Razem z Jiminem siedzieliśmy w sali konferencyjnej. Studiowaliśmy wszystkie umowy, rysowaliśmy plany na białej tablicy, ale każdy jeden kończył się makabrycznie.
Nie mieliśmy pojęcia jak z tego wyjść.
Zacząłem się martwić. Wprowadzenie aktualizacji miało nastąpić już za tydzień, a ja nie mogłem temu zapobiec.
– A gdyby... – zaczął Jimin – w ostatniej chwili lekko nadmienić kod i puścić te reklamy tylko w wersji innego kraju... moglibyśmy uznać, że tamten dyrektor wprowadził je bez wiedzy głównej siedziby.
– Nie przejdzie – nerwowo machnąłem głową. – Umowy są na nas, Daehyun by zauważył i zażądał poprawki.
– No tak...
Siedzieliśmy w ciszy kolejne parę minut. Nie chciałem panikować, ale grunt palił mi się pod nogami. Nigdy jeszcze nie byłem w tak krytycznej sytuacji. Kurwa, nie chciałem kończyć w więzieniu!
– Może jednak porozmawiasz z Daehyunem? Poprosisz o przełożenie premiery, żeby skontaktować się z reklamodawcami, czy zgadzają się na taki ruch. Zyskamy trochę czasu.
– A jeśli wszystkich stracę?
– To on sam się wycofa, bo to będzie nieopłacalne.
Uśmiechnąłem się. To miało sens.
– Jesteś najinteligentniejszym chłopakiem, jakiego poznałem – chciałem go pocałować, ale przezroczyste szyby nie gwarantowały nam prywatności.
– Tyle że ja ci nie daję gwarancji, że to tak zadziała. Nie siedzę w głowie tego typa.
Jimin wyglądał na zmęczonego. Miał sińce pod oczami. Brakło mu tej energii i kokieterii, którą miał na co dzień. To wszystko musiało przytłaczać go psychicznie. Ile jeszcze mógł wytrzymać tej gry na dwa fronty?
– A co z tobą i Jadovą?
Westchnął ciężko.
– Nie wiem, nie wiem, nie mam pojęcia... – wyszeptał. Złapałem go za rękę.
– Nie możesz się teraz załamać, słyszysz? – pochyliłem się nad nim. – Opowiedz mi o tym co się działo od wtorku, a wtedy pomyślimy, dobrze?
– Dobrze... więc tak... – spojrzał mi w oczy, ale po chwili spuścił wzrok. – Sprawdzałem wszystko według listy, którą mi dałeś. I szło dość dobrze. Aż jakiś głupi statysta nie zaczął się interesować dlaczego wysyłam to sobie na maila. Zrobił się chaos, wzięli mnie na dywanik.
– Wiedzą, że dla mnie szpiegujesz?
– Nie do końca... wysyłałem do siebie, a nie do ciebie, więc wcisnąłem im kit, że chciałem pomyśleć nad tym w domu. Przycisnęli mnie i kazali wyjawić prawdziwy sekret Jjunko. No i powiedziałem im o CardWare... nie wiedziałem co robić, więc przedstawiłem ten pomysł w samych superlatywach, żeby odwrócić ich uwagę. Im dłużej go chwaliłem, tym bardziej rozumiałem, że to prawdziwa tykająca bomba i muszę, muszę im ją podrzucić. Durnie się na to złapali... a dalej już sam wiesz.
– Jeszcze jedno, skarbie... – zbliżyłem usta do jego ucha – jesteś informatorem Daehyuna? Wie, że to ty?
– Nie. Dzwoniłem z zastrzeżonego, przedstawiłem się imieniem jakiegoś konsultanta z Jadovy, który kiedyś pracował u ciebie.
– Nikt nie może dowiedzieć się, że jedziesz na dwa fronty, bo zaczną pytać. Od teraz pełna dyskrecja, rozumiesz?
– Tak... – oblizał usta. Jego palce bębniły nerwowo po stole.
– Jak wygląda ta umowa, którą z nimi spisałeś? Co musisz zrobić, żeby złamać warunki?
Zanim zaczął mówić, do sali wszedł Namjoon, trzaskając drzwiami jakby był u siebie. Stanął za krzesłem Jimina, ściskając jego ramiona.
– Nie mów mu ani słowa więcej, kretynie. Ten gówniarz pracuje dla konkurencji!
Cholera kurwa jasna!
