Nadszedł nasz pierwszy wieczór w Hongkongu. Cieszyłem się, że to dziś wypadała prezentacja na YangLog, bo prawdę mówiąc, nie wiedziałbym co robić z Jiminem.
Hongkong bardzo mu się podobał, a to miasto było tak zgniłe i zepsute od środka. Wolałem trzymać go za ramię, pokazywać wszystko z bezpiecznej odległości, by nie dopatrzył się szczegółów.
Konferencja odbywała się w jednym z płaskich, dwupiętrowych budynków, które traktowano tu jak zabytki. Wielka powierzchnia pozwalała na ustawienie stoisk promocyjnych masy start-up'ów. Spoglądałem na nie przelotnie. Większość z przesiadujących tam ludzi to faceci w okularach, jeszcze młodzi. Dokładnie jak ja.
Różnił nas stan konta i rozpoznawalność. Tamci patrzyli na mnie z wybałuszonymi oczami, jakbym był szokującym zjawiskiem, minimum k-popowym idolem. Starałem się nie zwracać na nich zbyt dużej uwagi. Park szedł ze mną krok w krok, trzymając swojego laptopa i teczkę ze skryptami. Próbował poluźnić ciasny krawat, zdając sobie sprawę jak wielka jest widownia, przed którą miał dziś wystąpić.
Przywitałem się z Cheng Yin'em, który był moim dobrym, chińskim znajomym. Wymieniliśmy się nowinkami, rzuciliśmy kilka suchych żartów, Cheng kazał mi przestać zgrywać ważniaka i ściągnąć te zerówki, mimo że nie raz mówiłem mu, że to połówki. Wskazał nam mały, odgrodzony parawanami kącik, w którym mogliśmy się przygotować.
– Wszystko okej? – spytałem, kiedy schowaliśmy się przed gwarem i spojrzeniami innych.
– Tak... – usiadł na składanym taboreciku, przyciskając do siebie granatową teczkę.
– Trema, co? – pochyliłem się nad nim i przetarłem kciukiem wilgotną skórę pod jego oczami.
– Nie...
– Spokojnie – otworzyłem wieczko jasnego pudru i gąbeczką wklepałem go w twarz chłopaka. – Będę tam przecież z tobą.
– Tak? – uniósł brwi. Wciąż był zestresowany, ale ta informacja go pocieszyła.
– Ja będę mówić po kantońsku, ty po angielsku, dopełnimy się, jeśli będzie to konieczne. Jasne?
– Tak...
– Na scenie mów więcej – pocałowałem go w czoło, choć zwykle nie robiłem takich rzeczy. Może po prostu nie miałem kogo tak pokrzepiać. Namjoon nie potrzebował takich obleśnych praktyk. Chwała mu za to.
– Dobrze... – zaśmiał się nerwowo.
📈
– Mały krok dla człowieka, ale wielki krok dla ludzkości – zaczął Cheng Yin, stając na środku sceny z mikrofonem. Z głośników popłynął jego ostry głos. Każde wypowiedziane przez niego słowo wyświetlało się po angielsku na ogromnym ekranie za nim. – Jak nieaktualne są już te słowa. Teraz każdy, kto pragnie sukcesu, musi przekraczać własne granice wytrzymałości. Czy na co dzień zwracamy uwagę na to, jak wielkie są stawiane przez nas kroki? Jak przeskakujemy nad przeszkodami pozornie nie do przejścia? Czasy spokojnej progresji odeszły. W nieustannej rywalizacji musimy szukać sposobów, by być o krok przed resztą. Na starcie każdy z nas ma równe szanse, a ten wysunie się naprzód, kto ma długie nogi...
Byłem wielkim fanem jego metaforycznych przemówień. Miały w sobie coś, co wbijało się w najgłębsze zakamarki umysłu, penetrowało ciemne korytarze świadomości, zagnieżdżając się w tobie jak przekaz podprogowy.
Przekaz podprogowy.
Siła, z którą ludzki umysł nie jest w stanie walczyć. W ułamku sekundy możesz wmówić mu, że potrzebuje właśnie tego, co mu pokazujesz, że tego a tego nie potrafi, że jest niesamodzielny, potrzebuje pomocy technologii.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Фанфик"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...