c h a p t e r 📈 s e v e n

973 84 40
                                    

Jego imię zostało w mojej głowie na zawsze. Było pierwszą podpowiedzią słownika w moim telefonie. Było moją pierwszą i ostatnią myślą każdego dnia. Później. Nie teraz.

Chociaż musiałem przyznać przed sobą, że przez ten miesiąc zbliżył się do mnie bardziej niż którykolwiek dyrektor, jakiego zatrudniłem.

Żaden dyrektor nie lądował u mnie w gabinecie tak często. Żadnego nie zapraszałem do swojego domu. Z żadnym nie spałem.

Z wyjątkiem Park Jimina.

Poprosiłem go, żeby przyszedł kiedy będzie miał czas. To dziwne, bo zawsze kazałem przychodzić natychmiast.

Zjawił się kiedy nic szczególnego nie robiłem. Był zmachany, jakby wchodził tu po schodach.

– Coś nie tak, panie Jeongguk?

Zagryzłem dolną wargę. Gdy wypowiadał moje imię z nutą ciężkości, jeszcze z tym zmęczonym oddechem... Przypominał mi o naszej jedynej wspólnej nocy. Dzikiej, namiętnej nocy, którą chciałem powtórzyć.

Co ja właściwie od niego chciałem?

– Ach, tak. Znaczy nie do końca. Chciałem tylko, żebyś zainstalował JjunkoTalk, jeżeli jeszcze nie masz. I żebyś od teraz kontaktował się z innymi wyłącznie za jego pośrednictwem.

– Czemu? – spytał machinalnie, wyciągając białą komórkę z kieszeni.

– Bo naszą zasadą jest nie karmienie konkurentów.

Przyjrzał się dokładnie mojej twarzy.

– No... to nawet logiczne.

Postukał coś w telefonie, wszedł w sklep z aplikacjami. Oparł łokcie na moim biurku i skierował na mnie mocno rozjaśniony ekran.

– To? – wskazał na ikonę z miętowym dymkiem i trzema białymi kropkami. Proste i powtarzalne, a jak skuteczne.

– Tak.

Kliknął pobierz. Przez całą instalację trzymał swoją twarz blisko mojej. Tak blisko, że czułem jego ciepły oddech i zapach perfum, które miał tamtego piątku.

Przez dłuższy moment wyglądał, jakby był zafascynowany aplikacją, z którą pracował na co dzień. Założył konto, potwierdzenie przyszło mu na maila. Zgodził się na pytania o dostęp do galerii, aparatu i kontaktów. W zasadzie mógł już iść.

Nagle przeszedł na drugą stronę biurka i zawisnął nade mną.

– Doda mnie pan do znajomych?

– Co? A tak, jasne – CUDOWNIE.

Zeskanował mój kod QR i na ekranie pojawiło się zdjęcie profilowe mojej prawej ręki.

Cieszył się jak dziecko, a ja nie rozumiałem dlaczego. "Przypadkiem" dotknął mojej dłoni i wyszedł.

📈

– Przyjmuje więc pan te warunki? – zapytał mój rozmówca. Trzydziestopięcioletni przedsiębiorca z Daegu. Chciałem, żeby zrobił dla Jjunko wideo-czat i wtyczkę do wprowadzenia rozmów głosowych. Teoretycznie mogliśmy zrobić coś takiego sami, ale jakość obrazu i dźwięku naszej bety była beznadziejna. Oni mieli algorytm, który przebijał Facebooka. Dzięki nim mieliśmy szansę zaistnieć na Europejskim rynku. Już niedługo.

Ich warunkiem był natomiast dostęp do bazy danych użytkowników, żeby mogli lepiej dostosować pojawiające się na górnym pasku strony głównej reklamy. Inne dla każdego. Podział zysku sześćdziesiąt-czterdzieści.

Pierwszy raz inna firma miała podłączyć się pod nasze dane. Oczywiście, nie wszystkie. Zanim doszło do negocjacji kazałem działowi bezpieczeństwa napisać zapory dla każdego pracownika i naszej "bazy ponad chmurą". Żadna informacja o mnie i całym Jjunko nie wyjdzie za mury tego wieżowca. CardWare miało otrzymać zaledwie piętnaście procent wszystkich informacji, a dostępu do nich pilnuje cały sztab ludzi. To coś jak biblioteka. Tylko czyta się bardziej i mniej prywatne informacje o ludziach.

