c h a p t e r 📈 s i x

1.1K 87 69
                                    

Gdy obudziłem się rano, byłem w łóżku sam. Szybko przywołałem wspomnienia ostatniej nocy, myślałem ile w tym prawdy, ale była cała, bo zostały po tym ślady.

Tyle już razy kończyłem sam, że mnie to nie dziwiło. Wiedziałem, że to moja wina. Ale liczyła się tylko ta chora przyjemność, ten chory seks...

Narzuciłem na siebie czarny szlafrok i zszedłem na dół. Upewniłem się, że go nie ma, przejrzałem nawet nagranie z kamery przed domem. Wychodząc, rozglądał się nerwowo na boki, jak zbieg. Schlebiało mi to. Też był wczoraj pijany, nie wiedział co robi. Może naprawdę było mu wstyd, że przy pierwszej nadarzającej się okazji, przespał się ze swoim popierdolonym szefem?

Cierpliwie przeczekałem cały weekend. Nie odezwał się, to było pewne, a ja nie chciałem być pierwszy. Nie mógł myśleć, że mi zależało, chociaż chętnie przeleciałbym go znowu. Wreszcie znalazłem w tej jego perfekcji jakąś lukę, jakąś słabość. Słabość do mnie.

Pierwszy raz przyszedłem w poniedziałek tak szybko do pracy. Chciałem go uprzedzić, zaskoczyć, rozpierała mnie ciekawość jego reakcji. Teraz nie może mnie zignorować.

Stanąłem przy "hotelowej" recepcji. Hyerin spojrzała na mnie pytająco znad komputera.

– Wcześnie pan przyszedł, panie Jeon.

– Chciałem uprzedzić korki – odpowiedziałem. Co jakiś czas rzucałem jej wytrącające z równowagi spojrzenia, opierając się łokciem o ladę. Była urodziwa i dobrze, bo takie pasowały, by witać klientów i wskazywać im drogę. Nie znałem jej za dobrze, w zasadzie nigdy nie rozmawialiśmy. Ja tu tylko czekałem, budząc w niej niepokój i niewypowiedziane pytania. Tylko dlatego, że nie wiedziałem gdzie indziej się oprzeć, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Aż wreszcie wszedł – Park Jimin w całej swej okazałości. Pierwszy raz widziałem go w trochę za dużej marynarce ze złotymi mankietami przy zbyt długich rękawach... chwila, moment... to była moja marynarka!

Cholera jasna, przecież często w niej chodziłem. Ktoś, a już na pewno Namjoon mógł ją skojarzyć. Park musiał założyć ją pod kurtkę, bo nie widziałem, żeby trzymał coś w rękach na nagraniu.

Zostawiając zaskoczoną moim poruszeniem Hyerin, ruszyłem za Jiminem. Moje obcasy stukały o posadzkę dość głośno, ale się nie odwracał. Wyczuł, że za nim idę, dlatego zamiast do kuchni, skierował się do windy na końcu korytarza. Drzwi mało się przede mną nie zamknęły, kiedy wcisnął przedostatnie piętro, na którym miałem biuro. Był tak rozumny, że zaczęło mnie to martwić.

Przez jedno piętro, na którym winda nie zatrzymała się, przemyślałem wszystkie dostępne opcje. Od milczenia, przez wydarcie się na niego, aż do zerwania z niego marynarki siłą.

– W co ty grasz, Park? – zapytałem, zasłaniając mu widok na drzwi. Nie obchodziło mnie, że ktoś może w każdej chwili wejść do windy. Nie robiliśmy zresztą nic specjalnego, nawet go nie dotykałem.

– Hm? – uniósł głowę, patrząc na mnie, jakbym przyczepił się do nie tej osoby. Chwyciłem drogi materiał, unosząc jego wątłą rękę do góry. – Spodobał mi się twój styl.

– Nie rozumiesz na co się narażasz, szczeniaku – w zasadzie różniły nas tylko cztery lata i niespecjalnie miałem prawo, żeby tak do niego mówić. Nienawidziłem go za to, że wyglądał w moich ciuchach tak seksownie. Trochę niewinnie, ale jego oczy zdradzały rozpalające uczucie wiecznej gotowości. Tu, teraz, w pieprzonej windzie.

– Ja? Chyba ty – zaśmiał się.

– Posłuchaj, nie wiem ile romansideł się naczytałeś, ani jak jest w innych korpo, ale u mnie romansując z szefem nie dostaniesz awansu, a prędzej wypowiedzenie, jeśli będziesz się za dużo wtrącał.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz