Rozkręciłem ostatni czujnik przeciwpożarowy i ociągałem się z zejściem na dół. Jimin stał przy drabinie, przekładając plastikowe elementy z ręki do ręki. Westchnąłem cicho. Co ja mogłem więcej zrobić?
Musnąłem dłonią jego twarz, płytkie blizny na policzku, spojrzałem w jego smutne oczy.
– Nie może być inaczej? – zapytał, ściskając mnie za rękę. Miałem chęć się rozpłakać.
– Chcesz iść do więzienia? Czy spróbować uciec z Korei, żeby potem iść do więzienia. Gdybyś się postarał, zamknęliby cię w psychiatryku, ale... ile lat byś wtedy grał?
– Przepraszam, Jeongguk. Gdybym wiedział, że cię spotkam, to odstawiłbym tą durną figurkę...
– Prawdopodobnie wtedy byś mnie nie spotkał.
Jimin odłożył plastiki na stół i poszedł do mojego biura, gdzie leżały te wszystkie kartony z obciążającymi nas dowodami. Stanąłem za nim i objąłem go w pasie.
– To mnie przeraża. Naprawdę musimy... musimy...
Wbiłem podbródek w jego ramię. Zapiekły mnie oczy. Kiedy trzymałem go w objęciach naprawdę czułem, że wreszcie odnalazłem swój sens życia. To wszystko było tak strasznie chore. Jak dwie osoby, które się tak skrzywdziły, mogły się zakochać?
Odsunąłem się. Jego oddech przyspieszył, kiedy wylałem butelkę rozpałki na kartony i komputery. Wyciągnąłem jedną zapałkę. Trzęsły mi się ręce, serce waliło, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Rzuciłem ją na środek pokoju.
Przez chwilę nic się nie działo i już chciałem wyciągać następną, kiedy tektura się podpaliła. Cofnąłem się, wpadłem na Jimina, który położył ręce na moich barkach.
Przypomniał mi się Yoongi. Jak palił papierosy późnymi wieczorami, podpalał każdy skrawek papieru jaki znalazł i opowiadał mi, jak piękny jest ten niszczycielski ogień, ta niszczycielska miłość.
I owszem, tańczące nieśmiało płomienie były piękne. Ale zwiastowały koniec, a czy on był piękny?
– Możesz zamknąć tu drzwi? – spytał, ciągnąc mnie na zewnątrz. Pokój zaczął jaśnieć. Gdy ogień dotarł do elektroniki spowodował niewielki wybuch, którego się przestraszył.
Drzwi były drewniane, i tak spłoną.
– Dobrze.
Zamknąłem.
Nie minęło wiele czasu, jak spod szpary zaczął wydobywać się dym. Wszystkie czujniki były wyłączone, więc nie musieliśmy martwić się o hałasy. Żeby tylko nikt nie zadzwonił po straż pożarną zbyt szybko...
To dlatego okna były zamknięte i zasłonięte.
Mimo wszystko nie chciałem tego przedłużać.
Rzuciłem kolejną zapałkę w kuchni i na schodach. Jimin złapał mnie za rękę.
Z mojego byłego biura buchnął ogień, który obu nas wystraszył. Powietrze zaczynało gęstnieć, a w całym domu robiło się ciemno od duszącego dymu.
– Kocham cię. Nie ważne co się stanie po naszej śmierci, wciąż będę cię kochać – powiedział. Czułem jak zaciska mi się gardło. Z emocji. Ze złych emocji.
Całe moje życie było jedną wielką złą emocją. Trzymałem w sobie tyle negatywnych emocji, za nic nie chciałem skorzystać z pomocy psychologa czy psychiatry. Wolałem wyprzeć wspomnienia z pamięci, udawać przed sobą, że jest dobrze, choć nigdy nie było.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fanfiction"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...