♥ 30 ♥

27 6 1
                                    

Drogi pamiętniczku,

 Dzisiejszy dzień zaczął się przerażająco, bo miałam koszmar. Zaczął się jak normalny sen, wróciliśmy po kwarantannie do szkoły. Z zewnątrz budynki wyglądały jak moja aktualna szkoła, ale wewnątrz jak podstawowa z podkręconym kontrastem i saturacją(?). Wszyscy moi przyjaciele mignęli mi w tłumie uczniów idących na lekcje. Nawet Lissa, której tu nie powinno być, bo chodzi do innej szkoły. Chodziłam z Sophie na kilka lekcji, które ledwo pamiętam. Potem chyba po lekcjach albo na długiej przerwie stwierdziła, że musi wypożyczyć lekturę. Zgodziłam się pójść z nią, biblioteka w śnie była znacznie większa niż w rzeczywistości wiec zdecydowałyśmy się rozdzielić. Podczas wędrowania między regałami natknęłam się na Bradley'a. Już na pierwszy rzut oka widziałam, że coś jest nie tak. Nie zachowywał się jak on. Nagle przyparł mnie do ściany i.... Próbował zgwałcić. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. W momencie kiedy Sophie mnie zawołała obudziłam się.

Cała się trzęsłam, a zimny pot spływał powoli po czole. Uczucie podobne, jak po ataku paniki. Jak udało mi się w końcu zleźć z łóżka zebrałam książki, z których lekcje już powinny być zrobione dawno. Zabrałam też osiem dolarów, które dała mi matka, "żebym se coś kupiła". Jednak zamiast robić zadania po prostu oglądałam filmiki na youtube. Potem złapałam ojca, który skacowany po wczoraj wręcz warknął na mnie kiedy zapytałam się czy poszedłby mi do sklepu coś kupić za te pieniądze. Zrezygnowana i zirytowana jego zachowaniem wróciłam do komputera.

Potem udało mi się spotkać z Sophie. Chodziłyśmy po lesie szukając naszego miejsca, gdzie mogłyśmy spokojnie pogadać, ale zaszłyśmy w mroczną część lasu. Sophie chciała zwiedzać dalej, ale przekonałam ją, że to zły pomysł. W końcu znalazłyśmy nasze miejsce i gadałyśmy na różne dziwne tematy. Jak to my.

A teraz...

Ojciec znowu się upił i mu odpierdala. Ja się wkurwiam i drę na niego mordę. I nagle zrozumiałam. Że to nie ojciec mnie krzywdzi, to nie matka, ani brat. Bradley też nie może mnie skrzywdzić...

Bo...

To ja tu jestem potworem. Ta realizacja uderzyła we mnie tak nagle. W przeciągu kilku sekund głowę wypełniły drastyczne myśli.

Zawiodłam wszystkich. Zepsułam. Jestem jak oni. Ja ich zabiłam. Zostawili mnie. Odrzucili. Tylko zawracam im głowę. Jestem śmieciem w ich życiu. Niepotrzebną zepsutą częścią, którą trzeba wyrzucić. Tylko przeszkadzam. Nie chcą mnie tu. Nienawidzą mnie. I to moja wina. Zawiodłam znowu. Jestem dla nich nikim. Tylko ich niszczę. Udają, że jestem ważna z litości do mojej żałosnej osoby. Do tego śmiecia, którym jestem. Wszyscy mnie nienawidzą. Zawsze nienawidzili. Ale musieli przecież czuć litość do biednej zagubionej dziewczynki. Jestem nikim. Powinnam umrzeć. Powinnam się zabić. Powinnam nigdy się nie narodzić. Powinnam nie istnieć. Jestem zepsuta. Zawsze byłam. I to tylko i wyłącznie moja wina. Została mi ciemność. Klejące się łapska depresji otaczają mnie całą. Znowu jestem w miejscu gdzie miałam nie wrócić. Znowu jestem zaledwie jedną deskę od mojego grobu.

***

 Brunetka cicho łkała w ciemności wystukując kolejne słowa na klawiaturze. Wszystkie myśli zbierające się w jej głowie od lat w końcu wybuchły, właśnie teraz. Przez głowę przeminęło na raz wiele wspomnień. Odkąd własny ojciec wyzywał ją od najgorszych pierwszy raz, rodzona matka znienawidziła do szpiku kości, a brat uderzył. Kiedy została pobita przez rówieśników, a nauczyciele składali fałszywe obietnice pomocy. Każdą myśl, ból hamowany przez cały ten czas wyrzucała z siebie przez słowa.

- Nigdy nie byłam ważna – wyszlochała cicho, próbując nie zwrócić na siebie uwagi pozostałych domowników, którzy przebywają zaledwie pokój obok.

My Life, nothing specialOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz