Gdy tylko odpaliłem silnik i nawigację, zacząłem żałować, że wymyśliłem to spotkanie. Przecież doskonale wiedziałem, że to nic nie zmieni. Być może Yoongi już o mnie zapominał, skoro od zeszłego roku nie wysłał żadnego listu. Może tylko pogarszam sytuację?
Rozpętała się zapowiadana od paru dni ulewa. Wycieraczki pracowały na najwyższych obrotach, ale i tak ledwie nadążały ze zbieraniem kropel, padających wściekle na szybę.
Bite Vermut był na samym skraju Seulu. Cicha, mało uczęszczana okolica, mało świadków. Dlaczego pozwoliłem mu wybrać takie miejsce?
Moje ciśnienie rosło z każdym przejechanym kilometrem. Bałem się tak bardzo, że po raz pierwszy w życiu wyciągnąłem pistolet z sejfu i zabrałem go ze sobą. Włożyłem go do skórzanej kabury i założyłem długą marynarkę, żeby nie było tego widać.
Zostawiłem auto pod beznadziejnym, obskurnym barem. Nijak nie pasowałem do tej biednej okolicy. Rozłożyłem parasolkę, myśląc o tym, że jeszcze mogę się wycofać.
I wtedy go zobaczyłem. Niski, chudy i blady jak śmierć chłopak. Stał na deszczu, a czarne włosy lepiły się do jego białego czoła. Kocie oczy wpatrywały się prosto we mnie, a małe, kształtne usta uśmiechały się lekko.
Wyglądał wciąż tak samo, jakby zatrzymał się w czasie. Nagle poczułem się, jakbym wrócił do liceum.
Wiatr smagał mnie po twarzy, agresywne krople deszczu uderzały w plecy i napiętą membranę parasola. Tworzyły hałas, który zagłuszał moje myśli.
Gdybym spotkał kogoś takiego na ulicy nigdy bym nie pomyślał, że jest wariatem, ale stojąc przed nim i przypominając sobie te wszystkie listy, które zaczął wysyłać parę miesięcy po naszym rozstaniu, czułem narastający niepokój.
– Do twarzy ci w okularach – powiedział. Jego głos był bardzo niski i zachrypnięty. Potrafił wprawić nim w ruch każdą komórkę mojego ciała.
– Wejdziemy do środka?
Skinął głową i poprowadził mnie do wejścia. W barze było dość cicho. Grała jakaś beznadziejna muzyka, a przy kilku stolikach siedzieli schlani faceci.
– Co wypijesz?
– Wodę, jestem autem.
– Wiem.
Usiadłem przy stoliku, a on poszedł do baru. Broń wrzynała mi się w tyłek, więc dyskretnie ją przesunąłem.
Yoongi usiadł naprzeciw mnie z dwoma szklankami – wodą dla mnie i piwem dla siebie.
– Po tylu latach... nareszcie mogę z tobą porozmawiać... – jego wzrok był przenikliwy, wbijał mnie w siedzenie. Czułem się, jakbym nie musiał nic mówić, bo on sam wyczytuje ze mnie każdą emocję. – Dlaczego akurat teraz?
– Bo... stwierdziłem, że to najwyższy czas, żeby uporać się z przeszłością. – Zapomniałem, że powinienem być przy nim delikatniejszy. – To znaczy... zostawiłem cię bez tłumaczeń, to spotkanie się tobie należy.
– Skoro tak... dlaczego nigdy nie odpisałeś na żaden z moich listów?
– Nie potrafiłem. Nie wiedziałem co mógłbym ci odpisać.
– Mogłeś wysłać chociaż pustą kartkę. Spryskać ją swoimi perfumami, to by mi wystarczyło.
– Co by ci to dało?
– Tak bardzo za tobą tęskniłem przez te wszystkie lata – oparł łokcie na stole, pochylając się nade mną. – Myślałem o tobie każdego dnia, nie rozumiałem co zrobiłem źle, Jeonggukie, tak bardzo cię kocham, dlaczego ty mi to zrobiłeś?
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fanfic"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...