Obaj zachowaliśmy milczenie, jakby nas ktoś odłączył od zasilania. To zbiło go z tropu. Tym razem złapał mnie i zaczął mną potrząsać.
– Jeongguk, słyszysz co ja do ciebie mówię?!
– Słyszę. Ale gówno mnie to obchodzi.
– Co cię gówno obchodzi?! To że on rujnuje nam firmę?! Jesteś nienormalny? Chwila... może o tym wiedziałeś? Wiedziałeś, prawda?! Powiedział ci jak go rżnąłeś w swojej tandetnej willi?!
Brzmiał jakby był... zazdrosny?
– A ty co się kurwa gapisz, oszuście?! – złapał Jimina za koszulę i pchnął go na ścianę. – Ile ci za to zapłacili?!
– Zostaw go, nie wtrącaj się! – szarpnąłem rozwścieczonego Kima, a on spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy jak wtedy. Gdy zagroziłem, że powiem ojcu o wszystkim co mi zrobił. Stwierdził, że mi nie uwierzy, bo jestem rozpieszczony i zaczął się do mnie dobierać. A ja czułem się taki bezbronny...
Przez swoje roztargnienie dałem się zaskoczyć. Uderzył mnie z pięści w nos tak mocno, że wylądowałem na podłodze, zastanawiając się jak mam na imię.
– Odejdź, nie dotykaj mnie!
– Przestań się wzbraniać, króliczku. Dobrze wiem, że tego chcesz, ale boisz się poprosić. Ciesz się, że tu jestem i rozumiem cię lepiej niż ty sam.
Na podłodze pojawiło się kilka kropel krwi. Wstałem, chwiejąc się lekko i rzuciłem na jego plecy, kiedy już miał uderzyć Jimina. Namjoon bez trudu zrzucił mnie na stół. Uderzyłem plecami w kant i przekląłem, czując ból w dole kręgosłupa.
– Odwal się ode mnie i Jeongguka! – krzyknął Jimin, nierozważnie rzucając się na niego z pięściami. Kim uderzył jego głową o tablicę, a ja osunąłem się na podłogę, próbując złapać oddech.
– Ty nic tutaj nie znaczysz. Ja jestem CEO i w każdej chwili mogę cię zwolnić. Jesteś skończony, Park.
– Nie, Namjoon – wydusiłem. – To ty jesteś skończony. – Mimo że byłem cały we krwi, leżałem na podłodze, podpierając się o dwa krzesła, to uśmiechnąłem się triumfalnie. To ja byłem szefem. – Jimin zostaje. A ty będziesz od dziś robił na serwerowni.
Na piętrze minus trzy, wśród szumu nieustannie schładzanych skrzynek z danymi, w malutkim, ciasnym biurze z malutkim biurkiem, bez okien ani normalnych drzwi.
Roześmiałem się jak psychol, bo zawsze chciałem to zrobić!
– Żartujesz sobie? – stanął nade mną.
– Nie. Najwyższy czas, żebym się od ciebie uwolnił. Chciałem po dobroci, ale sam zdecydowałeś.
Podeszwa jego buta wylądowała na mojej twarzy, a ja spadłem pod stół i zachłysnąłem się krwią.
– Nie dotykaj go, rozumiesz?! – wrzasnął Park, odciągając go ode mnie. Ewidentnie rozglądał się za czymś ciężkim, a ja zdałem sobie sprawę, co on próbuje zrobić. Znowu.
– Jimin! To jest miejsce pracy. Kamery nie kłamią, a policja chętnie zajmie się nieposłusznym pracownikiem – wydusiłem, padając znów na ziemię. Pierwszy raz widziałem ten blat od dołu. Wyglądał tak samo jak na górze.
– Pożałujesz tego króliczku – warknął z pogardą.
– To już na mnie nie działa.
– Wynoś się do swojej piwnicy, karaluchu – odezwał się Jimin. Jego głos był mieszanką zimnej wściekłości.
Namjoon wyszedł bez słowa, a Jimin usiadł przy mnie, obejmując mój kark i ostrożnie dotykając mojego opuchniętego nosa.
– Jeśli jeszcze raz cię skrzywdzi, to go zabiję – powiedział całkiem poważnie, patrząc gdzieś za mnie bez emocji.
– Chryste, Park! – roześmiałem się, opierając o niego. – Mój popieprzony chłopaku!
On naprawdę potrafiłby go zabić. Co do tego nie miałem nawet wątpliwości.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fiksi Penggemar"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...