To było bezpieczne. Poza tym dużo firm tak robiło. Wiele zasłynęło z takich spółek, handlu danymi. Cicho, pod stołem, jak my.

Namjoon siedział po mojej lewej. Nie odzywał się zbyt wiele, bo nie potrzebowałem tłumacza. Cieszyłem się, że nie był mi potrzebny. Robił za towarzysza, koniecznego świadka, tak jak młodszy chłopak przy Lee Daehyunie. Teraz rozmawiało dwóch poważnych właścicieli wielkich korporacji. Robiliśmy brudny interes, bawiliśmy się kosztem ludzi, żeby dorobić się milionów, których nie było już w co inwestować.

Te pieniądze nas zaślepiały, nadgryzały i wypluwały, ale każdy z nas chciał sławy, pieniędzy i władzy tak samo. Mimo wszystko i każdym kosztem.

Podpisałem umowę, uścisnęliśmy sobie ręce. Daehyun powiedział, że robiąc fortunę w tym swoim durnym młodym wieku naprawdę dobrze się zapowiadam. Spytał co myślę o tym, by wybrać się w weekend na jakąś kolację. Przy dobrej whisky lub drogim winie. Pogadalibyśmy o interesach, później o życiu i polityce. Czułem, że się dogadamy. Byłem tego pewien, kiedy powiedział półszeptem, że napisze do mnie, ale na pewno nie przez Jjunko.

Przez to wszystko nie zauważyłem kiedy Namjoon wyszedł. Lee ze swoim przydupasem zostawili mnie samego w sali konferencyjnej. Usiadłem przy stole, żeby jeszcze raz obejrzeć umowę. Wszystko się zgadzało, terminy do zapisania w kalendarzu.

Chociaż raz miałem dobry humor w tym tygodniu.

Ale potem zobaczyłem jego...

Czy raczej ich.

Namjoon i Jimin rozmawiali o czymś na korytarzu. Wyglądali, jakby się kryli, szczególnie ten starszy. Nie widzieli mnie.

Ale ja widziałem ten zachęcający uśmiech na twarzy Parka. Nie protestował, kiedy Namjoon przybił go do ściany, ścisnął jego pośladki, unosząc trochę wyżej, tak, że stał na palcach.

Blondyn złapał się jego pleców, całowali się nieskładnie, nachalnie, tak jak Kim to uwielbiał. Uwielbiał chaos i bezmyślność.

Park złapał ze mną kontakt wzrokowy. Nic go to nie peszyło, rozchylił usta i kazał mi patrzeć jak mój CEO wciska język do jego gardła.

Miałem ochotę go zabić. Ich zabić. Jednego zabić. Drugiego udusić. Byłem wściekły, ale nie mogłem wyjść i zrobić sceny, bo Namjoon dowiedziałby się o moim romansie.

W zasadzie to nie był romans. To był numerek po pijaku, ale i tak poczułem się jak ten drugi, ten gorszy, mniej ważny.

Musiałem udawać, że tego nie widzę. Że nie widzę jak Park głaszcze go po twarzy, coś tam mówi, może coś obiecuje, jak czule się rozstają. Miałem ochotę zwymiotować do kosza na śmieci, ale wbity w fotel nie mogłem nawet, do cholery, wstać.

Jimin zniknął tak szybko jak się pojawił.

Oszołomiony siedziałem w pustej sali konferencyjnej przez kwadrans. Usłyszałem jakieś pluśnięcie i przez chwilę zastanawiałem się co to za dźwięk, skoro nie ma tu nawet dystrybutora wody.

Tak nienawidziłem Jjunko, że nie wiedziałem nawet jaki ma dźwięk powiadomień.

Pjm: piątek wieczorem?

Piątek...

📈

Bardzo mnie ucieszyły wasze opinie o DuD, mam nadzieję, że to się nie zmieni po tym rozdziale, haha.

don' t  u  dare  》 bxb, jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz