c h a p t e r 📈 t w e n t y . n i n e

638 71 17
                                    

Odwiózł mnie do domu, poprosiłem, by wszedł do środka. Wciąż lało, a ja wciąż byłem roztrzęsiony.

Przebrałem się w coś suchego. Pożyczyłem Jiminowi koszulkę i spodnie, spodziewając się, że mi ich już nie odda.

– Jak mogłeś spotkać się w takim miejscu z facetem, który ma obsesję na twoim punkcie?!

– Ja... ja nie wiem, ja po prostu poczułem, że muszę wreszcie zamknąć za sobą przeszłość i...

– Tego się tak nie robi! Przyznaj, że wiedziałeś, że to się tak skończy. Skąd ty w ogóle masz pistolet?

– Od Jaejoona, wisiał mi przysługę... – objąłem swoje kolana, kuląc się na kanapie. Wciąż czułem zimno metalu przy głowie, wciąż słyszałem ogłuszający wystrzał.

– Zginąłbyś, gdyby nie ja – stwierdził.

– Skąd wiedziałeś, że tam jestem?

– Z twojej durnej aplikacji – tym razem nie mówił tego z pogardą. Też przeżywał tamto zajście, tylko dużo spokojniej. Skrywał swoje uczucia pod obojętną maską. Tak myślę. – Przeczytałem co pisaliście i stwierdziłem, że pojadę tam, w razie gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli. Ciesz się, że wybrałeś to cholerne Jjunko, bo już byś nie żył! Teraz musisz usunąć tą konwersację, żeby nikt cię nie powiązał z Min Yoongim.

– Myślisz, że nie żyje?

– Mówiłem, że mnie to nie obchodzi. Gdyby nie żył to może nawet lepiej. Teraz nie dałby ci już spokoju. A tak... może w końcu znajdzie jakieś swoje szczęście. I tak do końca życia jęczałby za tobą.

Mówił to tak beznamiętnie. Jakby zupełnie nie obchodziło go, że mógł mieć na sumieniu czyjeś życie.

Zresztą, on już to kiedyś zrobił. Może po prostu chciał zemścić się na nim, tak ja na tamtym studencie od którego uciekł? Może w jego naturze było takie kończenie związków?

Ja nie chciałem przyczyniać się do kolejnej śmierci, bo wyrzuty sumienia niszczyły mnie po dziś dzień.

– Co jeszcze powinienem zrobić, żebyś w końcu otworzył oczy? – zapytał. Spojrzałem głęboko w jego śliczne, małe oczy. Był zmęczony, adrenalina opuszczała już nas obu.

– Nic, Jimin, kocham cię – przyciągnąłem go do siebie, objąłem tak mocno jak umiałem i wcisnąłem głowę w zgięcie jego szyi. – To wszystko nie ważne, kocham cię, Jimin...

– Wiem, że to wszystko nie tak powinno wyglądać, że oszukałem cię tyle razy i zamiast iść od razu do Daehyuna, mogłem z tobą o tym porozmawiać... – powiedział tak cicho, że ledwie go słyszałem.

– Odrzucił propozycję Jadovy.

– Co?! – odsunął się ode mnie. – Jak to odrzucił, do cholery?!

– Normalnie. Jimin?

Westchnął ciężko, chwilę się namyślał.

– Nie dałeś mi wtedy dokończyć, ale chciałem ochronić cię przed problemami.

– Jakimi? O czym ty znowu...

– Reklamy podprogowe nie miały prawa bytu. Po pierwsze, żadna firma, z którą masz podpisane umowy nie zgodziłaby się na tak ryzykowną zagrywkę, choć zakładam, że nikogo byś nie poinformował o zmianie warunków. Po jakimś czasie zauważyliby, że "nie wywiązujesz" się z umowy i wtedy miałbyś dwie opcje – zrywać umowy lub powiedzieć prawdę. W obu przypadkach ktoś by się tym zainteresował. W pierwszym zacząłbyś tracić inwestorów i współprace, co doprowadziło by cię do bankructwa. A w drugim... jeśli przynajmniej jeden reklamodawca cię zgłosi, to... nie ważne ilu znasz policjantów, czy prawników... nie uniknąłbyś odpowiedzialności prawnej... Daehyun przecież zdradził własnego kumpla i wepchnął go do paki. Zmanipulowałby sprawę tak, by wszystko było na ciebie. Chciałem cię przed tym uchronić i podrzucić tykającą bombę Jadovie, ale... teraz już nici z tego...

To już było dla mnie za wiele... Gdyby tylko przyszedł do mnie jak człowiek zamiast spiskować za moimi plecami!

To nie tak, że nie miałem o tym pojęcia. Spodziewałem się utraty niektórych inwestorów, ale nie widziałem tego w tak czarnych barwach. Zaślepiła mnie wizja zarobienia większej ilości pieniędzy. Jakby jeszcze miał co za nie kupić.

– Naprawdę chciałeś zrobić mojej konkurencji coś tak okrutnego? Po co? Dla mnie?

– Tak, dla ciebie – po jego policzkach spłynęły łzy. – Miałem cię za najgorszą kreaturę tego świata, ale im dłużej szpiegowałem dla Jadovy, tym bardziej rozumiałem kto w tej grze był dobry, a kto nie. Poznałem cię wystarczająco, żeby wszystko zrozumieć, żeby zrozumieć wreszcie siebie i zacząć leczyć się z przeszłości. Nie ważne jaki byłeś, ile razy mnie skrzywdziłeś, przy tobie poczułem się wreszcie normalny. Zrozumiałem, że ktoś może pokochać mnie takiego jakim jestem. Że przed tobą już nie muszę udawać.

Chciało mi się płakać razem z nim. Chciałem powiedzieć mu to samo. Cały czas walczyliśmy ze sobą, jakbyśmy nie mogli pojąć, że najprawdopodobniej jako jedyni na świecie jesteśmy w stanie się zrozumieć.

Wisiały nad nami ciemne chmury, mieliśmy coraz więcej wrogów, ale ja nie chciałem się poddawać. Powiedziałem, że przebiję się przez ten mur i zrobię to. Razem z Jiminem.

– A więc jaki masz plan? – zapytałem, a on tylko się uśmiechnął. Cieszył się, że go nie odrzuciłem.

– Szczerze? Teraz żadnego. Musisz się wykręcić od tych reklam. Zakładam, że gdybyś teraz powiedział Daehyunowi, że się boisz konsekwencji, to by się wściekł. Ja mógłbym pójść do Jadovy, poprosić, żeby spróbowali jeszcze raz, ale prawdopodobnie będą wściekli i to nic nie zmieni. Nie wiem co robić...

– Przede wszystkim – złapałem go za ręce, – jeżeli naprawdę chcesz mi udowodnić, że nie knujesz czegoś jeszcze, to rzuć Jadovę. Pracuj tylko dla mnie.

Zobaczyłem przerażenie w jego oczach.

– J-ja nie wiem...

– Co na ciebie mają?

– Gdybym odszedł w tym momencie to uznali by, że szykuję na nich atak z Jjunko. Oni mogliby powiedzieć, że łamałem klauzulę, a wtedy...

– Ścisnąłem mocniej jego dłonie.

– Jeszcze z tego wyjdziemy. Nie wiem jak, ale wyjdziemy... Obiecuję...

Pocałowałem go. To było błądzenie dwóch przerażonych osób. Sami, poprzez własne decyzje zagoniliśmy się w kozi róg, wpadaliśmy we własne pułapki.

Yoongi miał rację. Każdy się kiedyś pomyli.

Ile będzie nas kosztowała ta pomyłka?

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz