♥ 71 ♥

17 6 1
                                    

Drogi pamiętniczku,

 Jako, że to już niebawem – czas na zakupy do szkoły. Nie ma to jak zacząć dzień o siódmej rano, bez pomocy budzika i to całkiem wykończona. Kochane poniedziałki... Miałam w chuj czasu, bo autobus był dopiero o jedenastej. Oczywiście przesiedziałam to kilka godzin przed kompem, oglądając jakieś głupoty. Więc no dziesięć minut wcześniej wyszliśmy na przystanek. Rozmowa się nie kleiła, bo ojciec był zmęczony, a ja najzwyczajniej w świecie nie chciałam z nim rozmawiać. Wczesna godzina, dlatego było praktycznie pusto, ja słuchałam muzyki, a on po prostu siedział. Po kilku minutach wysiedliśmy na odpowiednim przystanku. Najpierw zaczęliśmy od szmateksu, gdzie po około czterdziestu minutach wzięłam otwarty, szary sweterek, który idealnie pasuje do sukienki na rozpoczęcie roku szkolnego; szarą, cienką bluzę, która wygląda na mnie jak sukienka, krótką ciemnoszarą spódnicę z kieszeniami, będę ją pewnie nosić z leginsami i bluzą. Tymczasem mój ojciec w jakiejś zaledwie dziesięć minut zgarnął aż sześć rzeczy i zapłacił rachunki.

Kolejnym naszym przystankiem był chiński market gdzie kupiliśmy dwa niebieskie ręczniki dla mnie. A także zajebiste buty – będę w nich chodzić po szkole. Zgarnęłam też słuchawki, a ojciec dobrał kilka innych rzeczy. Kazał mi też wybrać sobie bieliznę. Nienawidzę kupować tego typu rzeczy. To strasznie zawstydzające, zwłaszcza, że ludzie patrzą. Kiedy w końcu udało mi się znaleźć mój rozmiar pośród koronek, podrób Calvina i dziecięcych majtek podeszłam do ojca. Akurat oglądał zegarki. Głupia ja spojrzałam nad gablotę przekonana, że zobaczę tam zegary naścienne. Myślałam, że spłonę tam ze wstydu. Nie powinni umieszczać zabawek erotycznych tak na widoku. Zrobiło mi się nieco niedobrze i zaczęłam pośpieszać mężczyznę do kasy. Na szczęście moją uwagę przykuł dział z kosmetykami. Wysłałam kilka fotek paletek cieni do dziewczyn, ale finalnie nic nie wzięłam.

Potem wstąpiliśmy do galerii obok, żeby mój rodziciel zarejestrował sobie telefon. Nie trwało to super długo. Jako, że ojciec ma jakieś problemy z krzyżem, to zamiast przejść te dwa kilometry do mojego ulubionego sklepu wzięliśmy taksówkę. Kierowca nie był najgorszy zaczęłam go opisywać Zoie. W końcu przecież ja jestem w związku. Niestety zauważyłam obrączkę na jego palcu. Pasowałoby nareszcie znaleźć jej jakiegoś chłopa.

Tak więc wysiedliśmy tuż pod sklepem. Tam kupiłam różne perfumy, gąbeczki do makijażu, szampon, dwadzieścia długopisów (przezorny zawsze ubezpieczony), zeszyt A4 i nieco słodkości. Nieco się zawiodłam, że nie zdołałam kupić więcej z listy, ale nie są to ostatnie zakupy. A czemu nie kupiłam wszystkiego z listy? No cóż, dla ojca ważniejsze jest piwko i wódeczka. Wtorek spędziłam w domu, wkurwiona na ojca, że znowu przechlał część pieniędzy.

W środę znowu wstałam o siódmej, ale tym razem z budzikiem, tym razem jechałam na zakupy z Lissą. Nieco po dziewiątej spotkałyśmy się na przystanku. Tak się złożyło, że ubrałyśmy bardzo podobną paletkę kolorów – wszystkie odcienie szarości, czerni i bieli. Ja w spodenkach i bluzie, a ona w spódnicy z tą samą górą co ja. Zdecydowałyśmy się pójść pieszo, gdyż była piękna pogoda.

Tym razem lepiej odnalazłyśmy się w szmateksie. Już po dziesięciu minutach miałyśmy pełne koszyki. Jednak po przymiarce zostałam z dresami, sweterkiem i sukienką, a Lissa spódnicą, dużą koszulką i bluzą. Zaproponowała, żebyśmy zapłaciły za te łupy i poszły do innego szmateksu. Był znacznie mniejszy, ale za to właścicielka była bardzo miła. Pomimo, że było tam dużo fajnych rzeczy (te kurtki skórzane ♥, jeszcze po nie wrócę) wyszłam stamtąd ze spodenkami i bluzą, podobnie Lissa tylko ona wzięła t-shirt.

Potem włóczyłyśmy się chwilę aż nadszedł czas powrotu. Dziewczyna zadzwoniła po ojca. Szczerze nie lubię typa. Mam nadzieję, że widział to mordercze spojrzenie w lusterku. Głupi, egoistyczny chuj.

Kontynuując, czekają mnie jeszcze jedne zakupy. Dokładnie w dzień wyjazdu do internatu. Piszę to w czwartek.

Zostało jeszcze cztery dni w tym piekle.

Do widzenia pamiętniczku

My Life, nothing specialOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz