Gdy usłyszałem przekręcanie klucza w zamku, napiąłem mięśnie. Mój oddech przyspieszył, a mimo tego się dusiłem. Nie chciałem, żeby już do mnie przychodzili, mogli mi nawet nie dawać wody i jedzenia, po prostu nie chcę już więcej czuć tego bólu, żyć złudną nadzieją.
Odwróciłem się do ściany i czekałem, aż drzwi zostaną znów zamknięte. Policjant usiadł na krześle przy biurku i milczał przez chwilę. Nie chciałem patrzeć mu w oczy.
– Jeongguk, co ty narobiłeś?
Rozpoznałem głos porucznika Jaejoona. Gdy spojrzałem na jego dojrzałą twarz, niewielkie zmarszczki wokół oczu, ściągnięte w wąską linię usta... coś we mnie pękło.
– Jaejoon, wypuść mnie stąd, proszę, pozwól mi wyjść, ja już nie zniosę tego dłużej, tego bólu, tego... – zawyłem, mrugając szybko, by pozbyć się łez, które spływały po moich policzkach. – Ja się przyznam do wszystkiego, tylko proszę, nie pozwól im tego robić!
Mężczyzna wstał, spojrzał w kamerę, a potem podszedł do mnie. Odsunąłem się zlękniony, ale złapał mnie za twarz i skierował w swoją stronę. Patrzyłem w jego oczy, jak zawsze pełne opanowania i współczucia. Uważał, że mnie rozumie, ale to nieprawda, bo nikt nigdy mnie nie zrozumiał. Doceniałem go jednak za wszystkie próby, za to, że walczył o mnie jak lew, mimo że nigdy nie potrafiłem mu dać tego, na co ode mnie zasłużył. Teraz zapragnąłem dać mu to wszystko, jeśli tylko by obiecał, że mnie stąd wypuści.
– Robić czego?
– T-Tego paralizatora, już nie wytrzymam, to tak strasznie boli, nie mogę się ruszać, jakby moje ciało leżało gdzieś obok, a ja tylko na nie patrzę i nic nie mogę zrobić...
– Bredzisz Jeogguk, masz gorączkę. Od kiedy tu siedzisz? – jego zimna dłoń koiła moje gorące czoło i szyję. To była drobna przyjemność, ale ceniłem ją jak nic innego, bo pozytywne uczucia zaczęły się we mnie zacierać.
– Nie wiem, nie wiem... Więcej niż tydzień. Mówili, że jesteś na tygodniowym zwolnieniu...
– Skurwysyny. Trzymali cię tu z dwa tygodnie.
– Mogę już wyjść? Proszę, odwieziesz mnie do domu? Do Jimina? Czy on już wyszedł ze szpitala?
Westchnął, okrywając mnie kocem, który wcześniej zrzuciłem. Rozkuł mnie i rozmasował nadgarstki. Byłem mu za to taki wdzięczny.
– Muszę postawić ci zarzuty.
– Mów, mów, przyznam się do wszystkiego...
– Jeongguk, wiem, że źle się czujesz, ale skup się na tym co mówię. Nie przyznawaj się, jeżeli to nie jest prawda. Wiesz, że masz wiele wrogów i na każdym kroku chcą cię zniszczyć. To są naprawdę poważne oskarżenia.
– O co?
Tak bardzo chciałem mieć to za sobą. Zrobiłem tyle złego!
– O morderstwo.
Zawyłem. Poczułem kolejne łzy. Albo pot, już sam nie wiem.
– J-jak miałem piętnaście lat, t-to powiedziałem dziadkowi, że byłem molestowany, w-wiem, że nie powinienem, ale czułem się z tym tak źle, przecież nie chciałem go zabić, nie chciałem, żeby dostał zawału, przepraszam! – odchyliłem się na krześle. Gdyby Jaejoon nie podtrzymał mnie za plecy, to bym spadł.
– Co? O czym ty mówisz? Oskarżono cię o zabicie ojca.
Mówił to tak spokojnie, bez emocji, ale jego oczy wyglądały na przestraszone.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fanfic"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...