Był już praktycznie koniec zmiany. Większość pracowników wyszła, ale ja siedziałem w swoim biurze i kończyłem żmudną robotę. Nie wiem czemu zajmowanie się tymi papierkami mnie uspokajało.
Niespodziewanie moją sielankę przerwało trzaśniecie drzwiami tak silne, że zatrzęsły się wszystkie szyby. Ledwie uniosłem głowę, a Namjoon uderzył dłońmi o moje biurko.
– Co ty odpierdalasz, gówniarzu?! – chyba nigdy nie widziałem go aż tak wściekłego.
– O co ci chodzi? – spytałem, poprawiając okulary. Z boku wyglądałem pewnie jak gnębiony kujon. Byłem zajęty dziesiątkami liczb i rubryk, zupełnie oderwany od rzeczywistości. Nagłe pojawienie się Kima podziałało na mnie jak wiadro lodowatej wody.
– O Jimina, do cholery jasnej! – wyrwał mi długopis i rzucił go za siebie.
– A więc tak? Myślisz, że ci się należy? Nic ci się nie należy! Ani Jimin, ani ja, ani ta praca!
– Skoro tak, to proszę bardzo. Zwolnij mnie, pozbądź się problemu, ale wiesz, zaraz po tym pojawi się inny.
– Nie możesz mnie szantażować przez całe życie! – odsunąłem się od biurka. Nie chciałem być blisko niego.
– Żadne nie mogę, tylko nie muszę. Doskonale znasz alternatywę – uśmiechnął się złowieszczo.
– Nigdy tego nie zrobię! Odwal się ode mnie i od Jimina!
– Nie, to ty masz zostawić Jimina! Szło już tak dobrze, powoli zaczynał mi ufać, ale przyszedłeś ty i znowu namieszałeś mu w głowie, mówiąc jaki to jestem zły!
– Czego ty od niego chcesz? Nie jest czasem powyżej twojej granicy wieku? – uderzyłem w jego czuły punkt. Wiedziałem, że wściekł się jeszcze bardziej i zaraz wybuchnie. Nie potrafiłem przewidzieć co zrobi.
Podszedł do mnie i przybił mnie do ściany, szarpiąc za koszulę.
– Jest, ale poświęcam się w imię sprawy. Kazałem ci sprawdzić tego dzieciaka, a ty nic, wolałeś go rżnąć i obiecywać cholera wie co. Zatrudniłeś gościa z ulicy i zapłacisz za to, przysięgam. Chciałem zrobić przysługę Jjunko i dowiedzieć kim tak naprawdę jest Park, ale przez twoje egoistyczne, zwierzęce zachowania niczego się już nie dowiem!
– Nie chcę od ciebie żadnej pomocy. Zostaw Jimina w spokoju, idź koczować pod podstawówką, może znajdziesz tam młode, świeże mięsko?
Uderzył mnie w twarz. Okulary spadły na podłogę i potłukły się.
– Uważaj sobie. Mimo że wyrosłeś już z tego kruchego, dziecięcego ciałka, to nie znaczy, że jesteś kimś innym. Już do końca życia będziesz zależny ode mnie, czy tego chcesz, czy nie.
Pchnął mnie na ścianę i wyszedł.
– Bądź ostrożny, króliczku.
Stałem w kącie przez dobre parę minut, dopóki nie osunąłem się w dół po ścianie. Wciąż piekł mnie policzek, serce waliło jak po maratonie, trzęsły mi się ręce. Zebrałem pobite okulary, torbę i wyszedłem z biura. Kim wrócił do siebie, więc nie widział, że wychodzę.
Wsiadłem do auta, trzy razy próbując je odpalić. Na dworze zaczęło padać, a mi przez te pogodę i swoje nerwy trudno było jechać prosto i trzymać się drogi.
Zjechałem na pobocze, wokół mnie nie było żywego ducha. Zgasiłem silnik i trzymając kurczowo ręce na kierownicy, zamknąłem oczy.
Chciałem krzyknąć, ale z moich ust wydobył się tylko cichy jęk. To była rozpacz?
Po mojej twarzy ściekały od dawna skrywane łzy.
Tak, musiałem to wreszcie przyznać przed sobą. Rozpaczałem, bo żyłem obok swojego największego demona przeszłości. Miał na mnie wpływ teraz i programował moją przyszłość, a ja byłem wobec tego bezsilny.
Byłem słaby, zagubiony, samotny. Tak samo wtedy, tak samo teraz. I żałuję, że zostawiłem Yoongiego, że przejąłem Jjunko, że nie powiedziałem ojcu całej prawdy i sam skazałem się na taki los. Byłem skończonym idiotą, i tak, Daehyun miał rację, cholernie się boję.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fanfiction"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...