność i wiedział co chce osiągnąć. A dziś? Błądził jak we mgle.

– Straciłeś przytomność?

Nie mogłem nic zrobić, jak tylko go przytulić i skłamać, że już dobrze. On na to wszystko nie zasłużył...

– Premiera jest za dwa dni. Gdyby nie Namjoon... to nie Yoongi, to nie ci dwaj, to nie ty, Jadova, Jjunko. Moje życie nie kończyłoby się właśnie teraz... Jeongguk... chcę odejść tak, by nas zapamiętano. Na zawsze. Niech wiedzą jak cholernie nas zniszczyli. Niech Namjoon wie. Już tylko on został żywy.

– Wiem... jutro już będzie po wszystkim...

Sam nie mogłem w to uwierzyć. Znikniemy my, znikną wszystkie dowody. I zostanie Kim Namjoon. Zwycięzca całych tych chorych zawodów. Będzie triumfował na naszym pogrzebie.

– Weź mnie, Jeongguk... – bez ostrzeżenia usiadł na moich kolanach. – Tak... to miał być ostatni raz...

Nie byłem w nastroju na żadne sensualne gry, na fizyczne akty, ale wiedziałem, że tak naprawdę już nigdy nie będę. Chciałem na moment zapomnieć kim jestem i kochać się z nim, jakbyśmy żyli w utopii. Ale to było takie trudne.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz