Napisałem do Jimina jak długo będzie w szpitalu, a później zasnąłem i obudziłem się dopiero wieczorem. Zamówiłem jedzenie na wynos. Nie chciało mi się się gotować ani w ogóle ruszać z domu. Zapomniałem, że powinienem być w pracy, bo Namjoon nie jest już CEO. Pewnie nie potraktował mnie wtedy poważnie.
pjm: do czwartku. Wszystko u ciebie ok?
Jjk: tak, przyjadę jutro popołudniu. Pomyślimy co z Jadovą.
pjm: nic. Nic nie da się zrobić.
Nie rozumiałem o co mu chodzi i dlaczego nagle tak zwątpił. Z każdej sytuacji było wyjście. Tak mi się wydawało. Postanowiłem, że poczekam z tą rozmową do jutra.
Po dziewięciu godzinach usnąłem na kolejne siedem i pojechałem do Jjunko. Życie w firmie toczyło się tak jak zawsze. Spotkałem Namjoona, gdy wychodził ze swojego biura z teczką dokumentów do zeskanowania. Chwyciłem go za ramię i pociągnąłem.
– A ty co tu jeszcze robisz? Nie wyraziłem się jasno odnośnie twojej degradacji?
Roześmiał się.
– Żartujesz sobie? Nie możesz mi tego zrobić – patrzył na mnie z wyższością. Wiedziałem, że nie traktował mnie poważnie, jednak czasy, kiedy się go obawiałem, minęły.
– A dlaczego nie? – skrzyżowałem ręce.
– Od lat jestem na tym stanowisku, nasi wspólnicy mnie znają i szanują, a poza tym... ty nie umiesz angielskiego.
– Nie, ale Jimin potrafi.
– Czy ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Chcesz dać dostęp do wszystkich danych szpiegowi? Bo co? Bo dowiedziałeś się, że z nim spałem i jesteś zazdrosny? Wiesz co, powiem ci coś. Park w ogóle nie jest tego warty. To skrzywiony socjopata.
Prychnąłem.
– Kurwa, akurat ty mówisz takie rzeczy? Jesteś żałosny Namjoon! Bierz swoje jebane graty i wypierdalaj do serwerowni!
Nie wiem skąd we mnie nagle tyle agresji, ale podziałało. Posłusznie wrócił do siebie i pod moim czujnym okiem wrzucał kolejne rzeczy do skrzynki.
– Z życiem, bo nie mam czasu. Po resztę wrócisz później – pociągnąłem go do windy i wcisnąłem guzik "minus jeden".
– Pożałujesz tego.
– Jak chcesz mogę cię od razu wylać i stracisz wszystkie udziały – warknąłem, nie patrząc w jego stronę. Roześmiał się.
– Naprawdę przestałeś się bać? Co takiego się stało w twoim życiu, że przestało ci na nim zależeć?
Miałem dosyć jego pewności siebie, tej pogardy, poczucia wyższości. Chciałem, żeby wreszcie mi zapłacił, żeby poczuł się zerem...
– Co się stało? No nie wiem, może jako piętnastolatek uprawiałem seks z dobrym przyjacielem swojego ojca. Pieprzonym pederastą, dla którego byłem jednym z wielu? Może nie mogę się uwolnić od tego człowieka, który na każdym kroku przypomina mi jak jestem słaby, gówno warty, który nieustannie mnie szantażuje i niszczy przyszłość za każdym razem, kiedy zbuduję już jakieś fundamenty? – chciałem go uderzyć, ale się powstrzymałem. Niech wie, że jestem ponad to. – Zemszczę się na tobie, nie masz nawet pojęcia jak będziesz żałować, że mnie dotknąłeś.
Pokręcił głową.
– Nie boję się ciebie, króliczku. Jesteś zbyt przerażony, żeby mi cokolwiek zrobić. Cokolwiek mówisz, boisz się życia beze mnie. W innym przypadku dawno sprzedałbyś mi Jjunko.
CZYTASZ
don' t u dare 》 bxb, jikook ✔
Fanfiction"W świecie wielkich korporacji nikt nie zbliża się do ciebie bezinteresownie. Im bliżej z kimś jesteś, tym więcej słabości mu pokazujesz." ☆。:*•.───── 🕛 🕛 ─────.•*:。☆ "Los" chciał, by Jeongguk w wieku dwudziestuczterech lat został szefem jednej z...