c h a p t e r 📉 t h i r t y . e i g h t

476 55 31
                                    

Gdy usłyszałem przekręcanie klucza w zamku, napiąłem mięśnie. Mój oddech przyspieszył, a mimo tego się dusiłem. Nie chciałem, żeby już do mnie przychodzili, mogli mi nawet nie dawać wody i jedzenia, po prostu nie chcę już więcej czuć tego bólu, żyć złudną nadzieją.

Odwróciłem się do ściany i czekałem, aż drzwi zostaną znów zamknięte. Policjant usiadł na krześle przy biurku i milczał przez chwilę. Nie chciałem patrzeć mu w oczy.

– Jeongguk, co ty narobiłeś?

Rozpoznałem głos porucznika Jaejoona. Gdy spojrzałem na jego dojrzałą twarz, niewielkie zmarszczki wokół oczu, ściągnięte w wąską linię usta... coś we mnie pękło.

– Jaejoon, wypuść mnie stąd, proszę, pozwól mi wyjść, ja już nie zniosę tego dłużej, tego bólu, tego... – zawyłem, mrugając szybko, by pozbyć się łez, które spływały po moich policzkach. – Ja się przyznam do wszystkiego, tylko proszę, nie pozwól im tego robić!

Mężczyzna wstał, spojrzał w kamerę, a potem podszedł do mnie. Odsunąłem się zlękniony, ale złapał mnie za twarz i skierował w swoją stronę. Patrzyłem w jego oczy, jak zawsze pełne opanowania i współczucia. Uważał, że mnie rozumie, ale to nieprawda, bo nikt nigdy mnie nie zrozumiał. Doceniałem go jednak za wszystkie próby, za to, że walczył o mnie jak lew, mimo że nigdy nie potrafiłem mu dać tego, na co ode mnie zasłużył. Teraz zapragnąłem dać mu to wszystko, jeśli tylko by obiecał, że mnie stąd wypuści.

– Robić czego?

– T-Tego paralizatora, już nie wytrzymam, to tak strasznie boli, nie mogę się ruszać, jakby moje ciało leżało gdzieś obok, a ja tylko na nie patrzę i nic nie mogę zrobić...

– Bredzisz Jeogguk, masz gorączkę. Od kiedy tu siedzisz? – jego zimna dłoń koiła moje gorące czoło i szyję. To była drobna przyjemność, ale ceniłem ją jak nic innego, bo pozytywne uczucia zaczęły się we mnie zacierać.

– Nie wiem, nie wiem... Więcej niż tydzień. Mówili, że jesteś na tygodniowym zwolnieniu...

– Skurwysyny. Trzymali cię tu z dwa tygodnie.

– Mogę już wyjść? Proszę, odwieziesz mnie do domu? Do Jimina? Czy on już wyszedł ze szpitala?

Westchnął, okrywając mnie kocem, który wcześniej zrzuciłem. Rozkuł mnie i rozmasował nadgarstki. Byłem mu za to taki wdzięczny.

– Muszę postawić ci zarzuty.

– Mów, mów, przyznam się do wszystkiego...

– Jeongguk, wiem, że źle się czujesz, ale skup się na tym co mówię. Nie przyznawaj się, jeżeli to nie jest prawda. Wiesz, że masz wiele wrogów i na każdym kroku chcą cię zniszczyć. To są naprawdę poważne oskarżenia.

– O co?

Tak bardzo chciałem mieć to za sobą. Zrobiłem tyle złego!

– O morderstwo.

Zawyłem. Poczułem kolejne łzy. Albo pot, już sam nie wiem.

– J-jak miałem piętnaście lat, t-to powiedziałem dziadkowi, że byłem molestowany, w-wiem, że nie powinienem, ale czułem się z tym tak źle, przecież nie chciałem go zabić, nie chciałem, żeby dostał zawału, przepraszam! – odchyliłem się na krześle. Gdyby Jaejoon nie podtrzymał mnie za plecy, to bym spadł.

– Co? O czym ty mówisz? Oskarżono cię o zabicie ojca.

Mówił to tak spokojnie, bez emocji, ale jego oczy wyglądały na przestraszone.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz