c h a p t e r 📉 t h i r t y . n i n e

502 55 18
                                    

Siedziałem na jednym z krzeseł, ustawionych w długim rzędzie na recepcji. Podnosiłem głowę ilekroć ktoś wchodził do komendy. Jaejoon stał nade mną i krążył nerwowo, co chwilę się na mnie odwracając.

– Gdzie on jest?! – usłyszałem wysoki, podirytowany głos. Podniosłem głowę i zobaczyłem jego przejętą twarz. – Jeonggukie, skarbie.

Kucnął przede mną i złapał mnie za ręce. Były takie ciepłe i drobne, tak bardzo mi ich brakowało. Uśmiechnąłem się do niego.

– Co się działo? Chyba z tydzień cię szukałem! Wyszedłem ze szpitala, a ciebie nie było, nawet nie wiesz jak się martwiłem.

Chciałem mu odpowiedzieć, ale nie zdążyłem.

– Zatrzymaliście go i odebraliście prawo do telefonu? Co to ma być? – był wściekły. A przecież to nie wina Jaejoona. – Myślicie, że policja jest nietykalna? Na pewno tak tego nie zos-

– Jedźmy do domu, Jimin... – obejrzał się na mnie, nabrał powietrza i zamknął usta.

– Tak, dobrze, masz rację. Później się tym zajmę – wziął mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. – Żeby tak ludzi traktować!

– Jimin...

Nabrałem w płuca świeżego powietrza. W końcu mogłem odetchnąć i choć na dworze było zimno, to poczułem się dużo lepiej niż w tym zatęchłym pokoiku. Wsiadłem do samochodu Jimina i poczekałem na niego.

– Jimin...

– Źle wyglądasz, masz gorączkę i podkrążone oczy. Musisz być wykończony. Co oni ci zrobili? – wyjechał spod komendy. Patrzył na drogę, ale próbował odwracać się do mnie chociaż na chwilę. Dotknął mojego czoła, a ja aż mruknąłem z przyjemności, zdając sobie sprawę z tego, jak jest gorące.

– Trzymali mnie w pokoju przesłuchań, długo... i razili prądem... – oparłem się na zagłówku.

– Używali paralizatora? Kurwa! Chyba zaraz zawrócę!

– Nie Jimin, chcę odpocząć.

Gwałtownie skręcił.

– Masz rację. Tak, masz rację – pokiwał głową, ściskając mocniej ręce na kierownicy.

– Wszystko dobrze? – spytałem. Był niespokojny, rozkojarzony. Nie rozumiałem co się z nim dzieje.

– Tak, oczywiście. Po prostu jeszcze nie zeszły ze mnie emocje. Strasznie się o ciebie martwiłem – złapał mnie za rękę, gdy stanęliśmy za światłach.

– Wyszedłem warunkowo.

– Ta?

– W zamian muszę pomóc w śledztwie. Szukają jakiegoś typa, który zabił dwóch ludzi. Mówią, że pracował kiedyś w Jadovie, a teraz jest u mnie i mam znaleźć jego numer. Jest zaszyfrowany. Pomożesz mi? Lepiej znasz się na takich rzeczach...

– To żmudna robota. Niech Namjoon się tym zajmie, i tak się nudzi w swojej klitce w serwerowni. A raczej powinien – zmarszczył czoło.

– Byłeś w pracy?

– Tak. I musisz tam wrócić jak tylko wydobrzejesz – próbował zmienić temat, ale ja jeszcze nie skończyłem. Może samochód nie był dobrym miejscem na takie rozmowy, ale nie chciałem tego odkładać. Wiedziałem, że zasnę, gdy tylko wejdę do domu.

– Muszę znaleźć ten numer w ciągu miesiąca, albo wrócę do więzienia. Skoro był tak samo kodowany w Jadovie, to będzie dużo szybciej, jeżeli ty mi pomożesz. Wystarczy przyrównać obie bazy, przecież masz do tego dostęp.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz